Morderczy półfinał i finał z Rogerem Federerem. To przepis na sukces Rafaela Nadala w Australian Open?

PAP/EPA / FILIP SINGER
PAP/EPA / FILIP SINGER

Jedyny tytuł w Australian Open Rafael Nadal zdobył w 2009 roku. Wówczas, jak w tegorocznej edycji turnieju w Melbourne, w finale trafił na Rogera Federera, a w półfinale musiał stoczyć morderczą pięciosetową bitwę z niżej notowanym rywalem.

Australian Open 2009 miał dwóch zdecydowanych faworytów - Rogera Federera oraz Rafaela Nadala. Obaj zostali rozstawieni z dwoma najwyższymi numerami i nikt nie wyobrażał sobie, by zabrakło ich w finale. Runda po rundzie pokonywali kolejne szczeble turniejowej drabinki. Nadal do półfinału doszedł bez strat. Federer był o krok od porażki w IV rundzie, ale w meczu z Tomasem Berdychem odrobił stratę dwóch setów i triumfował w pięciu partiach.

Do półfinału jako pierwszy przystąpił Federer. Szwajcar stanął naprzeciw Andy'ego Roddicka, którego gnębił przez całą karierę. Wówczas także nie dał mu szans. Wygrał 6:2, 7:5, 7:5, kontrolując mecz od pierwszej do ostatniej piłki.

Nadal, rozgrywający swój pojedynek 1/2 finału w piątek, także miał zwyciężyć łatwo. Zmierzył się bowiem z Fernando Verdasco, z którym dotychczas rywalizował sześć razy, nie tracąc ani jednego seta. To miał być dla Rafy kolejny spacerek. I nie zmieniał tego fakt, że w Australian Open 2009 Verdasco rozgrywał turniej życia. Doszedł do premierowego w karierze wielkoszlemowego półfinału, po drodze eliminując m.in. Andy'ego Murraya i Jo-Wilfrieda Tsongę.

Mecz, który miał być dla Nadala szybki, łatwy i przyjemny przemienił się w walkę na śmierć i życie. Verdasco grał wyśniony tenis. Był ultraofensywny, posyłał tak zabójcze forhendy, że nawet wówczas będący w szczycie formy fizycznej Nadal mógł tylko odprowadzać piłkę wzrokiem.

ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: medale paraolimpijskie już mam, czas na medal IO zawodowców

Pierwszego seta 7-4 w tie breaku wygrał Verdasco. Dwa kolejne Nadal - odpowiednio 6:4 i 7:6(2). Czwarty znów po tie breaku dla gracza z Madrytu, tym razem 7-1. Na zegarze minęły cztery godziny gry, a oni ciągle walczyli. W piątej partii żaden nie potrafił wypracować przewagi. Aż nadszedł dziesiąty gem. Rafa wówczas uzyskał trzy meczbole, a w jego oczach pojawiły się łzy. Dwie pierwsze szanse Verdasco obronił. Przy trzeciej przeżył dramat - popełnił podwójny błąd serwisowy.

Pojedynek trwał pięć godzin i 13 minut. Do czasu finału z 2012 roku (5h53' pomiędzy Novakiem Djokoviciem a Nadalem) było to najdłuższe spotkanie w historii Australian Open. Nadal opuścił kort po północy. Był po morderczym maratonie. A przecież w niedzielę czekał go finał. I to z samym Federerem, który nie dość, że półfinał miał o wiele łatwiejszy, to jeszcze odpoczywał o 24 godziny dłużej.

Wydawało się, że nie ma siły, która pozwoliłaby wygrać Nadalowi finał Australian Open 2009. Miał za sobą trudniejszy półfinał, krócej odpoczywał, a w meczu o tytuł spotkał się z najtrudniejszym możliwym rywalem, Federerem. Ale Hiszpan znów udowodnił, że jest fenomenem, wymykającym się z ram jakichkolwiek schematów. Zwyciężył drugą w ciągu dwóch dni pasjonującą pięciosetówkę. Pokonał Szwajcara 7:5, 3:6, 7:6(3), 3:6, 6:2 i zdobył pierwszy tytuł w Melbourne i zarazem premierowe wielkoszlemowe mistrzostwo na kortach twardych.

Po ośmiu latach od tamtych wydarzeń mamy powtórkę z historii. Znów w finale Australian Open zagrają Federer i Nadal. Tym razem jednak nie przystępowali do turnieju jako faworyci. Karty mieli rozdawać inni. Lecz ci dwaj wielcy mistrzowie, dla wielu najwybitniejsi w dziejach tenisa, wykorzystali sprzyjający układ, przede wszystkim porażki Andy'ego Murraya (Federer mógł z nim zagrać w ćwierćfinale) i Novaka Djokovicia (Nadal mógł trafić na niego w 1/2 finału) oraz sami okazali się lepsi od wyżej notowanych rywali.

I ponownie, teoretycznie, to Federer jest w korzystniejszej sytuacji. To Szwajcar rozgrywał swój półfinał w czwartek (po trzech godzinach i czterech minutach wyeliminował w pięciu partiach Stana Wawrinkę), podczas gdy Nadal grał dzień później i prawie dwie godziny dłużej (4h56' i pięć setów z Grigorem Dimitrowem).

Ci sami, ale jakże inni. Starsi o osiem lat, z większym bagażem doświadczeń, z coraz większymi kłopotami, coraz częściej przegrywający z młodszymi i po trudnym sezonie 2016, gdy więcej czasu niż na korcie spędzili w gabinetach lekarzy i fizjoterapeutów. Ale wciąż na tyle mocni, by dać sympatykom tenisa niezapomniany spektakl. Jak 1 lutego 2009 roku.

Morderczy półfinał i finał z Rogerem Federerem. To może być przepis na sukces Rafaela Nadala w Australian Open. Przed ośmioma laty się powiodło.

Marcin Motyka 

Źródło artykułu: