Dzika karta to efekt trójporozumienia zawartego pomiędzy australijskim, amerykańskim i francuskim związkiem tenisowym. Na jego mocy tenisiści z tych krajów otrzymują po jednej dzikiej karcie do głównej drabinki singla kobiet i mężczyzn Australian Open, Rolanda Garrosa czy US Open.
Amerykańska Federacja Tenisowa (USTA) zdecydowała, że aby otrzymać taką przepustkę, trzeba wywalczyć ją na korcie. Tym samym tenisiści zdobywają punkty do klasyfikacji w ramach imprez rozgrywanych pod egidą ITF, ATP czy WTA w ciągu czterech tygodni na przełomie października i listopada.
U pań 160 punktów uzbierała Whitney Osuigwe (WTA 204), była najlepsza juniorka świata. 115 z nich zdobyła w Tyler, gdzie cieszyła się z pierwszego zawodowego trofeum w karierze. 16-letnia Amerykanka wyprzedziła w końcowym rankingu Varvarę Lepchenko i Lauren Davis. Ta ostatnia mogła jeszcze w niedzielę wyprzedzić obie rodaczki, lecz przegrała finał challengera WTA w Houston z Chinką Shuai Peng.
Ciekawa jest sytuacja u panów. Dziką kartę wywalczył formalnie Jack Sock, ale może on się dostać do głównej drabinki Australian Open 2019 na bazie rankingu. W Melbourne na pewno zagrają zajmujący kolejne lokaty w klasyfikacji generalnej Reilly Opelka i Bradley Klahn. W takiej sytuacji dziką kartę może otrzymać Tommy Paul, który w końcowym zestawieniu znalazł się na czwartej pozycji.
ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Mourinho nie jest już "special one". "Przestał się rozwijać"