Brownlee w weekend wziął udział w zawodach triathlonowych w Yokohamie. Zajął 42. miejsce ze stratą sześciu minut i 56 sekund do zwycięzcy. Jego wynik z pewnością byłby dużo lepszy, gdyby nie pech na końcówce odcinka rowerowego.
Rywalizacja odbywała się przy mocno padającym deszczu. Na jednym z zakrętów Brytyjczyk zauważył upadającego rywala i żeby go uniknąć, wjechał prosto w pobocze i przeleciał przez barierki.
Fatalnie to wyglądało. Brownlee jakimś cudem zdołał się jednak pozbierać. Zauważył, że rower ma skręconą kierownicę i nie da się go naprawić, więc zarzucił go na ramię i tak biegł przez kilometr do strefy zmiany.
- Miałem szczęście, że nie połamałem obu obojczyków - przyznał po wszystkim 27-latek.
[b]Zobacz heroiczny bój Jonathana.
[/b]
A tak wyglądał jego rower po kraksie.
To nie pierwszy raz, gdy Brownlee pokazał, że nigdy się nie poddaje. Srebrny medalista olimpijski z Rio we wrześniu zeszłego roku dobiegł do mety World Triathlon Series w Meksyku z pomocą brata Alistaira, mimo że był skrajnie wyczerpany i ledwie trzymał się na nogach.
ZOBACZ WIDEO: Michał Kwiatkowski: To był dla mnie szok. Długo nie będę mieć takiego przeżycia