Według doniesień "New York Times", doping miało przyjmować kilkudziesięciu rosyjskich zawodników startujących na igrzyskach olimpijskich w Soczi w 2014 roku. W tej grupie miało się znaleźć nawet 15 medalistów.
W aferę wplątane miały być również rosyjskie służby specjalne. Pracownicy Rosyjskiej Agencji Antydopingowej (RUSADA) mieli w tajemnicy opróżniać buteleczki z próbkami moczu tamtejszych sportowców, a potem zastępować je pobranymi kilka miesięcy wcześniej.
Światło na sprawę rzucają również Norwegowie. Według nich Rosjanie nie chcieli, by do Soczi przylecieli norwescy kontrolerzy antydopingowi. - Nasi eksperci byli przeszkoleni i gotowi do wylotu. Rosjanie powiedzieli, że to nie jest konieczne - przyznał szef Norweskiej Agencji Antydopingowej, Anders Solheim.
ZOBACZ WIDEO Tajner: U skoczków dawno nie było takiego zaangażowania (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Norwegowie współpracowali z RUSADA wiele lat przed igrzyskami w Soczi. Później klimat wzajemnych relacji poważnie się ochłodził. - Przez pierwsze trzy lata kooperacja była dobra, przez ostatnie trzy lata doświadczaliśmy rosnącej bariery. Nie było więcej okazji do spotkań, w listopadzie-grudniu 2013 roku usłyszeliśmy, że Rosjanie nie chcą norweskich kontrolerów w Soczi - dodał.
Najnowsze rewelacje kładą się cieniem na całym rosyjskim sporcie. Wśród osób oskarżonych o doping wymienia się między innymi mistrza olimpijskiego z Soczi Aleksandra Legkowa. 32-letni biegacz, podobnie jak inni, odpiera zarzuty. Informacje przekazane "New York Times" przez byłego szefa laboratorium antydopingowego w Moskwie, Grigorija Rodczenkę, nie pozostawiają jednak wątpliwości.
- Jestem zszokowany. Ta sprawa nie może pozostać bez konsekwencji - powiedział NRK członek MKOl, Gerhard Heiberg.