Chociaż sezon 2021 w wyścigach motocyklowych nie dobiegł końca, to pochłonął już trzy ofiary. W ostatnich miesiącach zginęli Jason Dupasquier, Hugo Millan i Dean Berta Vinales. Każdy z nich miał przed sobą kawał życia. Motocykliści mieli odpowiednio 19, 14 i 15 lat.
"Umarli robiąc to, co kochali" - te słowa powtarzano za każdym razem. Jednak światowa federacja i organizatorzy wyścigów nie mają zamiaru zamiatać problemu pod dywan. Dorna, która stoi za mistrzostwami świata MotoGP i World Superbike, a także przedstawiciele FIM powołali specjalną grupę roboczą. Jej zadaniem jest poprawa bezpieczeństwa w wyścigach najmniejszych klas, w których często ścigają się 14/15-latkowie.
Koniec zmowy milczenia
- Wyścigi klasy Supersport 300 są najniebezpieczniejszą klasą w historii. Nie podoba mi się to. Boję się, gdy oglądam te wyścigi - słowa Lorisa Baza po tragicznym wypadku Deana Berty Vinalesa, do którego doszło w ubiegły weekend w Jerez, przerwały zmowę milczenia w motocyklowym świecie.
ZOBACZ WIDEO Prezes Motoru zdziwiony plotkami. Twierdzi, że to inny klub ma najwyższy budżet
Od kilku lat członkowie mistrzostw świata i niższych serii wiedzieli, że problem istnieje, że zawodnicy wyjeżdżają w jednej grupie i holują się. W razie jakiegokolwiek upadku szansa na uniknięcie wjechania w rywala jest zerowa. Były też sygnały ostrzegawcze - jak śmierć Afridzy Munandara w roku 2019 w Asia Talent Cup, czy śmiertelny wypadek Andreasa Pereza w Barcelonie w roku 2018.
W tej chwili w mistrzostwach świata juniorów Moto3 mogą się ścigać 14-latkowie, w Supersport 300 - 15-latkowie, w mistrzostwach świata Moto3 - 16-latkowie. Dysponują oni maszynami, które bez problemów rozpędzają się do ponad 225 km/h. Niskie koszty powodują też rozrost tych klas. Chociażby w Jerez w SSP300 rywalizowało 42 zawodników. - Problem jest taki, że mamy coraz więcej wypadków śmiertelnych, choć poziom bezpieczeństwa idzie do góry - zauważył Scott Redding, którego cytuje motorsport.com.
Zawodnicy mają kombinezony wypełnione poduszkami powietrznymi, lepsze kaski, poprawiła się infrastruktura torów. - Musimy zatem pomyśleć, co zmieniło się względem sytuacji sprzed 10-15 lat? Mogę wam powiedzieć. Wyścigi są tak wyrównane, że nie ma żadnych przerw między zawodnikami. Gdy masz chmarę 15-latków obok siebie, to tragedia może się wydarzyć w każdym momencie - stwierdził Redding.
Brytyjczyk wie, o czym mówi. W roku 2010 brał udział w incydencie podczas wyścigu Moto2 na torze Misano, w którym zginął Shoya Tomizawa. - To naznaczyło moje życie - przyznał motocyklista z Wysp.
Wyścigi stały się zbyt brutalne
Tegoroczne tragedie Dupasquier, Millana i Vinalesa miały jeden wspólny mianownik - po upadku zawodnicy jadący z tyłu nie mieli czasu na reakcję i wjechali w motocyklistów leżących na asfalcie. W wyższych kategoriach, gdzie zawodnicy nie jeżdżą w takich grupach, tego typu upadków praktycznie nie oglądamy.
Dlatego pojawił się pierwszy pomysł, by zawodnikom w najniższych klasach dać... mocniejszy sprzęt. Paradoksalnie, część zawodników nie odkręcałyby wtedy manetek do końca. W większym stopniu liczyłaby się technika jazdy i umiejętności.
Sam Valentino Rossi, żywa legenda wyścigów, dostrzegł problem niższych kategorii. Zawodnicy jadą w grupie liczącej po 10 motocykli, zderzają się łokciami, wypychają w zakrętach. - Wyścigi stały się zbyt agresywne - powiedział Rossi, który po sezonie 2021 kończy karierę.
Motorsport.com poprosił Dornę, która zarządza MotoGP i World Superbike, o komentarz do ostatnich tragedii. Hiszpańska firma nie chciała jednak zabierać głosu.
Koniec z wyścigami dziećmi?
Aby zostać profesjonalnym motocyklistą, mającym szansę na sukcesy, trzeba zacząć treningi jak najwcześniej. Włosi czy Hiszpanie siadają na małych motocyklach już w wieku 2-3 lat. To się nie zmieni. Tak jak przyszły piłkarz musi wyrabiać pewne nawyki jako dziecko, tak samo jest z motocyklistą.
Grupa robocza powołana przez Dornę i FIM chce jednak, aby nieco wydłużyć motocyklowe "przedszkole". Z nieoficjalnych informacji wynika, że jeden z pomysłów zakłada podwyższenie limitów wiekowych w kategoriach Moto3 czy Supersport 300. To zmusiłoby 13/15-latków do dalszego trenowania, unikania presji w zawodach rangi mistrzostw świata.
"W Wielkiej Brytanii nie możesz legalnie jeździć po drogach, dopóki nie ukończysz 17 lat. Minimalny wiek spożywania alkoholu to 18 lat. Nie możesz też mieszkać sam, aż do momentu ukończenia 18. roku życia. Te ograniczenia mają na celu chronić osoby niepełnoletnie. Czy podwyższenie limitu wiekowego w wyścigach nie byłoby czymś podobnym?" - zastanawia się dziennikarz Lewis Duncan w motorsport.com.
Szkolenie młodych talentów tak przyspieszyło, że obecnie już nastolatkowie docierają na najwyższy pułap wyścigów MotoGP. Przed laty nie zdarzało się to nawet najwybitniejszym. Valentino Rossi miał 21 lat, gdy znalazł się w klasie 500ccm z najmocniejszymi motocyklami. Mick Doohan, pięciokrotny mistrz świata MotoGP, miał 24 lata w momencie debiutu na maszynie 500ccm. Obecnie, w takim wieku, niektórzy już kończą kariery w królewskiej klasie, bo uważani są za mało perspektywicznych.
Michele Fabrizio, jeden z włoskich motocyklistów, po tragicznej śmierci Vinalesa, ogłosił zawieszenie kariery. Ma być to forma protestu na ostatnie wydarzenia. - Potrzebujemy systemu licencji, ale też konkretnych zasad i kar, które otrzymujesz, jeśli je złamiesz - powiedział Włoch.
- Kiedyś było tak, że dostałeś się do mistrzostw świata, gdy udowodniłeś, że masz odpowiedni talent. Teraz przychodzisz z walizką gotówki i dostajesz miejsce. Nie możemy mieć serii złożonych z 40 motocyklistów, którzy na dodatek nie są karani za popełnienie błędów - dodał Fabrizio.
Dobrze, że mówią o tym sami motocykliści, bo to zwiastuje zmiany, które są potrzebne. Tak, by tragedie Vinalesa, Millana czy Dupasquier nie poszły na marne.
Czytaj także:
Kierowca F1 wytoczył proces gigantowi. Dostanie pokaźne odszkodowanie
Czy zdążą na czas? Tor dopiero powstaje, a wyścig F1 w grudniu