Ten tydzień w marsylskiej hali należał do Ernestsa Gulbisa. Prócz pełnego niezdrowych emocji meczu II rundy z Roberto Bautistą, w kolejnych pojedynkach Łotysz niczym buldożer niszczył kolejnych rywali. Podobnie było w finale z obrońca głównego trofeum Jo-Wilfriedem Tsongą. Łotysz grał pewnie, agresywnie, znakomicie serwował, nie pozwalał sobie na chwile słabości czy rozluźnienia i triumfował w całej imprezie, tracąc w czterech pojedynkach tylko jednego seta i jednego gema serwisowego.
Tsonga mógł stać się trzecim tenisistą w historii Open 13, obok Marka Rosseta i Thomasa Enqvista, który trzeci raz będzie święcił triumf w tej imprezie. Jednak Francuz nie imponował formą w tegorocznej edycji marsylskich zmagań, męczył się nie tylko z rywalami, ale i z własną grą, a w finale czekał na niego znakomicie usposobiony Gulbis.
W niedzielnym spotkaniu o tytuł Łotysz znów serwował jak natchniony (łącznie 14 asów, 77 proc. skuteczności trafiania pierwszym podaniem i zdobyte 51 z 66 rozegranych punktów przy własnym serwisie). Gulbis łatwo wygrywał kolejne gemy, a Tsonga miał z tym problemy.
Francuz w ósmym gemie pierwszego seta obronił się przed przełamaniem, w dziesiątym oddalił dwie piłki setowe dla Łotysza, doprowadził do rozgrywki tie breakowej w partii otwarcia, w której jednak nie miał nic do powiedzenia. Gulbis szybko wyszedł na prowadzenie 4-0, konsekwentnie utrzymywał przewagę na 5-1 i 6-2, by zamknąć tie breaka zwycięstwem 7-5.
Losy drugiego seta, jak i całego pojedynku, rozstrzygnęły się już w trzecim gemie drugiej odsłony, gdy Gulbis uzyskał przełamanie. 25-latek z Rygi wciąż znakomicie spisywał się przy własnym podaniu, a w siódmym gemie miał wielką okazją, by postawić pieczęć na swoim triumfie, lecz Francuz zdołał obronić cztery break pointy.
W końcówce dla Tsongi pojawił się płomień nadziei, gdy Gulbis z grymasem bólu łapał się za plecy, jego skuteczność serwisowa obniżyła się, ale potrafił oddalić zagrożenie, broniąc piłki na przełamanie, i dobrnął do końca spotkania. W 2014 roku marsylska "13" okazała się szczęśliwa dla Łotysza, który mógł się cieszyć z pierwszego tytułu w tym sezonie.
Gulbis wywalczył tym samym swoje piąte trofeum w zawodowej karierze (nigdy nie przegrał w meczu finałowym), a w dniu, w którym łotewska czwórka bobsleistów zdobyła srebrny medal Igrzysk w Soczi, do czego nawiązał podczas ceremonii dekoracji, dokonał historycznego wyczynu dla tenisa w swoim kraju. W poniedziałkowym notowaniu rankingu ATP będzie klasyfikowany na 18. miejscu i stanie się pierwszym w dziejach łotewskim tenisistą mieszczącym się w gronie 20. najlepszych rakiet globu.
Niezwykłych emocji dostarczył finał gry podwójnej. Rozstawieni z numerem drugim Francuzi Julien Benneteau i Edouard Roger-Vasselin obronili aż sześć piłek meczowych i wygrali 4:6, 7:6(6), 13-11 z duetem australijsko-brytyjskim Paul Hanley / Jonathan Marray. Dla Benneteau to ósmy tytuł deblowy w karierze, pierwszy w parze z Rogerem-Vasselinem, który natomiast świętował swoje siódme mistrzostwo.
Open 13, Marsylia (Francja)
ATP World Tour 250, kort twardy w hali, pula nagród 549,2 tys. euro
niedziela, 23 lutego
finał gry pojedynczej:
Ernests Gulbis (Łotwa, 3) - Jo-Wilfried Tsonga (Francja, 2) 7:6(5), 6:4
finał gry podwójnej:
Julien Benneteau (Francja, 2) / Édouard Roger-Vasselin (Francja, 2) - Paul Hanley (Australia) / Jonathan Marray (Wielka Brytania) 4:6, 7:6(6), 13-11
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
Ula w pierwszej rundzie będzie mogła obrać Cebulę..