- Wierzymy, że śmierć jest początkiem nowego życia - mówił odprawiający ceremonię pogrzebową Dominika Sikory ksiądz. W prawdziwość tych słów wierzy rodzina zmarłego zapaśnika, jego znajomi i przyjaciele, wierzą też wszyscy ci, którzy pożegnali Dominika, choć nawet nie było im dane minąć się z nim na ulicy. Ostatnie "do widzenia" powiedziało mu blisko pół tysiąca osób.
Oprócz najbliższych Dominika w ceremonii uczestniczyli m.in. młodzi zawodnicy Klubu Sportowego Sobieski Poznań. Klubu, do którego należał Sikora. Kilkunastu chłopców poznać było nietrudno. Wszyscy założyli klubowe białe koszulki, by powiedzieć "żegnaj" starszemu koledze z maty.
Dominik zasłużył na wyjątkowe pożegnanie. "Nigdy nie odmówił nikomu pomocy. Każdy zawsze mógł na niego liczyć. Mobilizował tych, którym brakowało motywacji" - brzmiała treść listu wyczytanego w imieniu przyjaciół Dominika Sikory.
Taki dobry chłopak
Zarówno w liście przyjaciół, jak i prywatnych rozmowach, przewijał się ten sam zlepek słów: "To był taki dobry chłopak".
- Znałem go od małego, w jednym domu mieszkaliśmy. Taki dobry chłopak, nikomu by krzywdy nie zrobił - mówił mi łamiącym się głosem jeden z byłych sąsiadów Dominika. By uczestniczyć w pogrzebie wrócił do Polski z Holandii. Tylko po to, by odprowadzić zmarłego zawodnika na miejsce spoczynku.
- Brutal, który mu to zrobił, szybko wpadnie - dodawał. Podejrzanym o ciężkie uszkodzenie ciała, które doprowadziło do śmierci Dominika Sikory, jest 42-letni Olgierd Michalski z Poznania. Policja otrzymała zgodę od Prokuratury na opublikowanie zdjęcia i danych mężczyzny (czytaj więcej tutaj).
Do tragicznych w skutkach wydarzeń doszło w nocy 26 stycznia. Sikora został znaleziony na Starym Rynku w Poznaniu. Monitoring pokazuje, jak zapaśnik idzie ulicą, a za nim podążają dwie kobiety i barczysty mężczyzna. Kolejna kamera pokazuje już leżącego 29-latka na ulicy.
Sikora trafił do szpitala z obrzękiem mózgu. Sportowca nie udało się jednak uratować - o jego śmierci poinformowano media 1 lutego. Zmarł dzień wcześniej.
Wieczny wojownik
"Zawsze walczył. Chciałby, byśmy zawsze walczyli dla niego. Zmartwiłby się, gdybyśmy odpuścili. Do zobaczenia na niebiańskiej macie" - słyszeliśmy w jednym z listów wyczytanych nad urną z prochami Dominika Sikory.
- Zawsze był uśmiechnięty, pełen zapału. Skromny, cichy, ale jednocześnie zaangażowany do walki. Tam, gdzie był, wprowadzał radość. Tak go zapamiętamy. Świetny zapaśnik, wspaniały kolega, oddany przyjaciel - mówił jeden z zapaśników, który sparował z Dominikiem.
- Smutek pozostanie na bardzo długo. Nas wszystkich - nie tylko rodzinę Dominika, ale cały świat sportowy i zapaśniczy - spotkała wielka tragedia. Pożegnaliśmy go o wiele za wcześnie - przyznał Marcin Olejniczak, były zapaśnik Klubu Sportowego Sobieski Poznań, a obecnie trener.
Sikora był zapaśnikiem, który walczył w stylu klasycznym w kategorii do 59 kilogramów. Na koncie miał medale mistrzostw Polski.
"And I think to myself, what a wonderful world! (z ang. "I myślę sobie tak, jaki cudny świat!")" - śpiewał Louis Armstrong w swojej hitowej piosence, która wybrzmiała z głośników już po tym, jak urna z prochami Sikory znalazła się na miejscu jego wiecznego spoczynku.