Australian Open: Udana inauguracja Łukasza Kubota i Marcina Matkowskiego

Łukasz Kubot i Marcin Matkowski udanie zainaugurowali pierwszy w karierze wspólny występ w Australian Open. W I rundzie Polacy w trzech setach pokonali Guillermo Garcię-Lopeza i Davida Marrero.

Łukasza Kubota, jak i Marcina Matkowskiego można nazwać weteranami Australian Open. Obaj od lat pojawiają się na kortach Melbourne Park, ale dopiero w tym sezonie połączyli siły.

Dla Kubota to dziewiąty występ w deblowej imprezie w Melbourne. Największy sukces odniósł w 2014 roku, kiedy wraz z Robertem Lindstedtem zdobył tytuł i stał się drugim w historii Ery Otwartej polskim mistrzem turnieju wielkoszlemowego w grze podwójnej. Matkowski z kolei w Australian Open uczestniczy po raz 12. Najlepiej powiodło mu się przed dziesięcioma laty, gdy wraz z Mariuszem Fyrstenbergiem dotarł do 1/2 finału.

W czwartek lubinianin i szczecinianin udanie zainaugurowali zmagania w Australian Open 2016. W meczu I rundy Biało-Czerwoni wygrali 6:1, 6:7(2), 6:3 z hiszpańskim duetem Guillermo Garcia-Lopez / David Marrero.

Polacy w ciągu 136 minut gry posłali osiem asów, popełnili sześć podwójnych błędów serwisowych, ani razu nie zostali przełamani, wykorzystali trzy z dziewięciu break pointów oraz łącznie zdobyli 98 punktów, o 18 więcej niż rywale.

Tym samym Kubot i Matkowski dołączyli w II rundzie do Mariusza Fyrstenberga i Jerzego Janowicza, którzy w czwartek także odnieśli deblowe zwycięstwo. Kolejnymi przeciwnikami rozstawionych z numerem dziesiątym Polaków będą doświadczeni Daniel Nestor i Radek Stepanek. 43-letni Kanadyjczyk i o sześć lat od niego młodszy Czech w I rundzie pokonali 6:1, 7:5 Tajwańczyków - parę Cheng-Peng Hsieh / Tsung-Hua Yang.

Australian Open, Melbourne (Australia)
Wielki Szlem, kort twardy (Plexicushion), pula nagród w deblu mężczyzn 2,6 mln dolarów australijskich
czwartek, 21 stycznia

I runda gry podwójnej:

Łukasz Kubot (Polska, 10) / Marcin Matkowski (Polska, 10) - Guillermo Garcia-Lopez (Hiszpania) / David Marrero (Hiszpania) 6:1, 6:7(2), 6:3

Komentarze (0)