Żużel. Sparta miała już gotowe wzmocnienie. Debiut zablokowały przepisy

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Daniel Bewley na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Daniel Bewley na prowadzeniu

Sparta Wrocław do meczu w Gorzowie podeszła osłabiona brakiem Gleba Czugunowa, a ze względu na brak zmienników, szansę na występ w jednym biegu otrzymał Mateusz Panicz. Okazuje się, że wrocławianie mieli inny plan, ale transfer zablokowały przepisy.

Choć Betard Sparta Wrocław ma w tym roku rekordowo szeroką kadrę, a kilku zawodników w ekipie zgłoszonej do U-24 Ekstraligi radzi sobie zaskakująco dobrze, to na ostatni wyjazdowy mecz, pierwsza drużyna musiała pojechać w sześcioosobowym składzie. Szansę na jeden występ dostał Mateusz Panicz, który akurat spisuje się poniżej oczekiwań i nawet najwięksi optymiści nie dawali mu zbyt dużych szans na choćby jeden punkt.

Okazuje się, że od momentu kontuzji Gleb Czugunow, wrocławianie robili wszystko, by dać szansę na debiut dla 23-letniego Lukasa Baumanna.

- Sztab szkoleniowy uznał, że drużynę mógłby wzmocnić Lukas Baumann z ekipy U-24. Jego wiek, ale i umiejętności na to jasno wskazywały. Został wysłany aneks do umowy, a także uiszczona opłata. Niestety, ułomność regulaminu spowodowała, że ten aneks wejdzie w życie po 10. rundzie PGE Ekstraligi, w kolejnym okienku transferowym. Sytuacja jest o tyle dziwna, że zgodnie z przepisami wypożyczyć Baumanna możemy w każdej chwili, ale wprowadzić do naszej pierwszej drużyny już nie, bo zawodnik nie trafił do nas w podstawowym oknie transferowym w listopadzie, tylko w lutym, gdy okazało się, że drużyna Wolfe Wittstock nie otrzymała licencji - mówi rzecznik prasowy Sparty, Adrian Skubis.

ZOBACZ WIDEO Kontuzje w ostatnich dwóch latach zabrały mu walkę o tytuł. Teraz ma plan "krok po kroku"

Sytuacja faktycznie wygląda bardzo dziwnie, bo przecież zespoły startujące w U-24 Ekstraliga miały być naturalnym zapleczem do pierwszej drużyny, a najlepsi zawodnicy mieli płynnie przechodzić z młodszej kategorii do startów z czołowymi żużlowcami świata.

W przypadku Baumanna i Sparty pewnie by tak było, gdyby nie fakt, że do podpisania kontraktu nie doszło w jednym z oficjalnych okien transferowych. Choć transfery do zespołu rezerw można dokonywać cały rok, to z zespołu rezerw do pierwszego składu zawodnicy mogą trafiać tylko w wyznaczonych okresach. Jeszcze kilka tygodni temu nikt z władz Sparty nie brał na poważnie możliwości debiutu Niemca w elicie, a przez to nie pomyślano o zgłoszeniu go w czasie okna transferowego. Kolejną szansę klub będzie mieć dopiero podczas najbliższego, po nadchodzącym meczu.

Jeszcze podczas niedzielnego Magazynu PGE Ekstraligi w Canal+, Jacek Gajewski sugerował, że błąd popełnili wrocławianie, którzy po prostu mogli chcieć zaoszczędzić dwa tysiące złotych na zgłoszeniu zawodnika, który w normalnych okolicznościach nie miał szans na debiut w elicie.

Z tak postawioną sprawą nie zgadzają się jednak wrocławianie. - Dziwię się też, że niektórzy eksperci tak łatwo oceniają nasze postępowanie, nie mając żadnej wiedzy na ten temat. Sugerowanie, że nie zrobiliśmy tego, bo żałujemy dwóch tysięcy złotych było w tym wypadku totalnie nie na miejscu i mija się z prawdą - dodaje Skubis.

Warto dodać, że w przypadku problemów zdrowotnych Czugunowa, Baumann był tak naprawdę jedyną alternatywą. W pierwszym składzie musiał być wystawiony Polak, a ewentualny zawodnik zagraniczny byłby ustawiony pod numerem 8. Nick Skorja, Sandro Wassermann, czy Jack Smith nie mogli zostać wystawieni ze względu na limit 23 lat, a pozostali wrocławscy juniorzy nie mają odpowiednich umiejętności, by wystąpić w choćby jednym wyścigu PGE Ekstraligi.

Źródło artykułu: