Z Tokio - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
Polscy koszykarze 3x3 prowadzili z Chinami już 19:15 i wydawało się, że wygrana w tym meczu jest już tylko formalnością. Od tego momentu Biało-Czerwoni zaczęli forsować rzuty z dystansu, a rywale skrzętnie to wykorzystali. Nie tylko doprowadzili do remisu, ale na koniec to oni trafili zza łuku i wydarli zwycięstwo.
- Przegraliśmy wygrany mecz. Powinniśmy do końca zachować zimną krew, grać konsekwentnie, a każdy starał się być bohaterem w tym meczu. Nie o to chodzi.
Trzeba było zagrać dwa razy za jeden, albo spenetrować, odrzucić i mielibyśmy otwarte pozycje - skomentował po spotkaniu Paweł Pawłowski w rozmowie z WP SportoweFakty.
W całym meczu Polacy oddali aż 21 rzutów z dystansu i trafili tylko sześć (29 procent). - Jesteśmy drużyną, która z tego żyje. To nasza broń. Nie możemy jednak oddawać rzutów przez ręce, tylko szukać otwartych pozycji. A jak rzucamy przez ręce, te rzuty są nieskuteczne - wytłumaczył Pawłowski.
- Mecz był całkiem niezły, zawaliliśmy końcówkę. Mieliśmy wygraną w kieszeni, kontrolowaliśmy końcówkę, a te przestrzelone rzuty się na nas zemściły - mówił z kolei Przemysław Zamojski. I zdradził, jakie były założenia zespołu na tę potyczkę. - Plan mieliśmy inny. Mieliśmy mijać z obwodu i punktować za jeden. Pospieszyliśmy się dwa razy z rzutami z dystansu i od tego zginęliśmy - zakończył
O 15:25 Polacy zagrają drugi mecz w tym dniu. Tym razem zmierzą się z Holandią.
Czytaj także:
- Tokio 2020. Dramatyczna końcówka Polaków! Co oni zrobili?!
- Z buta wjechał! Kapitalny debiut Luki Doncicia na igrzyskach olimpijskich
ZOBACZ WIDEO: Igrzyska pod znakiem obostrzeń. "Jesteśmy kontrolowani co kilka metrów"