Karolina Karasiewicz była jedną z rezerwowych w kolarskiej kadrze kobiet i liczyła na start w igrzyskach olimpijskich. Mimo że Polska dostała dodatkowe miejsce, to do Tokio pojedzie ktoś inny. Powód? Nie została w terminie zgłoszona do reprezentacji.
Zawodniczka nie ukrywała, że jest jej przykro. Sprawy nie chciała komentować, napisała nam jedynie, że jest jej przykro w związku z całą sytuacją. "Gazeta Pomorska" tłumaczyła, że doszło do fatalnego błędu, "który związkowi działacze nieudolnie próbowali zatuszować".
Łukasz Witczyk, WP SportoweFakty: Karolina Karasiewicz ostatnio, w czerwcu prezentowała wysoką formę, zdobyła dwa złote medale mistrzostw Polski, w jeździe indywidualnej na czas i wyścigu ze startu wspólnego. Marta Lach była - odpowiednio - 5. i 13. i to ona pojedzie na igrzyska. Jak pan to wytłumaczy?
Sebastian Rubin, wiceprezes PZKol: Należy zacząć od tego, że Marta Lach cały czas była w szkoleniu, w szerokiej, a później wąskiej kadrze. Jest drugą Polką, po Katarzynie Niewiadomej, sklasyfikowaną w rankingu UCI. Jest zawodniczką prezentującą bardzo wysoki poziom sportowy, ścigającą się na arenie międzynarodowej. Przejechała Giro d'Italia dla kobiet. Była cały czas rozważana jako ta zawodniczka, która ma startować jako druga. Wybór był między Anną Plichtą i Martą Lach. Skoro Marta nie załapała się na drugie miejsce, a jest rezerwową, to siłą rzeczy jest brana pod uwagę w pierwszej kolejności w przypadku, gdyby pojawiło się dodatkowe miejsce. Takie rozumowanie jest w pełni naturalne i logiczne. Potwierdzały to także słowa trenera, co zrobiłby w sytuacji konieczności dokonania wyboru między Martą Lach a Karoliną Karasiewicz. Ocena merytoryczna trenera była jasna, mówił, że postawi na Lach. Każdy z obecnych na zarządzie, w tym ojciec Karoliny Karasiewicz, doskonale wiedział, jakie jest stanowisko trenera w tej sprawie. Jak widać, nie wszyscy chcą się z tym pogodzić.
ZOBACZ WIDEO: Koniec współpracy polskich pływaków z prezesem PZP? "Potrzebujemy zmian, aby zapobiec rozwojowi w złą stronę"
No bo trudno zrozumieć, że ktoś, kto właśnie prezentuje znakomitą formę, dystansuje rywalkę w mistrzostwach Polski, nie był brany nawet pod uwagę co do wyjazdu na igrzyska. Dlatego określono to mianem skandalu.
Nie może być mowy o skandalu i porównywanie tej sytuacji do sytuacji pływaków jest daleko nie na miejscu. Jest to analogia absolutnie nieuprawniona i nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości.
Otoczenie Karoliny Karasiewicz i część mediów tak to jednak nazywają.
Nie wiem, na jakiej podstawie i czym kieruje się otoczenie zawodniczki. Sformułowanie, że Karolina Karasiewicz była pierwszą rezerwową, jest dla mnie kompletnie nieuzasadnione.
Jakie były kryteria przydzielania tej ostatniej nominacji olimpijskiej?
Podstawą jest stanowisko trenera kadry. Na posiedzeniu zarządu 1 lipca został zapytany, na którą z zawodniczek postawi w przypadku konieczności wyboru: Lach czy Karasiewicz? Bez cienia wątpliwości powiedział, że na Lach. Doprawdy enigmatycznym jest dla mnie rozumowanie, iż to Karolina Karasiewicz była pierwszą rezerwową. Niepotrzebnie ktoś z otoczenia zawodniczki wprowadza ją w błąd.
Pisano o kolejnej aferze, błędzie formalnym popełnionym przez PZKol. Karolina Karasiewicz nie była na czas zgłoszona do olimpijskiej kadry.
Moim zdaniem to nie jest żadna afera. To sytuacja, w której w sposób dalece nieuprawniony są wyciągane błędne wnioski. Stanowisko trenera kadry nie pozostawiało żadnych wątpliwości, jak wygląda sytuacja zawodniczki.
Czy PZKol ma sobie coś do zarzucenia w tej sprawie?
W środę 14 lipca otrzymaliśmy wiadomość z UCI o przyznaniu właśnie Polsce dodatkowego, trzeciego miejsca dla startu w wyścigu kobiet ze startu wspólnego. Dzięki sprawnej i owocnej współpracy z Polskim Komitetem Olimpijskim w ciągu 48 godzin dopełnione zostały wszelkie formalności niezbędne dla zapewnienia startu dodatkowej zawodniczki. Marta Lach złożyła w piątek olimpijskie ślubowanie, dzięki czemu w sobotę mogła wylecieć do Tokio. Ta sytuacja świadczy o tym, że wszelkie działania były wykonane z naszej strony - tu słowa podziękowania dla działu szkolenia - bez żadnej zwłoki, profesjonalnie i właściwie. Wykorzystaliśmy szansę, którą dał nam los.
Jaka przyszłość czeka Karolinę Karasiewicz w kadrze?
Na wspomnianym posiedzeniu zarządu, trener kadry szosowej wyraźnie powiedział, że widzi Karolinę Karasiewicz na mistrzostwach Europy oraz mistrzostwach świata, że jest dla niej miejsce. Zatem czekamy na jej występy na arenie międzynarodowej. Miejmy nadzieję, że tym razem Karolinie pójdzie lepiej niż w ostatnich latach.
Czytaj także:
Polska pływaczka nadzieją na medal w Tokio. Zobacz jej zdjęcia
Tokio 2020. Nietypowy problem organizatorów. Rozegranie zawodów wioślarskich i kajakarskich zagrożone