Timea Bacsinszky: Prosiłam bogów tenisa, aby mnie pobłogosławili i dali mi rywalkę bez formy

Getty Images / Al Bello / Na zdjęciu: Timea Bacsinszky
Getty Images / Al Bello / Na zdjęciu: Timea Bacsinszky

Timea Bacsinszky w tym roku przeżywała bardzo trudne chwile na zawodowych kortach, ale zachowuje pozytywne myślenie. - Prosiłam bogów tenisa, aby mnie pobłogosławili i dali mi rywalkę, która nie jest w formie - powiedziała Szwajcarka.

W tym artykule dowiesz się o:

Timea Bacsinszky opuściła cztery wielkoszlemowe turnieje z rzędu i obecnie znajduje się na 191. miejscu w rankingu. W 2017 roku najpierw zmagała się z kontuzją uda, a we wrześniu przeszła operację ręki. Szwajcarka wyjawiła, że zbyt długo grała z bólem i w 2018 roku wróciła na korty za szybko. Problemy miała już pod koniec sezonu 2016. Szukała porad u różnych specjalistów i pojawiały się sprzeczne diagnozy. Nasilał się lęk, że może już nigdy nie uprawiać zawodowego sportu.

W 2018 roku Bacsinszky przegrała dziewięć meczów z rzędu. W US Open uległa Aleksandrze Krunić, a następnie w turnieju ITF w Montreux urwała trzy gemy swojej rodaczce Ylenie In-Albon. - To był koszmar. Prosiłam bogów tenisa, aby mnie pobłogosławili i dali mi rywalkę, która nie jest w formie. Wzięłam udział w turnieju z pulą nagród 60 tys. dolarów w Montreux. Zmierzyłam się z młodą szwajcarską dziewczyną, która oczywiście grała bardzo dobrze. To nie był trudny mecz, który można nazwać wyrównanym. Przegrałam 1:6, 2:6 w Montreux, obok mojego rodzinnego domu, przy pełnych trybunach i myślę, że to był najgorszy dzień w całym moim życiu - stwierdziła Bacsinszky.

- To było trudne od strony emocjonalnej. Czułam się pusta w środku - 14 miesięcy wcześniej byłam w półfinale wielkoszlemowego turnieju, a teraz nie potrafiłam wygrać mecz z młodą szwajcarską zawodniczką i zostałam rozbita. Co do diabła robię na korcie tenisowym? Zadajesz sobie wiele pytań, patrzysz na całą swoją karierę. Myślisz, że nie możesz więcej grać, to był zły sen, w jaki sposób dotarłam tak daleko w tenisie? Te dwa dni były naprawdę okropne - dużo rozmawiałam z moim chłopakiem oraz z trenerem - kontynuowała Szwajcarka.

- Nagle coś pękło w mojej głowie. Mówiłam płacząc i te wszystkie łzy, które się pojawiły, nagle uświadomiły mi, dlaczego tak źle się czuję. Poszłam do psychologa i dotarło do mnie, czemu nie byłam w stanie nic zrealizować przez ostatni rok. To było tak, jakbym przez te wszystkie miesiące nie mogła złapać powietrza, bo nad moją głową był miecz Damoklesa. Gdy tylko zdałam sobie z tego sprawę i zaczęłam o tym rozmawiać, wszystko po prostu zniknęło - stwierdziła dwukrotna półfinalistka Rolanda Garrosa.

Od tego momentu rozpoczęła się jej metamorfoza. W sześciu ostatnich imprezach w tym roku Szwajcarka wygrała 15 z 20 meczów i z 761. miejsca, jakie zajmowała w czerwcu, wróciła do Top 200 rankingu. W październiku wyeliminowała Arynę Sabalenkę w drodze do półfinału w Tiencinie, a w listopadzie wywalczyła tytuł ITF w Nantes.

Pod koniec stycznia wystąpiła w Petersburgu, a następnie w marcu w Indian Wells i Miami oraz w kwietniu w Pucharze Federacji. Później znów miała przerwę i opuściła m.in. Roland Garros i Wimbledon. - Za szybko wznowiłam treningi i wróciłam na korty. To był bardzo duży błąd, który popełniłam razem z moim zespołem. Jednak zawsze łatwo się komentuje dziesięć miesięcy później. Minęły tylko trzy miesiące od operacji, kiedy grałam ponownie. Obrażenia odniosłam w zupełnie inny sposób niż Petra Kvitova, ale był to taki sam rodzaj mikrochirurgii ręki. Jej dojście do siebie zajęło sześć czy siedem miesięcy, ja prawdopodobnie potrzebowałam jeszcze dwóch, zanim wróciłam do gry - mówiła Bacsinszky o problemach zdrowotnych.

Szwajcarka obecnie pracuje ze swoim pierwszym trenerem, Erfanem Djahangirim. - Pracowałam z nim wcześniej, gdy miałam od 14 do 22 lat. Wszystko odbyło się trochę nagle, nie spodziewałam się, że w tym roku zmienię trenera, ale on naprawdę był przy mnie od pierwszego dnia. Zawsze byliśmy przyjaciółmi, nawet gdy pracowałam z Dimitrim Zavialoffem - nie rozmawialiśmy o tenisie, ale o życiu i wszystkich innych sprawach - skomentowała była dziewiąta rakieta globu.

- W przyszłym roku chciałabym awansować do Top 100 rankingu. Jeszcze lepiej byłoby być w Top 50, ale najważniejsze to móc występować w wielkoszlemowych turniejach bez konieczności przebijania się przez eliminacje. Wiem, że nie będę grała do 40. roku życia, ale na pewno chciałabym rywalizować przez kolejne trzy lata, jeśli będę w stanie. A może cztery lub pięć - powiedziała 29-latka z Lozanny.

ZOBACZ WIDEO Puchar Ligi Angielskiej: Fatalne karne pogrążyły Leicester [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (1)
don paddington
20.12.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
" Prosiłam bogów tenisa, aby mnie pobłogosławili i dali mi rywalkę, która nie jest w formie - powiedziała Szwajcarka."
Rodżer łaskawie wysłuchał twoich modlitw i odpowiedział na twoje modlitwy.
Czytaj całość