Kamil Kołsut: Rosjanie jak Lance Armstrong, Thomas Bach odpalił bombę atomową (komentarz)

Getty Images / Doug Pensinger / Na zdjęciu: reprezentacja Rosji podczas igrzysk w Soczi
Getty Images / Doug Pensinger / Na zdjęciu: reprezentacja Rosji podczas igrzysk w Soczi

Thomas Bach wreszcie odpalił bombę atomową. Szkoda że przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego dojrzał do tego o dwa lata za późno. W walce z dopingiem nie ma miejsca na litość.

Reprezentacja Rosji została wykluczona z udziału w przyszłorocznych zimowych igrzyska olimpijskich. Jej sportowcy będą mogli wystartować w Pjongczang pod neutralną flagą, jeżeli wypełnią minimum kwalifikacyjne oraz udowodnią, że w przeszłości nie byli karani za doping, ani nigdy nie naruszyli w tej kwestii przepisów. To furtka, by oszczędzić niewinnych. Tych jest niewielu.

W Rosji istniał złożony system manipulowania wynikami testów dopingowych przed oraz podczas ostatnich zimowych igrzysk w Soczi. I nie dam wiary zawodnikowi, który będzie się zarzekał, że przez lata ani się z nim nie zetknął, ani o nim nie słyszał.

Jedni grzeszyli czynnym uczestnictwem, inni milczącym przyzwoleniem.

Działalność komisji prowadzonej przez Denisa Oswalda - bada ona próbki moczu pobrane od sportowców - sprawiła, że Rosjanie stracili już 11 z 33 medali wywalczonych w Soczi. A to nie koniec, śledztwo wciąż trwa.

ZOBACZ WIDEO: Michał Bugno: Rosjanie absolutnie zasłużyli na wyrzucenie z
igrzysk

Komisja dopingu nie udowodniła nikomu. Poszlaki wskazujące na oszustwo były jednak tak mocne, że winę uznano za bezsporną. Trochę jak z kolarzem Lancem Armstrongiem - symbolem dopingu, którego przecież też oficjalnie nigdy na zabronionym wspomaganiu nie złapano.

Ważniejsze dla decyzji MKOl były wnioski z działalności komisji Samuela Schmida. Ta skupiała się na badaniu systemu i potwierdziła, że krycie dopingu było w Rosji usankcjonowane na poziomie państwowym. A do tego władze kraju za żadne skarby nie chciały się przyznać.

Rosjanie szli w zaparte. Udawali cnotliwych i zostali ukarani. Zarówno za oszustwo, jak i za pychę.

Igrzyska będą zdrowsze, igrzyska będą czystsze. Szkoda tylko, że Bach - dający twarz 15-osobowemu komitetowi wykonawczemu - na radykalny ruch zdecydował się dopiero teraz. Przed IO w Rio de Janeiro przewodniczący MKOl przestraszył się i położył uszy po sobie, cedując prawo do dyskwalifikacji Rosjan na federacje. Utwierdził fikcję, jakoby z ich sportem było wszystko w porządku.

- To opcja nuklearna. Jej wynikiem są śmierć i zniszczenie. A to nie są wartości, które wspiera ruch olimpijski - słyszeliśmy wówczas z jego ust.

Przed Rio kary spadły tylko na ciężarowców i lekkoatletów. Teraz Bach odpalił bombę. Nawet, jeśli Władimir Putin pozwoli rodakom na wyjazd do Pjongczang, a jeden z nich sięgnie złota, podczas dekoracji czeka go upokorzenie. Nie usłyszy ojczystego hymnu, stanie pod neutralną flagą. Kiedy w podobnych okolicznościach mistrzynią świata w skoku wzwyż została Maria Lasitskene, było mi jej po ludzku szkoda.

Podczas wojny często cierpią niewinni. W walce z dopingiem nie ma jednak miejsca na litość.

Autor na Twitterze:

Źródło artykułu: