Jako pierwszy awans do ćwierćfinału paryskiej imprezy wywalczył rozstawiony z numerem czwartym David Ferrer. 31-letni Hiszpan nie miał żadnych problemów z pokonaniem Kevina Andersona i po siedmiu kwadransach gry zwyciężył 6:3, 6:1, 6:1. Tenisista z RPA zaprezentował się fatalnie, popełnił 41 niewymuszonych błędów i sprezentował swojemu rywalowi aż 17 break pointów, z których ten sześć wykorzystał. Walencjanin z kolei miał 28 winnerów i tylko 11 pomyłek, a także pewnie obronił obie wypracowane przez Andersona break pointy.
O drugi z rzędu półfinał wielkoszlemowego Rolanda Garrosa Ferrer zagra ze swoim rówieśnikiem Tommym Robredo. Pochodzący z Katalonii tenisista był największym bohaterem ósmego dnia rywalizacji na paryskiej mączce, gdyż po raz trzeci z rzędu odniósł zwycięstwo, mimo iż przegrywał już 0-2 w setach. Kiedy w trzeciej partii rozstawiony z numerem 11. jego krajan Nicolás Almagro prowadził już 4:1, wydawało się, że turniejowa "32" nic już nie będzie w stanie zrobić.
- Przed dzisiejszym meczem byłem zmęczony, wszystko mnie bolało. Miałem nadzieję, że uda mi się wygrać pierwszego seta, gdyż w innym przypadku byłoby mi coraz ciężej. Przegrałem pierwszą partię, przegrałem drugą, moje ramię tak bardzo mi dokuczało, że nie byłem nawet w stanie trzymać rakiety przez kilka gemów. Ale walczyłem mocno i wygrałem trzeciego seta, marzyłem i starałem się dalej i wygrałem. Marzysz o wygrywaniu spotkań, ale nie ze stanu 0-2. Wygrałem wielki mecz z zawodnikiem, który pokonał mnie pięciokrotnie. Musimy się cieszyć, kiedy w tenisie osiągamy wspaniałe rzeczy - wyznał po meczu wzruszony Robredo, który zwyciężył ostatecznie 6:7(5), 3:6, 6:4, 6:4, 6:4.
Niedzielna porażka Almagro jest dla niego wyjątkowo dotkliwa (w ćwierćfinale Australian Open w taki sam sposób przegrał z Ferrerem), bowiem aż w czterech z pięciu partii obejmował on prowadzenie z przewagą przełamania. W decydującej odsłonie zdołał jeszcze nawet się wygrzebać z tarapatów i wyjść na 4:3. Od tego momentu jednak nie był już w stanie zagrozić bardziej doświadczonemu rodakowi przy jego podaniu, sam zaś oddał serwis w dziewiątym gemie. Robredo został pierwszym tenisistą od 1927 roku, który powrócił ze stanu 0-2 w setach w trzech z rzędu spotkaniach w Wielkim Szlemie. To niesamowity wyczyn utytułowanego zawodnika, zmagającego się jeszcze przed kilkunastoma miesiącami z licznymi kontuzjami i zmuszonego do rywalizacji w turniejach rangi ATP Challenger Tour.
Ogromne problemy z awansem do 36. z rzędu wielkoszlemowego ćwierćfinału miał w niedzielę Roger Federer. Rozstawiony z numerem drugim Szwajcar przegrywał już 1-2 w setach w pojedynku z Gillesem Simonem, ale zdołał pokonać 6:1, 4:6, 2:6, 6:2, 6:3 reprezentanta gospodarzy. 31-latek z Bazylei do połowy drugiego seta w pełni kontrolował wydarzenia na placu gry, ale wówczas w trakcie jednej z wymian upadł na kort. - Nie zraniłem się podczas tego potknięcia, ale może straciłem trochę pewności siebie i nie byłem przez jakiś czas sobą. Cieszę się, że byłem w stanie poukładać swoją grę i zachować spokój pod presją - powiedział po meczu 17-krotny triumfator zawodów wielkoszlemowych.
W czwartym i piątym secie Federer dosyć pewnie rozprawił się z oznaczonym numerem 15. zawodnikiem Trójkolorowych. W całym meczu posłał dziewięć asów, skończył 60 piłek oraz popełnił 56 błędów niewymuszonych. Simon z kolei miał 32 winnery, 47 błędów własnych i sześciokrotnie nie utrzymał własnego podania. Szwajcar wygrał 900. mecz w głównym cyklu i o ósmy półfinał w Paryżu zagra z Jo-Wilfriedem Tsongą. Najlepszy aktualnie reprezentant Francji pewnie pokonał 6:3, 6:3, 6:3 Serba Viktora Troickiego.
Program i wyniki turnieju mężczyzn
Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!