Choć wynik trwającego nieco ponad godzinę pojedynku wskazuje na całkowicie jednostronne widowisko, sobotni pojedynek Urszuli Radwańskiej z siódmą na świecie Sarą Errani długimi okresami mógł się podobać. Tenisistki nie szczędziły sobie kończących uderzeń, często pojawiając się w okolicach siatki i tocząc interesujące, urozmaicone wymiany.
W pierwszych gemach toczonego w idealnych warunkach, przy zachodzącym słońcu i delikatnym wietrze pojedynku, to Errani była tenisistką agresywniejszą. Włoszka bezlitośnie wykorzystywała swój silnie rotowany forhend i wywierała presję na bekhendzie Polki, w większości przypadków wypracowując sobie wystarczającą przewagę, by móc wejść w kort i zakończyć wymianę. Radwańska nie pozostawała jednak dłużna, kilkukrotnie ładnie atakując przy siatce i wytrzymując trudny styl rywalki.
Nerwy krakowianki dały o sobie znać w czwartym gemie, w którym po serii błędów i nieskutecznym dropszocie oddała podanie na 1:3. Radwańska jednak nie zwątpiła i w kolejnym gemie, przy serwisie Włoszki, wywalczyła równowagę pięknym kończącym bekhendem po linii, wieńczącym długą wymianę. Ostatecznie górę wzięła regularność Włoszki, która w kluczowych momentach wracała do sprawdzonego schematu i posyłała topspinowy forhend na bekhend Polki, licząc na błąd.
Radwańska wciąż jednak walczyła, pewnie utrzymując własne podanie i stwarzając poważne zagrożenie przy serwisie Errani. Kluczowym momentem był siódmy gem pierwszego seta, w którym efektownym kończącym returnem i pięknym dropszotem Polka wypracowała sobie jedyną w meczu szansę na przełamanie. W krytycznym momencie Włoszka zagrała słabego dropszota, do którego Polka bez problemu dobiegła by... posłać piłkę w aut. Krakowianka utrzymała jeszcze własne podanie i przy stanie 3:5 ponownie powalczyła przy serwisie Włoszki, ale dwa kolejne błędy z bekhendu zakończyły jej marzenia o wygraniu seta.
Drugą partię Radwańska rozpoczęła od łatwego utrzymania podania i w tym momencie Errani pokazała, dlaczego rok temu na kortach Rolanda Garrosa osiągnęła finał. Włoszka najpierw znakomicie utrzymała podanie, popisując się genialnym dropszotem nagrodzonym długimi brawami (także od Radwańskiej), by w kolejnym gemie wziąć Polkę w szczypce i trzema kapitalnym ofensywnymi akcjami wypracować sobie dwa break pointy. Pierwszego z nich Radwańska obroniła jeszcze asem z drugiego podania, ale przy drugiej okazji popełniła podwójny błąd serwisowy.
Przełamanie było dla Errani sygnałem do ataku, bowiem zaczęła grać jeszcze agresywniej, efektownie kończąc liczne wymiany (znakomicie funkcjonował bekhend po linii Włoszki). Radwańska, nieco zrezygnowana, nie nawiązała już walki w secie, a przy stanie 1:5 włoska rywalka kończącym returnem wywalczyła meczbola, by w kolejnym punkcie ponownie bezlitośnie zabić serwis Polki i zakończyć seta 1:6.
Mutua Madrid Open, Madryt (Hiszpania)
WTA Premier Mandatory, kort ziemny, pula nagród 4,03 mln dolarów
sobota, 4 maja
I runda gry pojedynczej:
Sara Errani (Włochy, 7) - Urszula Radwańska (Polska) 6:3, 6:1
Program i wyniki turnieju kobiet
Robert Pałuba
z Madrytu
robert.paluba@sportowefakty.pl
Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!
czemu nie lajkujecie?
skoro mecz był zacięty, jak twierdzi wysłannik SF, to znaczy, że coś można było ugrać. chociażby tie break