Dramat Tommy'ego Haasa. "Operacja oznacza koniec mojej kariery"

Tommy Haas z powodu odnowienia się urazu barku nie dokończył pojedynku I rundy Rolanda Garrosa z Jurgenem Zoppem. Wiele na to wskazuje, że był to ostatni mecz w bogatej karierze Niemca.

Początkowo nic nie zapowiadało dramatu. We wtorkowym meczu I rundy Rolanda Garrosa Tommy Haas szybko przełamał serwis Jurgena Zoppa i objął prowadzenie 5:2. Jednak w ósmym gemie składając się do forhendu Niemiec skrzywił się z bólu, upuścił rakietę i usiadł na ławeczce. Wezwał na kort fizjoterapeutę i po krótkiej konsultacji podjął decyzję o kreczu.
[ad=rectangle]
36-latek z Hamburga, najstarszy tenisista w Top 100 rankingu ATP, przez cała karierę miał problemy z kontuzjami i nie mógł w pełni rozwinąć nieprzeciętnego talentu, którym dysponuje. Jeszcze w ubiegłym sezonie spekulował, że mógłby grać w tenisa do 40. roku życia, ale teraz jest daleki od takich opinii. Co więcej - jest bliski zakończenia przygody z białym sportem.

Haas w obecnym sezonie skreczował w czterech spotkaniach: w I rundzie Australian Open, w półfinale w São Paulo oraz w dwóch ostatnio rozegranych - w ćwierćfinale w Rzymie i w I rundzie Rolanda Garrosa. Przyczyną są poważne problemy z barkiem, na które nie pomagają nawet specjalistyczne zabiegi doktora Haralda Gumbillera z miejscowości Prien am Chiemsee.

Tenisista jest coraz bardziej sfrustrowany walką z własnym ciałem: - Jeżeli będę potrzebował operacji, oznacza to koniec mojej kariery - cytuje go niemiecki dziennik Bild.

O zdrowie swojego podopiecznego martwi się Alexander Waske. - Przed sezonem dostosowaliśmy trening do sytuacji Tommy'ego. Skupiliśmy się na przygotowaniu fizycznym. Tommy mówił, że żadnego okresu przygotowawczego nie przepracował tak dobrze - mówi trener Haasa, niegdyś znany niemiecki tenisista, a obecnie współwłaściciel akademii tenisowej w Offenbach.

- Nigdy nie widziałem 36-latka, który byłby tak znakomicie przygotowany fizycznie. Gdyby nie ten pechowy bark... - zawiesza głos Waske.

[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

[/b]

Źródło artykułu: