[b]
Z Tokio - Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty[/b]
Patryk Dobek musiał się nieźle napocić, aby wywalczyć awans do półfinału biegu na 800 m na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Choć długo prowadził w swoim biegu, ostatecznie finiszował na trzeciej pozycji.
Po kilku minutach naszego zawodnika dopadło ogromne osłabienie. Polak musiał przez kilkanaście minut siedzieć na schodach, pojawiły się też wymioty.
ZOBACZ WIDEO: Coming out polskiej wioślarki podczas wywiadu. "Chciałabym żeby każdy na to spojrzał normalnie"
- To się zdarza. Czasami organizm tak reaguje, choć przecież wynik nie był jakiś wybitny. To są sekrety fizjologii - powiedział dziennikarzom po fakcie. I dodał, że spodziewa się bury od trenera Zbigniewa Króla.
- Trener na pewno mnie zjedzie, bo nie zrealizowałem taktyki. Postanowiłem prowadzić bieg, choć nie lubię tego robić. W końcówce na dodatek zostałem zaskoczony przez dwóch rywali i na ostatniej prostej musiałem się nieźle wysilić.
Przed półfinałem jest jednak optymistą. - Jestem pewny że do półfinału wszystko będzie dobrze. Tam nie będzie można robić błędów.
Jeszcze lepiej od Dobka spisał się Mateusz Borkowski, który w swoim biegu był drugi i także jest już w półfinale.
- Jestem bardzo szczęśliwy, spełniłem marzenie, wziąłem udział w igrzyskach i awansowałem do półfinału. Czuję, że jestem w życiowej formie. Na treningach udało mi się pobić nieoficjalny rekord Polski. Tu oczywiście dochodzi stres, ale to dobra prognoza - mówił szczęśliwy biegacz.
Z Borkowskiego biła pewność siebie i wiara w awans do finału. - Na pewno będzie bardzo ciężko, każdy będzie biegł na maksa. Ale czuję się bardzo dobrze - zakończył.
Czytaj także:
Tokio 2020. Dramaturgia podczas eliminacji. Tylko jeden Polak z awansem
Co oni narobili?! Z tego będzie medal!