Puchar Federacji: Alize Cornet wraca do drużyny Francji na półfinał z Holandią

W dniach 16-17 kwietnia w Trelaze dojdzie do konfrontacji Francji z rewelacyjną Holandią w półfinale Grupy Światowej Pucharu Federacji. W ekipie gospodarzy znalazła się odzyskująca siły po kontuzji pleców Alize Cornet.

Francja do walki o finał przystąpi z trzema tenisistkami z Top 50 rankingu oraz z klasyfikowaną na 101. miejscu Pauline Parmentier, która w ubiegłym tygodniu doszła do półfinału turnieju w Katowicach. Alize Cornet po Australian Open pauzowała z powodu kontuzji pleców i do gry wróciła pod koniec marca. - Nie grałam przez ponad siedem tygodni, ale pierwsze starty po powrocie w Miami i Katowicach pokazały, że odzyskuję siły. Cieszę się, że jestem ponownie w cyklu WTA oraz w drużynie - powiedziała była 11. rakieta globu.

Przerwa Cornet mogła być dużo dłuższa. - Lekarz powiedział, że może trwać nawet do sześciu miesięcy. Trudno mi było tego słuchać. Na szczęście skończyło się na dwóch miesiącach - stwierdziła mistrzyni turnieju w Katowicach z 2014 roku. Bilans jej gier w Pucharze Federacji jest słaby: 6-16, w tym 3-12 w singlu. Po raz ostatni na korcie w tych drużynowych rozgrywkach zaprezentowała się w lutym 2015 roku w meczu z Włoszkami. Była w kadrze na półfinał z Czeszkami, ale nie wystąpiła w żadnym pojedynku. Dwa miesiące temu Francuzki ponownie pokonały ekipę z Półwyspu Apenińskiego. Cornet w tym czasie oswajała się z myślami, że jej przerwa od startów może potrwać nawet pół roku.

Holendrzy są pozytywnie zaskoczeni, że Francuzi zdecydowali się wybrać kort ziemny. - Tak? To miło - powiedziała Amelie Mauresmo, zdobywczyni dwóch wielkoszlemowych tytułów. - Nie będę wchodzić w szczegóły podjęcia decyzji o graniu na mączce. Przygotowania przebiegają bez zakłóceń, dziewczyny wykonują dobrą pracę i oswajają się z kortem. Szczerze mówiąc nie sądzę, aby rodzaj nawierzchni miał być decydujący - dodała kapitan drużyny gospodarzy. - Na papierze Francja jest faworytem. Jednak widzieliśmy, że Holenderki potrafią pokazać imponujący tenis, gdy grają w drużynie. Spodziewamy się zażartej walki - stwierdziła Mauresmo.

Portal tennis.nl zwrócił uwagę, że Kiki Bertens i Arantxa Rus wygrały w Pucharze Federacji więcej singlowych pojedynków niż łącznie Kristina Mladenović, Caroline Garcia i Cornet! - W takiej sytuacji to Holandia jest faworytem! Zawodniczki tej drużyny mają dużo pewności siebie - powiedziała Mauresmo. Mladenović i Garcia ostatnio nie mają imponujących wyników w singlu, ale w ubiegłym tygodniu wywalczyły wspólnie tytuł w deblu na zielonej mączce w Charleston. Kapitan Francji nie chciała, by jej tenisistki leciały do USA. - Gdy wygrywasz tytuł daje ci to dużo siły mentalnej. Wszystko jest w porządku - oceniła Mauresmo.

Holandia to absolutny fenomen Pucharu Federacji. W lutym ekipa ta nie miała ani jednej tenisistki w Top 100 rankingu, ale to nie przeszkodziło Kiki Bertens i Richel Hogenkamp pokonać Rosję ze Swietłaną Kuzniecową i Jekateriną Makarową. Pod kierunkiem Paula Haarhuisa Holenderki wygrały wszystkie osiem meczów. Ostatniej porażki doznały w lutym 2013 roku z Węgierkami, gdy kapitanem była Manon Bollegraf, finalistka Wimbledonu 1997 w deblu oraz zdobywczyni trzech wielkoszlemowych tytułów w mikście. Dwie Holenderki, które przyjechały do Trelaze znajdują się w drugiej "100" rankingu (Richel Hogenkamp i Cindy Burger), a Arantxa Rus obecnie notowana jest na 257. pozycji, ale w przeszłości była na 61. miejscu.

Kiki Bertens przyznała, że presja nakładana przez kibiców nie zawsze dla niej samej stanowi obciążenie mentalne. - To zależy również od tego jakie jest moje samopoczucie. Jeśli jestem bardzo spięta, mam sztywne nogi i nie potrafią tego stanu wyłączyć, wtedy jest naprawdę strasznie. Gdy jestem zrelaksowana, czuję swoją grę, nic mi nie przeszkadza i nie ma dla mnie znaczenia za kim są kibice. Oczywiście wszystko wygląda w porządku, gdy otrzymuję wsparcie od swoich rodaków - stwierdziła Bertens, która w Pucharze Federacji ma bilans singlowych pojedynków 13-1. - Zamierzamy dać z siebie wszystko i zobaczymy, co nam to przyniesie - dodała bojowo nastawiona liderka holenderskiej drużyny, aktualnie 96. rakieta globu.

- Faworytem jest Francja. Dla niej porażka z nami byłaby powodem do lekkiego wstydu - otwarcie powiedział Paul Haarhuis. Kapitan Holandii zwrócił uwagę, że Bertens to jego jedyna zawodniczka w czołowej "100" rankingu, a numer cztery w ekipie Francji Pauline Parmentier jest tuż poza nią. - Duch zespołu ma się dobrze, ostro trenujemy. Cieszymy się, że możemy zagrać w półfinale - dodał Haarhuis.

- Francja to bardzo silny zespół. Ich numer dwa i trzy znajdują się na 45. i 48. miejscu w rankingu. Nie ma tam wielkich różnic między zawodniczkami. Na papierze wyglądają trochę słabiej od Rosji. Moim zdaniem to druga najmocniejsza drużyna, na jaką trafiliśmy - ocenił Haarhuis, który zwrócił też uwagę, że we Francji jest trochę inny kort ziemny. - W Holandii jest więcej ziarna i małych kamyczków. Tutaj mamy mączkę bardziej przypominającą tą z kortów Rolanda Garrosa. Jest cienka i delikatna, dlatego gra się trochę szybciej - stwierdził kapitan Holandii.

Francuzki powalczą o piąty finał, pierwszy od 2005 roku. W Pucharze Federacji triumfowały w 1997 i 2003 roku. Do wywalczenia drugiego tytułu przyczyniła się Mauresmo, która w finale z Amerykankami zdobyła dwa punkty. Holenderki powalczą o trzeci finał (1968 i 1997). Przed 19 laty w meczu o główne trofeum spotkały się w Den Bosch z Francuzkami i przegrały 1-4. Bilans meczów obu drużyn to 5-1 dla Trójkolorowych. Holenderki jedyny raz górą były w 1973 roku.

Komentarze (0)