Epidemia koronawirusa spowodowała zmiany w kalendarzu ATP Tour. Rozgrywki zostały zatrzymane na początku marca, a przerwa potrwa co najmniej do 7 czerwca. W związku z tym zmieniono termin wielkoszlemowego Rolanda Garrosa, który miał odbyć się w dniach 25 maja - 7 czerwca, lecz zostanie rozegrany od 20 września do 4 października.
Decyzja organizatorów turnieju była szeroko komentowana w świecie tenisa. - Początkowo byłem zaskoczony tą informacją, ale myślę, że dużo lepiej będzie rozegrać Rolanda Garrosa w późniejszym terminie niż całkiem go odwołać - powiedział Andriej Rublow w rozmowie ze stacją telewizyjną Match TV.
Rosjanin nie podziela krytycznych opinii o przeniesieniu paryskiego turnieju na jesień. Argumentuje to kwestiami finansowymi. Roland Garros to jedna z najbardziej dochodowych imprez tenisowych w roku. Wprawdzie organizatorzy nie ogłosili, jaka będzie pula nagród najbliższej edycji, ale w zeszłym roku uczestnicy podzielili między sobą ponad 42,6 mln euro, a "startowe" za udział wynosiło 46 tys. euro. Dla porównaniu tenisista odpadający w I rundzie zawodów najniższej rangi w głównym cyklu (ATP 250) otrzymuje 6,9 tys. euro.
- Różnica między sportami zespołowymi a nami polega na tym, że tenisiści nie otrzymują miesięcznego wynagrodzenia. Nasze nagrody są uzależnione od wyników w turniejach. Jeśli nie gramy, absolutnie nic nie zarabiamy. Dlatego dobrze, że Roland Garros się odbędzie, bo oferuje dużo pieniędzy - podkreślił Rublow.
Juan Martin del Potro wrócił do kraju. Tenisista przechodzi kwarantannę
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"