- Będąc szczerym, bardzo trudno mi podsumować ten rok. W pewnym momencie w mojej głowie pojawiło się zwątpienie. Po prostu czułem się przybity. Mimo że ciężko pracowałem, wygrywanie nie przychodziło mi łatwo. Praca nie przynosiła efektów, i to mnie dołowało - mówił Grigor Dimitrow w rozmowie z portalem atpworldtour.com.
W mijających rozgrywkach Bułgar przestał być graczem liczącym się w najważniejszych turniejach. Nie potrafił nawiązać do formy, która pozwoliła mu dojść do półfinału Wimbledonu oraz do ósmego miejsca w światowym rankingu.
- To nie jest takie proste. Na sukcesy składa się wiele czynników. Przy niepowodzeniach brakowało mi cierpliwości. Chciałem robić to, co wydawało mi się słuszne, i za to, że mi nie szło, mogę winić tylko siebie - wyjaśniał.
Tenisista z Chaskowa próbował różnych rozwiązań. Zrezygnował z współpracy z trenerem Rogerem Rasheedem, pod wodzą którego wykonał wielki postęp. Ale to na nic się zdało. - Chciałbym powiedzieć, że to, co wydarzyło się w tym roku, było dla mnie próbą charakteru, ale było tego po prostu za dużo - przyznał.
Dimitrow zapowiedział jednak, że na nowo odzyskał motywację. Wszystko za sprawą nowego trenera Franco Davina, byłego wieloletniego opiekuna Juana Martína del Potro. - Teraz zaczynam rozumieć zarówno to, co się przydarzyło, jak i swoje pomyłki. Pewnego dnia jesteś w Top 10, następnego jesteś 28. w rankingu, jak ja obecnie. To dla mnie niesamowity kontrast, ale ta sytuacja wiele mi dała - wyjawił.
24-latek ma nadzieję, że z pomocą Davína wróci tam, gdzie już był - do ścisłej czołówki. - Znalezienie odpowiednich ludzi to zawsze trudne zadanie. Ważne jest, aby dobrać sobie dobry zespół i wspólnie pracować na sukces. Dobranie odpowiedniego sztabu zajęło mi wiele czasu, ale teraz nie mogę doczekać się naszej wspólnej pracy - powiedział.
- Dobrze jest znów czuć, że żyję. Czuję, że mam w sobie iskrę i czuję się zmotywowany. To bardzo dobry znak przed nowym sezonem - dodał.