Alex de Angelis nabawił się kontuzji podczas jednego z treningów przed wyścigiem o Grand Prix Japonii. Do wypadku reprezentanta San Marino doszło 10 października i od tego czasu przebywał on w Dokkyo pod ścisłą kontrolą lekarzy.
Początkowo stan 31-latka oceniano jako krytyczny, gdyż doznał on poważnych obrażeń kręgosłupa, głowy, płuc, żeber i obojczyka. Na szczęście u zawodnika IodaRacing Team nie doszło do przerwania rdzenia kręgowego. Jednak podczas transportu do San Marino de Angelis znajdować się będzie w pozycji pionowej, aby uniknąć wysiłku. Razem z motocyklistą w samolocie obecny będzie jego ojciec Vinicio.
De Angelis trafi do jednego ze szpitali w ojczyźnie, gdzie będzie blisko rodziny. - Wszystko idzie we właściwym kierunku. W końcu mogę wrócić do domu! Oczywiście, to tak naprawdę nie będzie mój dom, tylko szpital w San Marino, jednak będę mógł tam spotkać wszystkich przyjaciół. Będę mógł rozmawiać po włosku z pracownikami szpitala, to też jest bardzo ważne - powiedział 31-latek.
De Angelis zdaje sobie sprawę, że w ostatnich tygodniach lekarze w Japonii wykonali ciężką pracę, aby jego powrót do San Marino był możliwy. - Chcę im podziękować za pomoc. Podziękowania należą się również mojej rodzinie, szefowi mojego zespołu i szefowi kliniki mobilnej MotoGP, który był przy mnie i czuwał w japońskim szpitalu. To on koordynował wiele prac japońskich kolegów po fachu i to samo będzie robić po powrocie do San Marino - dodał zawodnik IodaRacing Team.
Poważna kontuzja zmusiła de Angelisa do przedwczesnego zakończenia sezonu, ale 31-latek ma nadzieję, że w przyszłości będzie mu dane z powrotem startować w MotoGP. - Jest mi przykro z powodu tego co się stało, bo chciałem odbyć piękną azjatycką podróż po kolejnych krajach. Nie mogę jednak narzekać, bo choć mam poważne obrażenia, to umożliwiają mi one dalsze starty na motocyklu w przyszłości. Dlatego jestem szczęśliwy. Czeka mnie długa i trudna rehabilitacja, a chciałbym usiąść na maszynie jak najszybciej to tylko możliwe - stwierdził.
Równocześnie reprezentant San Marino chciałby się pojawić na kończącym sezon wyścigu w Walencji, który odbędzie się w listopadzie. - Nie ukrywam, że chciałbym być z wszystkimi w Walencji. Jeśli to tylko będzie możliwe, to przywitam się z wszystkimi w padoku, odwiedzę klinikę mobilną. Nie chcę o nikim zapomnieć, więc dziękuję wszystkim, którzy przysłali do mnie wiadomości ze wsparciem. Życzeń było mnóstwo, zarówno w mediach społecznościowych, jak i tych składanych osobiście. Widzieć ile osób cię wspiera w trudnej sytuacji, to jest coś fantastycznego. Byłem przykuty do łóżka, nudziło mi się i zajmowałem sobie czas czytaniem tych wszystkich wiadomości. Dziękuję wam, niedługo wrócę! - zakończył de Angelis.