Anderson przed tygodniem nie miał na swoim koncie ani jednego wygranego spotkania rangi ATP. Tym ciekawszy jest więc fakt, że w Las Vegas nie tylko przedarł się przez eliminacje, ale także bez straty seta w turnieju głównym awansował do półfinału. - Czuję się naprawdę świetnie - mówił sklasyfikowany w rankingu ATP na odległym, 175. miejscu Anderson. - Staram się wykorzystywać każdą nadarzającą się podczas spotkania okazję.
Walkę o finał stoczy z grającym z dziką kartą Robbym Gineprim. Amerykanin - co ciekawe - obok Czecha Radka Stepanka jest jedynym tenisistą, któremu po raz trzeci w tym sezonie udało się awansować do półfinału turnieju ATP. Jednak poprzednie dwa mecze półfinałowe (w Delray Beach oraz w San Jose) przegrał.
W zdecydowanie ciekawiej zapowiadającym się półfinale rozstawiony z numerem 4. Guillermo Canas zmierzy się z Samem Querreyem. Pierwszy z nich ograł w piątek amerykańskiego kwalifikanta Amera Delicia, z kolei Querrey rozprawił się z Francuzem Julienem Benneteau. - Grałem dobrze i w zasadzie wszystko mi wychodziło - mówił 20-letni Amerykanin, który z 10 lat starszym Canasem zmierzy się po raz pierwszy w karierze.
Wyniki ćwierćfinałów:
Guillermo Canas (Argentyna, 4) - Amer Delic (USA, Q) 6:4, 6:4
Sam Querrey (USA) - Julien Benneteau (Francja) 7:5, 6:2
Kevin Anderson (RPA, Q) - Jewgienij Korolew (Rosja) 6:2, 6:0
Robby Ginepri (USA, WC) - Ernests Gulbis (Łotwa) 6:1, 6:2