Przy stanie 3:1 dla przeciwniczek, Pera zagrała smecza, który wylądował wyraźnie przed linią. Polka i Amerykanka, pewne zwycięstwa, schodziły już na przerwę. Nagle jednak okazało się, że punkty przyznano parze Barbora Krejcikova i Katerina Siniakova. Zamiast wyniku 2:3 było 1:4.
- Ten błąd nie zmienił zapewne losów spotkania, bo Czeszki miały dużą przewagę. Gdyby sytuacja zdarzyła się w superważnym momencie spotkania, np. w tie-breaku albo przy meczbolu, to wtedy moglibyśmy mówić o tym, że błąd wypaczył ostateczny rezultat - twierdzi Sidor. - Ale była to jednak stosunkowo istotna chwila. Zmieniała się kolejność serwowania. Inaczej się serwuje przy słabym wyniku. Przecież Linette i jej partnerka były przekonane, że wygrały, szły już na ławkę. Sędzia długo wstrzymywała się z decyzją.
Potem w internecie wybuchła burza. Wszystko przez zachowanie Krejcikovej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szalona końcówka meczu WNBA. Rzut rozpaczy i... zwycięstwo!
- Czeszka nie zachowała się fair. Prosiliśmy nawet naszego inżyniera, aby wypuścił nam fragment z całej sytuacji. Nie patrzyliśmy, gdzie wylądowała piłka, bo to było oczywiste, ale na to, co zrobiła Krejcivkova. Ona stała idealnie ustawiona. Wiedziała, gdzie wylądowała piłka, i jak zachować się po cwaniacku. Liniowa była zasłonięta, Siniakova poszła w górę - tłumaczy komentator.
I dodaje, że przy dużej prędkości w trakcie meczu trudno ocenić, gdzie dokładnie wylądowała piłka. "Pani ze stołka" nie wykazała się jednak intuicją. Były tenisista podkreśla, że podjęła decyzję, jakby nigdy nie miała do czynienia z tenisem.
- Przecież nawet tenisowe wyczucie podpowiada, co się stało. Wystarczy spojrzeć na ułożenie rakiety, jak jest poprowadzona, pod jakim kątem. Na podstawie tego możemy stwierdzić, co się stało, nie analizując nawet, gdzie dokładnie wylądowała piłka. Ja przy takiej sytuacji stojąc tyłem do gry, byłbym w stanie bez pudła ocenić 10/10 takich piłek, bo przez ponad 40 lat mam do czynienia z tenisem. Sędzia albo przysnęła albo zlekceważyła tę sytuację. A Krejcikova perfekcyjnie ją wykorzystała. Pytanie tylko, gdzie tu fair play i szacunek do przeciwniczki - grzmi Sidor.
Sytuację nazywa wydarzeniem na pograniczu skandalu. "Na pograniczu", bo nie miała ona miejsca w super ważnym momencie spotkania. Poza tym Czeszki były znacznie lepsze od polsko-amerykańskiego duetu. Nie zmienia to jednak faktu, że incydent kładzie się cieniem na postawie tenisistek.
- W tej dyscyplinie nie zdarza się często, aby zawodniczki czy zawodnicy oszukiwali. Wręcz czasem pytają się nawzajem, jak wyglądała sytuacja. Bardziej wierzą rywalkom niż sędziemu. Czasami wystarczy ruch powieki, mały gest i wszystko jest jasne. Bardzo rzadko neguje się opinię drugiego gracza. Jestem ciekaw, jak Linette do tego podejdzie. Wtedy zapewne była nieświadoma, co się stało. Ale kiedy obejrzą to sobie na nagraniu, będzie wszystko jasne - zauważa Sidor.
Wynik półfinału to ostatecznie 6:1, 6:2 dla reprezentantek naszych południowych sąsiadów.
Skandal w meczu Linette na Roland Garros! "To się w głowie nie mieści" >>
Świątek i Mattek-Sands czyli siła przyciągania >>