KGHM Dialog Polish Indoors: Warto było to zobaczyć

9. edycja challengera KGHM Dialog Polish Indoors już za nami. Byliśmy świadkami kilku niespodzianek. Największe sprawili Belg Kristof Vliegen i młody łodzianin Jerzy Janowicz.

Wrocławski turniej zaskoczył jeszcze zanim się rozpoczął. Organizatorzy zmienili bowiem miejsce rozgrywania turnieju z Hali Stulecia vel. Hali Ludowej na Halę Orbita. Zmiana hal podyktowana była zmianą terminu jego rozegrania. W nowym tygodniu odbył się tylko jeden turniej ATP, w chilijskim Vina del Mar. Dzięki temu we Wrocławiu pojawiło się aż 12 zawodników z pierwszej setki rankingu ATP. Udział w naszym challengerze był dla nich najlepszym treningiem przed meczami w Pucharze Davisa.- To może wpłynąć na zainteresowanie wrocławskim turniejem. Lepiej przecież poćwiczyć w Europie niż w Ameryce Południowej. Graczy z czołówki we Wrocławiu z roku na rok będzie coraz więcej - prorokuje Vliegen.

Belg, który zwyciężył w turnieju już w pierwszej rundzie pokonał turniejową czwórkę i zwycięzcę ubiegłorocznej edycji Austriaka Wernera Eschauera. Wyjątkowo szczupły tenisista dysponuje znakomitymi serwami. Dzięki nim rzadko kiedy przegrywa swoje gemy serwisowe. We Wrocławiu miał prawie 90 asów.

Najwyżej sklasyfikowanym z grających zawodników był Radek Stepanek. Czeski tenisista w dniu rozpoczęcia turnieju był w rankingu na 30. miejscu (kiedyś był 8. rakietą świata). Były półfinalista Wimbledonu to zawodnik, o którym głośno było w tenisowym światku nie tylko ze względu na wspaniałą grę, ale także ze względu na długi związek ze Szwajcarką Martiną Hingis. - Muszę być skoncentrowany, bo każdy może mnie pokonać - powtarzał od początku turnieju... i odpadł w ćwierćfinale. Jego pogromcą był Austriak Jurgen Melzer. Ten z kolei miał spore szanse, aby wygrać turniej singla i debla. Ta sztuka się nie powiodła i przegrał oba finały.

W celu rehabilitacji na KGHM Dialog Polish Indoors zjawił się Francuz Nicolas Mahut. 44. zawodnik rankingu ATP miał zmazać plamę z ubiegłego roku. Wtedy odpadł w drugiej rundzie. Tenisista, który w ubiegłym roku pokonał Rafaela Nadala, Ivo Lubicicia czy Marata Safina już w pierwszej rundzie musiał uznać wyższość... Jerzego Janowicza. I właśnie postawa młodego łodzianina sprawiła kibicom najwięcej radości. Mimo że z powodu kontuzji przegrał już w drugiej rundzie, to dzięki pokonaniu Francuza awansował w rankingu ATP o ponad 500 pozycji.

Jaki był ten challenger? Na pewno ciekawy. Nowa hala sprawiła, że kibice mogli siedzieć z bliższej odległości poczynania tenisistów. A było na co popatrzeć, bo w niektóre dni mecze kończyły się grubo po północy. Tie-breaków było co niemiara, choć na nawierzchni taraflex tak naprawdę ciężko grać długie wymiany. Po prostu jest niezmiernie szybka, dzięki czemu służy dużej ilości asów. Tych również zobaczyliśmy dużo. Świetnie serwował Vliegen i Janowicz w pierwszym swoim meczu.

Do formy nie może za to powrócić Łukasz Kubot, który raził wręcz podwójnymi błędami. W związku ze zgrupowaniem kadry we Wrocławiu w dniu finału można było zobaczyć grę pokazową Mariusza Fyrstenberga i Marcina Matkowskiego. Na trybunach regularnie obecny był też Michał Przysiężny. Ołówek, jak mówią na niego fajni, jeszcze długo nie będzie grał w tenisa. Na razie gra w bilard. Ma czas. Do 10. jubileuszowej edycji pozostał rok. A tam bez wątpienia będzie mógł się spotkać z obsadą, której Wrocławiowi będzie mógł pozazdrościć niejeden turniej rangi ATP. I oby Polacy odegrali wtedy większą rolę w turnieju.

Komentarze (0)