Justine Henin
Droga Belgijki na sam szczyt nie była usłana różami. Justine na wszystko zapracowała sobie ciężką pracę. Jej przejście od wieku juniora do zawodowego tenisa nie było łatwe. Henin w 1996 roku wygrała prestiżowy turniej Orange Bowl (dla zawodniczek do lat 14), rok później została triumfatorką juniorskiego French Open. W 1997 roku mając 15 lat i dwa miesiące została najmłodszą mistrzynią Belgii. Jednak dopiero dwa lata później uzyskała licencję zawodowej tenisistki. W międzyczasie do 1998 roku wygrała pięć turniejów ITF.
Jej profesjonalna kariera rozpoczęła się w maju 1999 roku. Wówczas Justine występując z dziką kartą wygrała turniej Belgian Open w Antwerpii i w ten sposób została piątą zawodniczką, która w swoim debiucie wygrała turniej WTA. Miała wtedy niespełna 17 lat. Jak to często z młodymi zawodniczkami po szybkim sukcesie Justin na wiele lat zniknęła. Tak jest obecnie z Tamirą Paszek, która w 2004 roku wygrała Orange Bowl, a w 2006 roku mając niespełna 16 lat odniosła swój pierwszy triumf w WTA Tour. Przez kolejne dwa sezony młoda Austriaczka osiągnęła raptem po jednym finale i półfinale oraz dwa ćwierćfinały. A zatem widzimy tutaj pewne podobieństwa. Henin była bardzo cierpliwa, szybko zapominała o porażkach wierząc, że w końcu nadejdzie jej czas. Tylko czy Paszek okaże się równie niezłomna i odporna psychicznie?
Przykład Justine Henin pokazuje, że wspaniały start nie oznacza, że dalej wszystko będzie się tak ładnie układać. I stąd tutaj przywołanie Tamiry Paszek. Rosnące oczekiwania przerosły utalentowaną Austriaczkę, jednak to, że Tamira zacznie spełniać oczekiwania wydaje się tylko kwestią czasu. Musi być tylko cierpliwa i mozolnie wykonywać ciężką pracę na treningach. Bo nie wystarczy tylko mieć talent.
Justine Henin po wygraniu pierwszego turnieju w 1999 roku na kolejne tytuły musiała poczekać kolejne dwa lata, a pierwszy triumf w Wielkim Szlemie odniosła w 2003 roku (US Open) mając wówczas 21 lat i wtedy też po raz pierwszy została liderką światowego rankingu.
Anna Kurnikowa
Kiedy piękna Rosjanka w 1993 roku wygrała turniej Eddie Herr International w kategorii U-14, a rok później powtórzyła ten sukces w kategorii U-18 wszyscy wróżyli jej wielką karierę. Tymczasem Anna w dorosłej karierze osiągnęła tylko półfinał Wimbledonu (1997) i ćwierćfinał Australian Open (2001). Lepiej się jej wiodło w grze podwójnej, w której nawet dwukrotnie wygrała Australian Open (1999, 2002) i osiągnęła finał French Open. Ale to stanowczo zbyt mało jak na tak dobrze rokującą tenisistkę. Z czasem swoją uwagę zaczęła koncentrować na show biznesie i zarabianiu pieniędzy na udziale w reklamach. Tenis zaczął odgrywać w jej życiu rolę drugorzędną. W ten sposób został zmarnowany jeden z największych talentów w tenisie kobiecym lat 90-tych.
Anna Kurnikowa to dowód na to, jak łatwo można zmarnować swój talent. Rosjanka miała przed sobą świetlaną przyszłość, nie wykorzystała jednak swojej szansy. Problemy z kontuzjami to tylko niewielka część prawdy. Owszem borykała się z wieloma urazami, ale jej karierę tak naprawdę zniszczyła chęć zaistnienia w show biznesie. Liczne reklamówki, udział w teledyskach, romanse z gwiazdami sportu i estrady. Anna robiła wokół siebie dużo szumu, a na treningi czasu już jej nie starczało. Straciła motywację do katorżniczej pracy, bo i po co się męczyć, skoro mogła zarobić ogromne pieniądze w dużo łatwiejszy sposób.
Tatiana Panowa
Tenisistka z Moskwy, która zawodową licencję uzyskała w 1994 roku, rok wcześniej wygrała turniej Eddie Herr International w kategorii U-18. Rosjanka miała wówczas 17 lat i wszystko wskazywało na to, że przed nią wielka kariera. Poza tym jako juniorka osiągnęła jeszcze półfinały Orange Bowl w singlu i deblu (1993) oraz ćwierćfinał US Open (1992). Tymczasem w dorosłej karierze nie osiągnęła praktycznie nic. Bo czym są trzy finały turniejów WTA dla tak utalentowanej tenisistki? Najwyżej w rankingu WTA znalazła się na 20 miejscu. W 2002 roku osiągnęła trzecie rundy French Open, Wimbledonu i US Open pokonując tak uznane tenisistki, jak Mirjana Lucic i Anna Kurnikowa. W Wielkim Szlemie nigdy jednak nie doszła dalej. W 2003 roku w turnieju w Sydney Rosjance udało się pokonać Jennifer Capriati. Tatiana nie potrafiła sobie jednak poradzić z presją i poza wygraniem sześciu turniejów ITF nic nie osiągnęła. Jej kariera to pasmo niepowodzeń i walki z samą sobą. Nie pomogła długa przerwa, jaką zrobiła sobie w 2003 roku i w końcu poszukała sobie innego zajęcia. Teraz zajmuje się trenowaniem dzieci w ośrodku młodzieżowym Arthura Ashe'a.
Stephanie Foretz i Virginie Razzano
Foretz w 1999 roku osiągnęła finał juniorskiego French Open, a wcześniej debiutując w dorosłym Wielkim Szlemie odpadła w pierwszej rundzie. W 1997 roku wygrała ona turniej Eddie Herr International w kategorii U-16. Stephanie wygrała siedem turniejów ITF, a w WTA Tour osiągnęła jedynie sześć ćwierćfinałów, w rankingu najwyżej znalazła się na 62 miejscu. Jej najlepsze wielkoszlemowe osiągnięcie to trzecia runda US Open. Wystąpiła w 28 turniejach wielkoszlemowych i aż z 19 odpadała w pierwszej rundzie. Poza kilkoma indywidualnymi zwycięstwami nad takimi zawodniczkami, jak Alicia Molik, Sarah Pitkowski, Maja Matevzic, Laurence Courtois, Anastazja Myskina, Monica Seles czy Conchita Martinez w swoim dorobku nie ma żadnych znaczących osiągnięć.
Virginie Razzano w 1998 roku wygrała turniej Eddie Herr International w kategorii U-18. Rok później wygrała juniorski Australian Open w singlu i deblu, a w 2000 roku French Open w singlu. Na swój pierwszy triumf w WTA Tour czekała aż do 2007 roku, w którym zdobyła dwa tytuły. W lutym 2008 roku znalazła się na najwyższym w karierze 24 miejscu w rankingu WTA. W Wielkim Szlemie nigdy nie doszła dalej niż do czwartej rundy.
Przykłady obu Francuzek pokazują, że wygrywanie turniejów juniorskim, nawet wielkoszlemowych, nie jest gwarancją sukcesu w dorosłym tenisie. Wejście na drogę zawodowych tenisistek jest prawdziwym egzaminem dla tych młodych zawodniczek, które wspaniale zapowiadały się jako juniorki. Jest to przede wszystkim test z odporności psychicznej. Wiele tenisistek rozpoczynając profesjonalne kariery szybko przekonuje się, że to zupełnie inna bajka. Nie potrafią się przystosować do warunków panujących w świecie tenisa, nie radzą sobie z ciągłym zainteresowaniem swoimi osobami. Obie francuskie tenisistki oblały ten test, choć talent niewątpliwie miały. Po raz kolejny jednak okazuje się, że talent to nie wszystko. Trzeba umieć poradzić sobie z wieloma problemami, jakie napotyka na swojej drodze młoda zawodniczka wkraczająca w świat wielkiego tenisa. W tym świecie bardzo łatwo jest się pogubić. Jeżeli ktoś jako junior poczuje się pewnie i rozpocznie karierę seniora z przeświadczeniem, że nic nie jest mu straszne, to może się to okazać bardzo niebezpieczne. Pewność siebie oczywiście jest potrzebna, ale trzeba być przygotowanym na to, że nie wszystko będzie się układać znakomicie. Potrzeba dużo cierpliwości, bo często na sukcesy w dorosłej karierze trzeba poczekać. Tylko tenisistki, które będą konsekwentnie pracować z wiarą, że w końcu potwierdzą swój talent, osiągną wielkie sukcesy. Razzano i Foretz zabrakło tej cierpliwości, ale przede wszystkim nie poradziły sobie z presją francuskich kibiców pragnących tak bardzo sukcesów swoich rodaków we French Open. Obu zawodniczkom bliżej do zakończenia kariery (Foretz w tym roku skończy 28 lat, a Razzano 26) i trudno się spodziewać, by nagle miały błyszczeć w turniejach wielkoszlemowych.
Inne przypadki
Eugenia Kulikowska dwukrotnie z rzędu wygrywała turniej Eddie Herr International, w tym w 1995 roku jego najbardziej prestiżową kategorię U-18. Utalentowana Rosjanka całkiem nieźle spisywała się w turniejach ITF (cztery triumfy w singlu, dziewięć w deblu), ale w WTA Tour zdołała jedynie wygrać cztery turnieje w deblu, a w singlu zanotowała jedynie dwa ćwierćfinały. Eugenia zaledwie siedem razy wystąpiła w turniejach wielkoszlemowych i nigdy nie doszła w nich dalej niż do drugiej rundy. W rankingu WTA nigdy nie znalazła się wyżej niż na 91 miejscu.
Aniko Kapros w turnieju Eddie Herr International (U-18) triumfowała w 1999 roku, w kolejnym sezonie podczas Australian Open Węgierka wygrała turniej juniorek zarówno w singlu, jak i deblu. Wygrała dwa turnieje ITF w singlu i jeden w deblu. Swój jedyny finał w WTA Tour zanotowała w 2003 roku po trzech latach gry jako profesjonalna tenisistka. Rok później doszła do czwartej rundy Australian Open zaliczając najlepszy występ w Wielkim Szlemie. W maju 2004 roku znalazła się na najwyższym w karierze 44 miejscu w rankingu WTA.
Edina Gallovits, mistrzyni turnieju Eddie Herr International z 2000 roku (U-18), wygrała 22 turnieje ITF (14 w singlu, osiem w deblu). Przejście na wyższy szczebel to były dla Rumunki za wysokie progi. Dziś już niespełna 27-letnia zawodniczka w WTA Tour osiągnęła zaledwie jeden finał, jeden półfinał i pięć ćwierćfinałów. Na 11 występów w turniejach wielkoszlemowych zaledwie cztery razy zdołała dojść do drugiej rundy. Najwyżej zajmowane przez nią miejsce w rankingu WTA to 54.
Jelena Pandzic to finalistka Orange Bowl z 1996 i triumfatorka tego turnieju z roku 1997. Podobnie, jak Gallovits Chorwatka dobrze spisywała się w turniejach ITF (siedem tytułów w singlu, cztery w deblu), ale na najwyższym poziomie ani razu nie doszła nawet do ćwierćfinału. Nick Bolletieri na temat swojego pierwszego kontaktu z Jeleną napisał w swojej autobiografii: "Gra jakby była z innej planety." Niestety w 2003 roku uległa wypadkowi samochodowemu i kariera tej utalentowanej tenisistki została przerwana. Wróciła w 2007 roku i wygrała cztery z 13 turniejów ITF, w których wystąpiła. W 2008 roku podczas French Open Pandzic zaliczyła debiut w turnieju wielkoszlemowym (doszła do drugiej rundy). We wrześniu znalazła się na najwyższym w karierze 136 miejscu w rankingu WTA.
