To samo miejsce, ten sam scenariusz? Francuzi czują respekt przed Belgami

Getty Images / Dean Mouhtaropoulos / Na zdjęciu: Jo-Wilfried Tsonga
Getty Images / Dean Mouhtaropoulos / Na zdjęciu: Jo-Wilfried Tsonga

W dniach 24-26 listopada w Lille w finale Pucharu Davisa Francja zmierzy się z Belgią. Gospodarze czują respekt przed rywalami i przywołują wspomnienia z 2014 roku.

Trzy lata temu Francja w finale Pucharu Davisa zmierzyła się ze Szwajcarią. Cały kraj liczył, że ich tenisiści zdobędą pierwszy od 2001 roku tytuł w tych rozgrywkach. Nastroje były bojowe. Gospodarze czuli się mocni. Tym bardziej że media donosiły o konflikcie pomiędzy dwoma liderami ekipy szwajcarskiej - Rogerem Federerem i Stanem Wawrinką (Wawrinka miał mieć za złe Federerowi zachowanie jego żony, Mirki, która podczas meczu w Finałach ATP World Tour nazwała go "płaczkiem"). Dodatkowo Federer zmagał się z urazem pleców.

Stypa zamiast święta

Na miejsce rozegrania finału wybrano Stade Pierre Mauroy, stadion piłkarski w Lille, na ten czas przemianowany na obiekt tenisowy. Francuzi mieli wsparcie kibiców. Podczas finału zanotowano wówczas najwyższą frekwencję w historii meczu tenisa - pojedynek Jo-Wilfrieda Tsongi z Wawrinką oglądało 27 432 widzów. Miało być wielkie święto, a była stypa. Francja przegrała 1:3.

Po trzech latach od tamtych wydarzeń Francuzi ponownie doszli do finału Pucharu Davisa. Znów mecz o tytuł rozegrają u siebie i po raz kolejny będzie to Stade Pierre Mauroy w Lille. Tym razem rywal wydaje się łatwiejszy - będzie to Belgia. Ale gospodarze, pomni niemiłych doświadczeń z 2014 roku, do tej rywalizacji podchodzą z dużą pokorą.

Goffin wzbudza strach

- Gdy belgijscy tenisiści reprezentują swój kraj, potrafią wznosić się ponad poziom swoich umiejętności - powiedział Cedric Pioline, były tenisista, obecnie członek sztabu szkoleniowego francuskiej kadry. Aby zgodzić się z tym stwierdzeniem, wystarczy rzut oka na drogę, jaką przebyła Belgia do finału. Pokonała Niemcy, Australię i Wielką Brytanią. W żadnym z tych meczów nie była faworytem, ale po każdym mogła się cieszyć.

W ekipie belgijskiej Francuzi najbardziej obawiają się Davida Goffina. 26-latek z Rocourt jest niekwestionowanym liderem swojej drużyny, a dodatkowo sygnalizuje kapitalną formę. W ubiegłotygodniowych Finałach ATP World Tour pokonał m.in. Rafaela Nadala oraz Federera i doszedł aż do finału, w którym po trzysetowej walce uległ Grigorowi Dimitrowowi. - Goffin prezentuje nadzwyczajną jakość gry - przyznał kapitan Trójkolorowych Yannick Noah. - To jeden z najlepszych tenisistów świata - stwierdził Lucas Pouille. - To, co zrobił w końcówce sezonu, jest piękne - dorzucił kolega Goffina z reprezentacji Steve Darcis, który wprowadził Belgię do finału, wygrywając decydującą grę wrześniowego półfinału z Australią.

Bolesne wspomnienia

Skład Francji na weekendowy finał w Lille tworzą Jo-Wilfried Tsonga (jedyny, który był w drużynie w przegranym finale ze Szwajcarią), Lucas Pouille, Pierre-Hugues Herbert i Nicolas Mahut. Wśród Belgów powołanie otrzymali David Goffin, Steve Darcis, Ruben Bemelmans i Arthur de Greef. "Na papierze" zdecydowanym faworytem wydają się gospodarze. Ale gościom rola outsiderów bardzo odpowiada: - Jesteśmy prawdziwym i zjednoczonym zespołem. Wszyscy idziemy w tym samym kierunku. A presja? Nie można zapominać, że to Francja jest faworytem. To na nich spoczywa presja. My wiemy, jak sobie radzić - powiedział kapitan Belgii, Johan van Herck.

Francja liczy na triumf, ale pamięta o bolesnej porażce sprzed trzech lat. Stacja telewizyjna BeIn Sports w materiale promującym weekendowy finał pyta "meme lieu, meme scenario?" ("to samo miejsce, ten sam scenariusz?"). - Mamy świetną okazję, by napisać piękną historię - zagrzewa swoich tenisistów do boju Noah. Z przekonaniem, że jego zawodników stać na zwycięstwo.

Cała tenisowa Francja właśnie o tym marzy.

Marcin Motyka

Zobacz pozostałe teksty autora ->>

ZOBACZ WIDEO: Polska sędzia: Byłam zszokowana, że ktoś może mnie tak bardzo wyzywać

Źródło artykułu: