28-latka urodziła się w Bremie, gdzie rodzice wyjechali za chlebem. Historia, jakich wiele. Wychowała się na obczyźnie, do szkoły chodziła w Kolonii. W Polsce spędzała tylko wakacje, odwiedzając dziadków w Puszczykowie. 10-tysięczne miasto tak ją jednak urzekło, że w 2012 roku przeprowadziła się tam na stałe.
W Puszczykowie trenuje, tam cieszy się, smuci i płaci podatki. Dla znajomych jest "Anią". Z myślą o niej dziadek Janusz Rzeźnik za pieniądze pomnożone w Hamburgu stworzył ośrodek tenisowy "Angie". Działa przy nim akademia tenisowa imienia Andżeliki. Prezes Polskiego Związku Tenisa Jacek Muzolf mówi o niej: "nasza krajanka". 28-latka po kortach biega jednak pod niemiecką banderą.
Próba przywrócenia do Polski
Jest rok 2011, piękny, jesienny dzień w Puszczykowie. Dom przy ulicy Sobieskiego 50. Na stole w kuchni herbata i pączki.
W domu tłum. Są dziadek, mama Beata, babcia Maria no i Andżelika. Gospodarze. Wśród gości Muzolf (jeszcze jako wiceprezes PZT), kapitan reprezentacji Polski w Pucharze Federacji Tomasz Wiktorowski oraz dyrektor sportowy Wojciech Andrzejewski. Temat: przyszłość Ani.
Wszyscy są życzliwi, piją herbatę, od uśmiechów robi się cieplej na sercu. Panowie chcieliby Ani grającej dla Polski, a Ania może też i by dla Polski grać chciała. Do konkretów dojść jednak trudno, gospodarze uciekają do deklaracji. Ania ma Polskę w sercu, ale tenisa i życia nauczyli ją na Zachodzie.
Zimą Kerber występuje w Pucharze Federacji jako Niemka. Pokonuje Czeszkę Lucię Hradecką (6:4, 6:4), ale ten mecz to formalność, bo jej zespół przegrywa już wówczas 0:3. Ania nie jest w stanie odwrócić losów spotkania, a ten występ praktycznie zamyka jej drogę do reprezentacji Polski. W tenisie przy zmianie drużyny narodowej karencja trwa trzy lata. Sprawa zostaje zamknięta.
Kerber a sprawa polska
Temat występów Kerber pod flagą biało-czerwoną pojawił się już w 2007 roku, gdy nieopierzona nastolatka debiutowała w Wielkim Szlemie. To były jednak inne czasy. Światowe korty zaczynała wówczas podbijać Agnieszka Radwańska, w jej ślady szła siostra Urszula, a urodą i przyzwoitymi wynikami wzrok przyciągała Marta Domachowska. Za nimi szły młode. Dziewczyna z Bremy była tymczasem w rankingu poza "setką" najlepszych na świecie.
Temat "Kerber a sprawa Polska" w branży to odżywał, to popadał w zapomnienie. Wreszcie po kilku latach doszło do spotkania w Puszczykowie. Gdy pytamy o to dyrektora Andrzejewskiego, początkowo irytuje się, że znów musi powtarzać tą samą historię. Szybko się jednak uspokaja i zaczyna snuć opowieść. Każdy moment jest dobry, by odkłamać historię. Nikt nie popełnił tu grzechu zaniechania, Ania barwy wybrała sama.
- Z jej punktu widzenia granie dla Polski byłoby irracjonalne - wyjaśnia Andrzejewski. - W Niemczech musiałaby za wszystko płacić, a i atmosfera do treningów wokół niej na pewno by się zmieniła. A zaoferowaliśmy jej warunki podobne do tych, na jakich funkcjonowała Radwańska.
Kerber mogłaby liczyć na wsparcie rzędu 300-400 tysięcy złotych. PZT nie miał takich możliwości jak Niemcy, a determinację działaczy dodatkowo osłabił fakt, że musieliby zapłacić "odstępne" za wyszkolenie zawodniczki.
Nie pomogły namowy dziadka, nie przekonała perspektywa wyjazdu na igrzyska olimpijskie do Londynu (jako Polka Ania miałaby tam bliżej). Kerber uległa namowom kapitan niemieckiej kadry Barbarze Rittner. Dziś na pytanie o reprezentacyjną przynależność odpowiada, że to był jej wybór. Nie ma do nikogo pretensji. I przyznaje, że definicja samej siebie jest dla niej trudna. Za dnia mówi po polsku, ale śni po niemiecku.
Rozbita rodzina
Tenis Ania ma we krwi. Uprawiali go i matka, i ojciec Sławomir. Początkowo tworzyli zespół, nad talentem córki pracowali wspólnie. Klasyczny model tenisowej rodziny, gdzie tata jest trenerem, a mama opiekunką i organizatorką.
Wszystko szło jak z płatka, Kerber zdobywała młodzieżowe tytuły w Polsce oraz w Niemczech. Pękło w 2004 roku, podczas Wimbledonu. Córka zerwała stosunki z ojcem. Spotykają się od święta, zazwyczaj podczas Bożego Narodzenia. Jej kariera wyhamowała, zaczęły się problemy ze zdrowiem. Dwa razy operowała ramię, trenerów zmieniała jak rękawiczki.
Potrzebowała czasu, żeby wyjść na prostą. Po szczeblach kariery wspinała się powoli - w 2011 roku zaliczyła pierwszy półfinał Wielkiego Szlema, zaczęła wygrywać mniejsze turnieje. Flagę na szczycie zatknęła jednak dopiero wówczas, gdy po raz trzeci stery jej kariery chwycił Torben Beltz.
W styczniu Kerber wygrała Australian Open. Później był finał Wimbledonu i srebro igrzysk olimpijskich, teraz padł bastion US Open. Po meczu finałowym (6:3, 4:6, 6:4 z Karoliną Pliskovą) usiadła na krześle i zaczęła płakać. Tak Ania spełnia marzenia. Jako Niemka, nie Polka. Wybrała sama.
ZOBACZ WIDEO Konrad Bukowiecki stosował niedozwolony stymulant? (źródło TVP)
{"id":"","title":""}