Dwa światy
Szybkie przejście ze szczebla ITF na poziom WTA rzadko kiedy kończy się spektakularnym sukcesem. Talent to za mało, musi on być podparty wieloletnimi treningami. W dzisiejszym tenisie turniejów WTA nie wygrywają zawodniczki 16-letnie, bo zbyt ważną rolę odgrywa w nim przygotowanie fizyczne. A trudno od nastolatek wymagać, by uderzały piłki z siłą odrzutowca.
Jelena Jankovic i Ana Ivanovic turnieje Eddie Herr International (U-18) wygrywały odpowiednio w 2001 i 2002 roku, a na pierwsze triumfy w WTA Tour musiały poczekać kilka lat. Dominika Cibulkova, triumfatorka tej imprezy z 2005 roku, na pierwszy wygrany turniej WTA jeszcze musi poczekać. Pięć lat na swój pierwszy tytuł czekała Kateryna Bondarenko, mistrzyni Eddie Herr International z 2003 roku. A triumfatorka tej imprezy z 2004 roku Monica Niculescu, poza jednym ćwierćfinałem nic w profesjonalnej karierze jeszcze nie osiągnęła. I tak też powinien wyglądać tenis kobiecy w najbliższym czasie. Zawodniczki, które pokazały się jako niezwykle utalentowane juniorki, zaczną odnosić znaczące sukcesy w dorosłej karierze po 4-5 latach.
Oczywiście to nie musi być regułą, o sukcesie tenisistki decyduje bardzo wiele czynników. Jedne zawodniczki nie potrafiły się odnaleźć w świecie zawodowego tenisa. Dla wielu juniorek znakomicie radzących sobie w imprezach ITF cykl WTA Tour okazał się zbyt dużym przeskokiem. Wiele z nich nie potrafiło sobie poradzić z presją, inne zupełnie się pogubiły i ulegając pokusom tego świata szybko straciły motywację do gry w tenisa. Wybierały łatwy i szybki zarobek w sho wbiznesie zamiast ciężkich, wielogodzinnych treningów. A są i takie tenisistki, na które niekorzystnie wpływały zawirowania miłosne. Szalenie zakochana nastolatka straciła głowę dla chłopaka i poświęcając mu zbyt dużo czasu zaniedbywała treningi. O niepowodzeniu wielu utalentowanych juniorek decydowały sytuacje losowe, takie jak kontuzje czy ciężki wypadek.
Głowa na karku
Aby odnieść sukces w tenisie zawodniczka musi nastawić się na tytaniczną pracę wiedząc, że na efekty być może przyjdzie jej czekać wiele lat. Wielkie mistrzynie cechowało to, że dla tenisa poświęcały wszystko. Treningi były dla nich najważniejsze. Były cierpliwe, wytrwałe, a wpadki traktowały jako normalną kolej rzeczy. Tenisistka musi mieć silną psychikę inaczej będzie tylko typowym wyrobnikiem i nigdy nie znajdzie się w ścisłej czołówce.
Poziom juniora i seniora to dwa zupełnie różne światy. Występom juniorów nie towarzyszy tak wielkie zainteresowanie, nie ma takiego szumu medialnego i przede wszystkim nie ma dużych pieniędzy. Zawodowy tenis to dzisiaj potężny produkt marketingowy. Tenisistkom towarzyszy ogromne zainteresowanie mediów i kibiców. Wiele z nich daje się zagłaskać, wiele nie wytrzymuje presji. Poza tym tam gdzie są wielkie pieniądze, tam pojawia się zagrożenie, że zawodniczce uderzy do głowy woda sodowa. Po kilku zwycięstwach, którym towarzyszą liczne pochwały zawodniczki czują, że za chwilę znajdą się na szczycie. Po kilku niespodziewanych zwycięstwach przychodzi seria porażek, które wiele z nich traktuje jako wielką tragedię. Tylko zawodniczka, która będzie potrafiła utrzymać głowę na właściwym miejscu odniesie sukces. Jeżeli zacznie ją nosić wysoko w chmurach to szybko może zostać sprowadzona na ziemię.