DTM: Honda i Toyota mogą dołączyć do stawki. Coraz mniej czasu na decyzję

Materiały prasowe / BMW / Na zdjęciu: Robert Kubica za kierownicą M4 DTM
Materiały prasowe / BMW / Na zdjęciu: Robert Kubica za kierownicą M4 DTM

Kierownictwo DTM robi wszystko, by uzupełnić listę startową serii po wycofaniu się Aston Martina. Rosną szanse na to, że w pierwszym wyścigu w Zolder udział wezmą Honda i Toyota. Wykluczone jest za to dołączenie do stawki Nissana.

W tej chwili lista startowa DTM w sezonie 2020 składa się z ledwie czternastu samochodów. To efekt wycofania się z rywalizacji szwajcarskiego zespołu R-Motorsport, który dysponował samochodami Aston Martina.

Stawkę można by uzupełnić prywatnymi zespołami, chociażby teamem finansowym przez Orlen, w którym znalazłby się Robert Kubica (czytaj więcej o tym TUTAJ), ale to całkowicie nie załatwia sprawy. Dlatego szefowie DTM szukają alternatywy.

Czytaj także: Brudne gierki Schumachera. Były szef Mercedesa zaprzecza

Według "Motorsport Magazin", zaawansowane są rozmowy z japońskimi producentami. Wprawdzie skreślono kandydaturę Nissana, ale do DTM mogą dołączyć Honda i Toyota. Zwłaszcza ta ostatnia marka ma mieć interes w tym, by rywalizować w niemieckiej serii wyścigowej, bo chce promować swój nowy model - legendarną Suprę.

ZOBACZ WIDEO F1. Dobra zmiana Roberta Kubicy. "Widać same plusy"

O tym, że współpraca DTM z Japończykami jest możliwa najlepiej świadczy fakt, że w listopadzie 2019 roku odbył się wyścig "Dream Race" na torze Fuji, gdzie rywalizowały również samochody azjatyckich producentów. Tyle że dołączenie Hondy czy Toyoty do stawki DTM miało pierwotnie nastąpić w sezonie 2021. Wycofanie się R-Motorsport i Aston Martina przyspieszyło rozmowy w tej sprawie.

Problem każdej ze stron polega na tym, że do inauguracji sezonu zostało niewiele czasu. Z oczywistych względów Toyota czy Honda nie wzięły udziału w grudniowych testach DTM dla młodych kierowców, gdzie rywale z Audi i BMW testowali już szereg nowych części pod kątem rywalizacji w roku 2020. Kolejne testy odbędą się już w połowie marca na włoskiej Monzy, a to oznacza, że obie firmy mają niewiele czasu, by się na nie przygotować.

Gerhard Berger, dowodzący serią DTM, może starać się przekonać Japończyków do tego, by wykorzystali najbliższy sezon do zbierania doświadczenia. Może ono zaprocentować w roku 2021, jeśli zespoły z Azji wyeliminują tzw. choroby wieku dziecięcego i pozbędą się awarii, które zwykle trapią nowe konstrukcje.

Czytaj także: Mick Schumacher musi być jak George Russell

O tym, że rywalizacja na najwyższym poziomie w DTM nie jest łatwa przekonał się właśnie Aston Martin, który w roku 2019 był debiutantem w stawce. Samochody brytyjskiego producenta, za które odpowiadał R-Motorsport, nie były tak konkurencyjne i niezawodne jak konkurencja z Audi i BMW. To przyczyniło się do tego, że po ledwie jednym sezonie zamknięto program startów w DTM.

Komentarze (1)
avatar
waldzior
28.01.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Kiedyś startowała Alfa Romeo. Akurat Robertowi by najbardziej pasowało :) Był jeszcze np Mercedes. Tylko problem w tym że mało czasu zostało i nowy zespół może nie zdążyć i będzie Williamsem DT Czytaj całość