[b]
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Po meczu z Wierą Zwonariową w II rundzie Wimbledonu dużo jest zachwytu nad grą Igi. Słusznie, czy trochę przesadzamy z pochwałami?[/b]
Piotr Sierzputowski, trener Igi Świątek: Moim zdaniem bardzo dobrym meczem Igi był ten w pierwszej rundzie przeciwko Su-Wei Hsieh. Bardzo trudna przeciwniczka na trawie. Iga sama mówiła, że trudno było przewidzieć, gdzie i w jaki sposób polecą piłki po uderzeniach Tajwanki. A mecz przeciwko Zwonariowej? Był solidny. Myślę, że dużo prostszy i przyjemniejszy dla Igi. Doświadczona rywalka, ale już nie ta jakość. W końcówce przeciwniczka się postawiła, ale było już za późno. Swoje zrobił serwis, w tym sezonie Iga ma jeden z najlepszych w tourze, pod względem wygranych własnych gemów serwisowych zajmowała przed Wimbledonem trzecie miejsce. Jak ma przewagę dwóch przełamań, jest wysokie prawdopodobieństwo, że mecz zamknie.
Dla Igi ta część sezonu, która jest rozgrywana na trawie, nie jest w tym roku priorytetem. Przygotowania do niej były bardzo krótkie i skondensowane. A jednak gra Świątek na tej nawierzchni wygląda jak na razie bardzo dobrze. Wojciech Fibak powiedział, że Iga czuje trawę pod każdym względem. Zgodzisz się z nim?
Przede wszystkim ona bardzo szybko się adaptuje i to jej wielka siła. A co do trawy, jej relacja z nią to relacja z gatunku "miłość i nienawiść". Raz jest cudownie, innym razem słabo. Nie ma szarości, która jest w sporcie kluczowa. Wejście na przyzwoity poziom w dniu, kiedy nie idzie, jest dużą sztuką. Igę czeka jeszcze sporo pracy, zanim na trawie będzie potrafiła z czarnego zrobić szary. Według mnie, gdyby w jednym roku poświęciła sześć tygodni na treningi na tej nawierzchni, dałoby jej to dużo na całą karierę. Nie możemy jednak tak zrobić, więc ten proces zaprzyjaźniania się z trawą potrwa trochę dłużej. Myślę jednak, że za dwa, trzy lata, będzie czuła się na niej komfortowo niezależnie od tego, czy będzie miała dobry, czy zły dzień.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak się poprawnie śpiewa hymn narodowy
Jaki jest kłopot Igi z trawą?
W dużym skrócie: brakuje jej doświadczenia. W całym życiu grała na trawie może przez pięć tygodni. I o ile w juniorskim tenisie każdy spędza na tej nawierzchni tyle samo czasu, czyli prawie nic, tak zawodnicy i zawodniczki po wielu latach gry w tourze dużo lepiej trawę rozumieją, bo rok w rok przez miesiąc na niej grają. Iga ma wszystkie narzędzia, żeby rywalizować na trawie na najwyższym poziomie, tylko musi umieć je wykorzystać. A do tego jest potrzebny czas.
Ile czasu więcej niż Iga spędziła na trawie Irina-Camelia Begu, z którą Świątek zagra w trzeciej rundzie?
Tego nie wiem. Wiem, że jej sposób gry w tym momencie sprawdza się na trawie, bo ma bardzo dobrego slajsa. Jeśli jednak Iga będzie w stanie utrzymać taki poziom gry, jak w poprzednich rundach, ma szansę wygrać, rozegrać jeszcze jedno spotkanie i zdobyć w tym roku jeszcze więcej doświadczenia.
Ciebie tym razem nie ma z Igą w Londynie. Z powodów rodzinnych zostałeś w Polsce. Jak wygląda w czasie turnieju wasza współpraca na odległość?
Teraz jestem bardziej konsultantem niż trenerem. Na korcie z Igą nie popracuję, nie wrzucę jej piłek z koszyka, nie powiem jej, co technicznie robi dobrze, a co źle, bo trudno to ocenić oglądając mecz w telewizji. Skupiam się na przygotowaniu taktyki, razem z analitykiem szukam mocnych i słabych stron kolejnych rywalek, rozmawiam z Igą przed meczami przez telefon. Na razie te rozwiązania, które dla niej znajdujemy, sprawdzają się. Mecze wyglądają fajnie, sama zawodniczka jest z siebie zadowolona, ma duży luz.
Na miejscu, w Londynie, dowodzenie przejął trener przygotowania fizycznego Maciej Ryszczuk?
U nas w zespole podział ról jest nieszablonowy. Mamy wyćwiczone pewne rutyny, dlatego nikt nie musi dowodzić i podejmować decyzji. To, co wypracowaliśmy, działa również wtedy, kiedy nie ma mnie na miejscu. Jeżeli Maciek, Daria Abramowicz albo sama Iga potrzebują mojej konsultacji, to po prostu dzwonią.
Jak ci się ogląda mecze Igi w telewizji? Denerwujesz się bardziej niż na trybunach?
Tak. I bardzo mnie to zdziwiło. Od kiedy Iga weszła na tak wysoki poziom, nie ma mnie z nią na turnieju po raz pierwszy. Nie spodziewałem się, że mecz w telewizji będzie mnie kosztował więcej energii i wyzwoli więcej emocji niż mecz oglądany na żywo. Wiadomo, emocje są zawsze. Muszą być, bo oznaczają, że bardzo się angażujesz w to, co robisz, że zależy ci na dobrych efektach. Jednak i tak momentami dziwią mnie moje reakcje.
Jak zobaczyłeś na InstaStory, że Iga, Daria i Maciek za tobą tęsknią, zrobiło ci się miło?
Pewnie, że tak. Lubię tę ekipę, lubię razem z nią jeździć na turnieje. Mamy lepsze i gorsze chwile, ale jesteśmy ze sobą zżyci, trochę jak rodzina.
W jakim składzie polecicie do Tokio?
Jeszcze nie wiem. Muszę zadzwonić do Polskiego Związku Tenisowego i dowiedzieć się, w jakim składzie możemy lecieć. Nie mam ogromnego ciśnienia, żeby tam być, natomiast turniej olimpijski jest dla Igi bardzo ważny. Przed jego startem będzie miała w Japonii mały obóz przygotowawczy, więc trudno mi sobie wyobrazić, żeby mnie przy niej nie było. Przyznam jednak, że z mojej perspektywy igrzyska nie współgrają z WTA Tour. Za Tokio nie ma punktów do rankingu. Do 2016 roku były, teraz już nie będzie, co uważam za dużą stratę. Szkoda. Do wygrania jest jednak medal za reprezentowanie swojej ojczyzny, a dla wielu tenisistów to "Święty Graal". Niewielu jest takich, którzy mogą się nim pochwalić.
Czytaj także:
Znakomity Hurkacz nie dał szans Amerykaninowi. Polak wyrównał najlepszy wynik w Wimbledonie
Magda Linette zachwyca w Wimbledonie. Hiszpańska rewelacja Rolanda Garrosa następną rywalką Polki