Tomasz Lorek zaprasza na półfinały Elite League (rewanże)

Polsat Sport Extra w poniedziałek pokaże na żywo rewanżowe półfinałowe spotkania Elite League (godz. 20:30). Komentator Polsatu, Tomasz Lorek przybliża sytuację Swindon Robins, Coventry Bees, Wolverhampton Wolves i The Lakeside Hammers.

Poniedziałek, 28 września, półfinały play-off Sky Sports Elite League, Lakeside Hammers - Wolverhampton Wolves, Swindon Robins - Coventry Bees. Polsat Sport Extra, godz. 20.30.

Choć próżno było szukać widoku palącej się gitary, a szczątki miotły wyglądały jak pęknięte struny, Peter Oakes dał się jednak owładnąć muzyce Jimi Hendrixa. Menedżer "Pszczół" uczynił to w arcyważnym momencie. Jego zespół przegrywał 10 oczkami ze Swindon i Oakesowi zaświtała w głowie myśl, aby zagrać va banque i wysłać na tor Olly Allena w roli jokera (tactical ride). Przed oczami przemknął mu widok młodego Jimi Hendrixa, siedzącego na skraju kanapy i szarpiącego miotłę. Tata James Allen "Al" kazał Jimiemu posprzątać, ale chłopak z Seattle miast uprzątnąć śmieci, wolał wygrywać na miotle zwariowane melodie. Gniew ojca mijał, gdy Jimi zachwycał niebanalną filozofią brzdąca. - Miotła służy mi jako gitara. Pragnę poczuć się jak w niebie - ripostował Jimi. Gdy w późniejszych latach Jimi ganiał w obłąkańczym rytmie na scenie, uwielbiał wprowadzić się w trans numerem "Killing floor". Wiara wyła wówczas z zachwytu. Oakes ulega czarowi gitary Hendrixa w najmniej spodziewanych chwilach. - Jestem stary, a dałem się podejść jak smarkacz - mówi Peter Oakes. - Życie nauczyło mnie, że mam iść za pierwszą myślą. Przed ósmym wyścigiem półfinału w Coventry, coś mi mówiło w duszy, że Olly Allen powinien pojechać jako joker. Poczułem silny przepływ emocji, jakby przetoczył się przeze mnie cały album Hendrixa z 1967 roku "Are you experienced?". Jednak, gdy ostygłem, pomyślałem sobie, że narażę się na śmieszność wysyłając Allena w biało-czarnym pokrowcu na kasku. Wszak wcześniej Olly zaliczył dwa zera. Żałuję, że dałem się opętać drugiej myśli. Zawsze powtarzam sobie, aby słuchać pierwszego, szalonego pomysłu. Och, Oakes, zaufaj duchowi spontaniczności - biczował się menedżer "Pszczół" i zacnie uzdolniony reporter tygodnika "Speedway Star". Olly Allen błysnął i wygrał wyścig ósmy. Gdyby Peter posłuchał pierwotnego podszeptu z głębin duszy, Coventry wygrałoby ten wyścig 7:2, bo trzeci przyjechał Jordan Frampton. Byłaby zaliczka przed rewanżem, a tak "Pszczoły" muszą wygrać 9 oczkami na Abbey Stadium, aby cieszyć się z awansu do finału. - Nie wiem gdzie podziały się nasze starty. Przez cały rok jedziemy w barwach kameleona zamiast przykleić się do pszczelich kolorów. Prosiłem chłopców, aby wykrzesali z siebie błysk pod taśmą, bo są w stanie objeżdżać rywali. "Schleiny" obudził się w końcówce i dał sygnał do ataku, ale szturm przyszedł za późno. Chciałem mieć skromną zaliczkę przed rewanżem, ale widocznie musimy wyprodukować thrillera, aby cieszyć się jazdą w finale. Wciąż nie mogę odżałować Allena… - Oakes ma pretensje, że natura obdarzyła go muzyczną wyobraźnią, która daje o sobie znać nawet wtedy gdy jest daleko od sceny.

"Rosco", rywal Oakesa, ma smutne oblicze, choć wywiózł remis z gorącego Brandon. - Powiedziałem chłopcom, że jeśli tak pojadą w finale z Wolverhampton, o ile oczywiście "Wilki" awansują, to nie mamy czego szukać i możemy zapomnieć o powtórce z 1967 roku. Roztrwonienie 10-punktowej zaliczki jest urągające dla zespołu, który mierzy w tytuł. Wolverhampton wypunktowałoby nas niczym zawodowy bokser, gdybyśmy pozwolili sobie na taką zapaść. Oczekuję, że na Abbey Stadium będziemy drużyną z sezonu regularnego - mówił po meczu w Coventry Alun Rossiter. Menedżer "Rudzików" jest przekonany, że dwójka liderów potraktuje bardzo poważnie start w rewanżu. Leigh Adams i Matej Zagar otrzymali powołanie do występu w Elite League Riders Championship. 2 października na torze w Coventry "Lejek" i "Drwal" będą walczyć o miano najlepszego jeźdźca ligi. Tytułu broni wracający po kontuzji barku Jason Crump (Belle Vue). "Rosco" wie, że Adams ostrzy sobie zęby na tytuł ELRC, bo nigdy go nie zdobył, a chciałby dołączyć do listy triumfatorów, która lśni od gwiazd. Barry Briggs, Ole Olsen, Peter Collins, Erik Gundersen, Hans Nielsen, Kenny Carter, Per Jonsson, Sam Ermolenko - blask wielkich mistrzów musi robić wrażenie. Leigh nie ukrywa, że chciałby wygrać 2 października w Coventry, ale kładąc na wadze oba tytuły, bardziej kusi go zwycięstwo w Sky Sports Elite League.

Współwłaściciel Swindon Robins, Gary Patchett przywołuje pewien kwietniowy dzień, aby obudzić w zawodnikach determinację. - W czwartek, 9 kwietnia podejmowaliśmy Coventry. Jurica Pavlic leżał w swoim pierwszym wyścigu po kolizji z Olly Allenem. Chorwat wstał, otrzepał się, wygrał w powtórce, a przez cały wieczór uzbierał 11 oczek. Pokonaliśmy wtedy Coventry różnicą 17 punktów, a tuż po ostatnim wyścigu rozszalała się potężna burza. Mieszkam w środkowej Anglii, więc wiedziałem, że nie ma szans, aby zaplanowany na 10 kwietnia rewanżowy mecz serii A mógł dojść do skutku. Padało przez całą noc i cały dzień. Imprezę odwołano, a w nowym terminie byliśmy górą. Nie chcę zaklinać niebios i prosić o deszcz, bo wierzę, że bez pomocy sił przyrody jesteśmy w stanie awansować do finału - rzuca Patchett, który wciąż miło wspomina wizytę w Rybniku podczas zawodów Drużynowego Pucharu Świata w 2006 roku. Czy przypowiastka o Chorwacie pobudzi "Rudziki" do walki, skoro Juricy nie ma już w składzie Swindon? Bałkańska porywczość potrafi być remedium na dolegliwości związane ze stabilizacją formy, ale gospodarze muszą uważać na Rory Schleina, który przed opadami deszczu wykręcił 10 punktów na Abbey Stadium w pamiętny wieczór 9 kwietnia…

