Wrócił tenis, którym Polka urzekła światową publiczność. Crossy nie do odbioru i piłki zagrane idealnie na linię. Wrócił charakter i złość po zmarnowanych piłkach. No i walka o każdą możliwość wywalczenia punktów. Niezależnie od tego, czy przegrywa się 0:40 czy wygrywa takim stosunkiem punktów.
Iga z dużą pewnością siebie "wypuszczała" rywalkę wysokimi piłkami, zwiększając ryzyko popełnienia błędu przez Estonkę. A błąd po tak teoretycznie łatwo zagranej piłce frustruje, dekoncentruje. Choć wciąż nie wszystko zagrało idealnie, to we fragmentach sobotniego meczu wreszcie mogliśmy zobaczyć Polkę w jej najlepszym tenisie. A to olbrzymia zmiana. Dokładnie na taką czekaliśmy.
A jeśli niedzielni fani tenisa powiedzą, że obok rewelacyjnych zagrań oglądali też piłki wysyłane w trybuny po banalnych serwisach rywalki, niech lepiej spojrzą na pewną statystykę. Otóż Iga jest jedyną w tym roku tenisistką, która dotarła co najmniej do czwartej rundy wszystkich turniejów wielkoszlemowych. To znakomita regularność. Szczególnie jak na 20-latkę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: świetna forma żony Kota. A zaledwie kilka miesięcy temu urodziła dziecko
W poniedziałek Polka zmierzy się z mistrzynią olimpijską Belindą Bencić. Polka w tym roku już pokonała Szwajcarkę. Triumf wywalczyła na lutowym turnieju w Adelajdzie. Ale nie ma żadnych wątpliwości, że to spotkanie będzie zupełnie inne.
Świątek w wypowiedzi po zwycięstwie z Estonką stwierdziła, że teraz może zagrać bez żadnych oczekiwań. To zapewne się nie uda, bo pokonanie mistrzyni olimpijskiej jest niezwykle kuszącą opcją. Szczególnie w meczu o ćwierćfinał US Open. Ale można być niemal pewnym, że będziemy świadkami wysokiej jakości tenisa i elektryzującego pojedynku z udziałem naszej reprezentantki. A to dla kibica wystarczająca zachęta, aby delektować się tenisem przed ekranem.