- Na pewno był to dla bardzo trudny mecz. Nie czułem się tak dobrze na korcie jak w pojedynku z Davidem Goffinem, gdy zagrałem niemal perfekcyjnie. Wiem, że mój tenis może być lepszy. Ale walczyłem do końca i to zwycięstwo da mi dużo pewności siebie - mówił Jerzy Janowicz, który w półfinale turnieju ATP w Winston-Salem wygrał z Samem Querreyem.
[ad=rectangle]
- Byłem blisko porażki. W każdym secie przegrywałem z przełamaniem, a w drugim Sam serwował, aby wygrać mecz - analizował przebieg spotkania łodzianin. - A przełamać Sama jest bardzo trudno, bo on ma znakomity serwis i w tym turnieju posłał najwięcej asów. Więc powrót do gry nie był łatwym zadaniem, ale udało mi się to i jestem bardzo zadowolony.
Polak pokonał Amerykanina 4:6, 7:5, 6:4, choć w drugim secie przegrywał już 3:5. - Powiedziałem sobie wówczas: postaraj się wygrać gema, a potem zobaczymy, co się wydarzy - wspominał Janowicz. - Wiedziałem, że muszę walczyć o każdy kolejny punkt. Pokazałem, że jeżeli walczy się do końca, wszystko może się zdarzyć. Zwycięstwo to zawsze fajne uczucie - dodał.
Po piątym gemie trzeciego seta 23-latek z Łodzi poprosił o wizytę fizjoterapeuty, ponieważ odczuwał ból w lewej stopie - Po jednym z forhendów poczułem ból w lewej stopie. Dostałem mocne tabletki przeciwbólowe, po których poczułem się lepiej i mam nadzieję, że będę w pełni sprawny w finale.
Mimo że to najlepszy polski tenisista zmagał się z bólem, fizycznie lepiej wytrzymał trudy ponad dwóch godzin walki na korcie od słaniającego się na nogach w ostatnich gemach Querreya. - Sam był trochę zmęczony w końcówce, pewnie z powodu moich dropszotów - dowcipkował łodzianin, dodając z uśmiechem, że dropszoty są stałym elementem jego gry i nie zrezygnuje z tego uderzenia, choć na treningach w ogóle go nie ćwiczy.
- Skupiam się tylko na każdym kolejnym meczu. Mam nadzieję, że wszystko idzie w dobrą stronę i że wrócę do Top 20 rankingu - dodał Polak, obecnie 52. rakieta świata, który dzięki występowi w Winston-Salem już awansował o dziewięć pozycji w rankingu, a jeżeli wygra cały turniej, znajdzie się na 38. lokacie.
W finale, który będzie rozgrywany w sobotę od godziny 18:30 czasu polskiego, Janowicz zmierzy się z Lukasem Rosolem - Miałem paskudną serię porażek w tym roku, więc ten finał, drugi w karierze po tak długiej przerwie, wiele dla znaczy - mówił nasz reprezentant.
Łodzianin przed pojedynkiem o tytuł nie chciał składać żadnych deklaracji. - Dopiero w sobotę będę mógł powiedzieć, czy mogę wygrać ten mecz - błyskawicznie uciął rozważania dziennikarzy.