Peter Karlsson nie martwi się o to, że nad torem Lakeside Hammers otworzą się niebiosa. On wie, że Cook przygotuje tor równy jak stół. "Pikej" jest pod doskonałą opieką lekarza piłkarskiej reprezentacji Szwecji. W Goeteborgu trwa walka z czasem. W tym pięknym szwedzkim mieście skrojonym na miarę Amsterdamu i pachnącym muzyką czeskiego kompozytora Bedrzicha Smetany, do pełni sił dochodzi Peter Karlsson. Po złamaniu obojczyka w pierwszym spotkaniu, Szwed jest potrzebny "Wilkom" w rewanżu, dlatego już we wtorek rano siedział w samolocie lecącym z Wysp do Goeteborga. Wolverhampton jest dalekie od bagatelizowania siły Lakeside. - Fakt, że jesteśmy jedyną drużyną, która pokonała "Młoty" na ich torze w tym sezonie, nie ma żadnego znaczenia. Davidsson jest w znakomitej formie, Shields potrafi ośmieszyć u siebie największych mistrzów speedwaya, a Joonas i Kauko też znają zakamarki własnego toru. Będzie ciężko, pomimo 20 punktów zaliczki - przewiduje Peter Adams. Menedżera "Wilków" nieco uspokaja świetna forma "Skóry" i Woffindena. Tai błyszczy nie tylko w Sky Sports Elite League. Świetnie ściga się również w szwedzkiej Elitserien, gdzie wraz z Adamem broni barw Vargarny Norrkoeping. "Mały wilczek", jak mawia o Woffindenie Greg "Herbie" Hancock jest skoncentrowany na walce o tytuł drużynowych mistrzów Anglii, ale pamięta również o czekającym go starcie w Gorican. 3 października na torze zbudowanym przez Zvonimira Pavlica, odbędzie się finał Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Przed rokiem w Pardubicach Tai latał na silnikach przygotowanych przez maestro Michaela Lee, mistrza świata z Ullevi z 1980 roku i komplementował pracę "szaf". Szkopuł w tym, że Tai dopasował się do nawierzchni toru dopiero podczas zawodów o Zlatą Prilbę. To uroczy chłopak. Nie przejął się 15 miejscem w Pardubicach, bo życie ma w sobie wiele kolorów. Tai uczy się języka polskiego z lekkością, bez przymusu. To zodiakalny Lew, więc jak każdy kociak chodzi własnymi ścieżkami i potrzebuje rozwinąć skrzydła. Nie wolno go ograniczać ani blokować. On sam dojrzewa do sukcesu. Nie jest typem zawodnika, który odpuści sobie rewanż w Lakeside mając na horyzoncie finał juniorski w Gorican. Tai ma mentalność profesjonalisty. - Gdy notujesz dobre występy, a później przychodzi kiepski dzień i jedziesz tak słabo jak ja w Pardubicach, to jest ci bardzo przykro. Zawsze jest jednak kolejny wschód słońca, są wokół ciebie przyjaciele, można się uśmiechnąć i zapomnieć o niepowodzeniu. Czym byłoby życie, gdybyśmy odnosili same sukcesy? - wymownie pyta Tai. Z tą maksymą i filozofią życia zgadza się kumpel Taia, rodowity częstochowianin pracujący w teamie Rune Holty, Krzysztof Nyga. - Musi być trochę słońca i trochę deszczu, Tomasz - rzuca zodiakalny Wodnik, nie przerywając pracy przy motocyklach Holty.

Na promyk słońca liczy inny Wodnik, obdarzony w Ostrowie Wielkopolskim cudną ksywą "kilo karpi", Fin urodzony w Sztokholmie, Joonas Kylmaekorpi. Jego zerowy dorobek na Monmore Green był zaskoczeniem, ale podobnie jak jego rodak Kauko Nieminen, zapowiada, że na swoim torze, nie dojdzie do powtórki z rozrywki. Dobroduszny Joonas żartował, że "razem z Kauko pojechaliśmy po fińsku". Cóż to oznacza w ustach Kylmaekorpi? To taka przyjacielska aluzja do postawy Jari Makinena. Jari Makinen to nowo pozyskany przez Somerset Rebels zawodnik z Krainy Tysiąca Jezior. Makinen stawia pierwsze kroki na Wyspach. 10 września Jari zaliczył 3 zera i upadek w wyjazdowym meczu z Sheffield Tigers. Nazajutrz Makinen przybrał szaty gospodarza i ścigał się u siebie na Oak Tree Arena w Somerset i ponownie zaliczył 2 zera, upadek i wykluczenie za przekroczony limit 2 minut. Dwa wieczory, dwa zera - oto dorobek Makinena. Joonas wierzy, że nie będą kroczyć ścieżką rodaka i nie powstanie nowy cykl pt. "prawo Makinena".

Rewanżowe mecze półfinałów play-off zapowiadają się arcyciekawie. Australijczyk Mark Webber, kumpel Jasona Crumpa, gościł kilka razy w roli kibica na Abbey Stadium w Swindon. Webber nie przegapi więc okazji, aby w dawnej kolonii brytyjskiej, gorącym Singapurze, nie poszukać pubu z dostępem do Sky Sports. Wówczas będzie mógł zasiąść przed ekranem i śledzić wyczyny chłopców, których autentycznie podziwia za determinację, odwagę i szaleństwo. Jak mawia Tai Woffinden: "puszka Red Bulla i heja". Miłego oglądania.

Tomasz Lorek

Komentarze (0)