Niezwykle nerwowa atmosfera panowała podczas Grand Prix Malezji na torze Sepang. Już na konferencji prasowej przed wyścigiem Valentino Rossi oskarżał Marca Marqueza, iż podczas wcześniejszych zawodów celowo zwalniał on tempo, aby blokować Włocha i w ten sposób pomóc w walce o tytuł Jorge Lorenzo.
W Malezji sytuacja się powtórzyła, a w jednym z zakrętów Rossi nie wytrzymał nerwowo i chciał przyblokować Hiszpana, ale doprowadził do jego upadku. "MM93" oskarżał Rossiego o celowe kopnięcie w motocykl, a na potwierdzenie jego słów Repsol Honda Team miała opublikować dane z telemetrii. - Nie spodziewałem się, że Rossi zdejmie nogę i kopnie w mój przedni hamulec, przez to straciłem przyczepność przodu i upadłem. Dla mnie nie ma znaczenia czy to był Valentino, czy inny zawodnik, on stracił kontrolę nad sobą - mówił po wyścigu w Malezji Marquez.
Rossi nie zgadzał się ze słowami mistrza świata z sezonów 2013-2014. - Nie chciałem jego upadku, nie kopałem go. Jeśli spojrzy się na ujęcia z helikoptera, to widać wszystko klatka po klatce. Może z boku to faktycznie wygląda jakbym go kopnął, ale jeśli zobaczymy nagranie w zwolnionym tempie, to Marquez najpierw dotyka kierownicą moją nogę i dlatego upadł - twierdził "Doctor".
Za wydarzenia z Malezji Rossi musiał startować z końca stawki w kończącym sezon wyścigu w Walencji, co miało ogromny wpływ na walkę o tytuł mistrzowski. Wprawdzie Włoch przebił się na czwartą pozycję, ale Grand Prix Walencji wygrał Lorenzo i to on sięgnął po mistrzostwo w sezonie 2015.
Przed startem nowego sezonu FIM chce zakończyć sprawę konfliktu na linii Rossi - Marquez. Federacja wspólnie z Hondą podjęła decyzję, że dane z telemetrii Hiszpana nie będą ujawniane, choć Japończycy zapowiadali, że zrobią to, gdy nadejdzie właściwy moment. - Spór jest już zamknięty. Prawda jest taka, że polemika na temat tych wydarzeń wzrosła do niespotykanego wcześniej poziomu. Z tego powodu poprosiliśmy wszystkich zaangażowanych w sprawę, aby powstrzymali się od angażowania w tę sytuację. W Walencji Honda poinformowała nas, że ma wszystkie dane z telemetrii na temat tego incydentu. Teraz wspólnie z nimi podjęliśmy decyzję, że ich nie opublikujemy, aby nie napędzać dalszej polemiki - powiedział Vito Ippolito, prezydent FIM.