Od lat organizatorzy tenisowych turniejów walczą z korupcją. Zawodnicy nadal otrzymują propozycje ustawienia meczów i część korzysta z nich, dzięki czemu zarabiają pieniądze pozwalające im się utrzymać. Sprawa dotyczy zawodników stawiających pierwsze kroki w zawodowym tenisie i marzących o wielkiej karierze. Dla oszustów to łakomy kąsek.
W przeszłości kilka razy propozycje korupcyjne otrzymywała m.in. Paula Kania. Polska tenisistka każdą rozmowę na ten temat zgłaszała odpowiednim służbom. - Jest to mój obowiązek, bo gdy tego nie zgłoszę, mogę być tak samo ukarana - powiedziała w rozmowie z "TVP Sport".
Zobacz także: Justin Gimelstob nie trafi do więzienia. Sąd wydał wyrok w sprawie byłego tenisisty
- Propozycja dla mnie dotyczyła początku kariery. Grałam jeszcze w mniejszych turniejach. Jeśli chodzi o imprezy WTA i Wielkie Szlemy, to nie było takich tematów. Są osoby, które podchodzą do ciebie bezpośrednio. Dostałam wiadomość, którą zinterpretowałam jako propozycję sponsorską. Umówiliśmy się na spotkanie. Byłam na nim z mamą. Mieliśmy wspólnie ustawiać mecze, które ja miałam przegrywać. Z tego tytułu dostałabym wynagrodzenie - dodała Kania.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Rasistowski skandal w Gdańsku! "Powinniśmy piętnować takie zachowanie a nie robimy kompletnie nic"
Tenisowa federacja surowo karze zawodników umoczonych w ustawianie spotkań. To często są długoletnie dyskwalifikacje i wysokie grzywny. Bukmacherska mafia korzysta z tego, że wyniki wielu spotkań można obstawiać na żywo i stara się wpływać na zawodników. Dlatego tenisiści otrzymują anonimowe wiadomości w mediach społecznościowych.
Zobacz także: ATP Barcelona: nieudany dzień braci Zverevów. Alexander zmarnował meczbola, Mischa zdobył cztery gemy
Kania zwróciła też uwagę na to, jak wyglądają turnieje niższej rangi. W przeszłości grała zarówno w turniejach wielkoszlemowych, jak i zawodach ITF, gdzie po odpadnięciu z turnieju musiała płacić za wejście na kort.
- Rzeczywistość tych turniejów jest bardzo daleka od profesjonalnego tenisa. Jeżeli śpi się poza oficjalnym hotelem, to płaci się za wstęp do klubu tenisowego i za korty. To jakieś szaleństwo! Do kiedy gra się w turnieju wszystko jest "w cenie", ale jeśli przegrywasz i czekasz na przykład na następny turniej w tym samym miejscu, to musisz płacić. Przydarzyła mi się taka sytuacja i za jedno wejście na kort musiałam zapłacić 60 euro - powiedziała.