Daniel Ludwiński: Przed nami nowy, olimpijski sezon. Jak fińska kadra przygotowywała się do niego? Gdzie odbywały się zgrupowania?
Aino Kaisa Saarinen: W okresie od czerwca do października byliśmy w Sognefjellet, Meraker, Aure, Vuokatti i dwukrotnie w Ramsau. Ponadto trenowałam w Rovaniemi i Olos, a wcześniej, w lecie, byłam jeszcze na treningowym obozie w Toblach.
W ubiegłym sezonie nie startowałaś w zawodach Pucharu Świata w Whistler, które były próbą przedolimpijską. Czy mimo to miałaś już okazję zobaczyć trasy, na których podczas igrzysk toczyć się będzie walka o medale?
- Tak, pojechaliśmy tam pod koniec kwietnia i spędziliśmy kilka dni.
Jak więc oceniasz te trasy?
- Są dla mnie dobre, wymagające, ale zarazem bez trudnych zjazdów. Mogę powiedzieć, że lubię trasy w Whistler.
Już dziś wiadomo, że część zawodników ma zamiar zrezygnować z niektórych startów w Pucharze Świata z uwagi na ich zdaniem zbyt rozbudowany kalendarz bezpośrednio przed przed igrzyskami olimpijskimi. A jakie są twoje plany?
- Ja również rezygnuję z części biegów. Nie pojadę do Duesseldorfu, Rybińska i Canmore.
Niedawno postanowiłaś, że na swojej stronie internetowej będziesz publikować wyniki swoich testów antydopingowych. Skąd taki pomysł?
- Chcę pokazać i udowodnić wszystkim, że można odnosić sukcesy bez stosowania dopingu, tak jak jest w moim przypadku. Ponadto pragnę zwiększyć wiedzę fanów narciarstwa na temat ilości testów, które są wykonywane. System działa bowiem bardzo dobrze i wszystkie jesteśmy kontrolowane naprawdę często.
Twoja koleżanka z reprezentacji Virpi Kuitunen jakiś czas temu zaproponowała, że dobrym sposobem na walkę z dopingiem byłyby specjalne mikrochipy pod skórą sportowców. Co sądzisz o takim rozwiązaniu? W Polsce Justyna Kowalczyk je poparła.
- Cóż, byłaby to świetna idea, jednak w praktyce wymagałaby zmian w prawie wszystkich państw, co byłoby czymś trudnym i wymagającym, a poza tym czasochłonnym. Myślę więc, że obecny system Światowej Agencji Antydopingowej jest dobry. Chciałabym jednak, żeby były wyższe kary dla tych, którzy zostaną przyłapani na stosowaniu niedozwolonych środków.
Kilka tygodni temu czołowy fiński biegacz Matti Heikkinen zachorował na świńską grypę. Czy w związku z tym w Finlandii zdecydowano się na zaszczepienie pozostałych reprezentantów kraju? W niektórych państwach taka decyzja zapadła.
- Mamy w Finlandii specjalny system, określony porządek szczepień. Wszyscy temu podlegamy.
Kto twoim zdaniem będzie szczególnie liczył się w rozpoczynającym się sezonie? Czy do czołówki może dołączyć ktoś nowy?
- Najprawdopodobniej będą to te same zawodniczki, co w zeszłym roku.
Gdy zaczynałaś karierę nie było jeszcze Tour de Ski, World Cup Final, a biegi masowe nie były tak liczne jak dziś. Czy twoim zdaniem te wszystkie nowości są dobre dla biegów narciarskich?
- Tour de Ski jest z pewnością dobry. Ale World Cup Final na koniec sezonu jest bardzo męczący i trudny dla zawodników. Jeśli się rozchorujesz w tym momencie tracisz wiele, gdyż w tych zawodach można zdobyć dużo punktów.
A sama wolisz rywalizować w biegach masowych, czy takich, gdzie start następuje indywidualnie co trzydzieści sekund?
- Zdecydowanie to drugie. Byłoby wspaniale, gdyby znów, tak jak dawniej, było ich więcej.
Kolejny nowy pomysł, który pojawił się kilka miesięcy temu, to etapowe mistrzostwa świata w latach, w których nie są rozgrywane imprezy mistrzowskie. Co sądzisz o takich rozgrywkach?
- Myślę, że to dobry pomysł. Dzięki temu również te sezony, gdy nie ma igrzysk czy mistrzostw świata, miałyby w kalendarzu prestiżową i ważną imprezę.
Na koniec wróćmy do ostatnich mistrzostw świata w Libercu, gdzie wywalczyłaś trzy złote medale. Jaka jest recepta na taki sukces? Myślisz, że będziesz w stanie go jeszcze powtórzyć?
- Wszystko jest możliwe. Konieczne jest być zdrowym w trakcie zawodów, ale wszystko musi wypaść perfekcyjnie nie tylko w twoim przypadku, dotyczy to także całego teamu, serwismenów. Jeśli to się uda, można uzyskać taki wynik.