Historia lubi się powtarzać, także w pojedynkach Murraya z Gasquetem. Ten ostatni w Wielkim Szlemie dwukrotnie prowadził 2-0 w setach, by dać się Szkotowi pokonać. W Paryżu szybko, w niecałe pół godziny, znów wygrał otwierającą partię, ale na więcej francuskiemu "Mozartowi" ubiegłoroczny półfinalista już nie pozwolił.
Gasquet pozostawia na paryskiej mączce samotnego rodaka: to Jo-Wilfried Tsonga. Byłemu cudownemu dziecku tenisa znów nie udało się przebrnąć pierwszej przeszkody w drugim tygodniu wielkoszlemowego turnieju: na 12 prób dokonał tego tylko raz, docierając do półfinału Wimbledonu, w 2007 roku. Fani jego talentu nie mogą się doczekać, kiedy znów będzie walczył w takiej fazie wielkiej imprezy. W Rolandzie Garrosie jego najlepszym wynikiem pozostaje IV runda.
Murraya pokonał niedawno w Rzymie. Kilkanaście dni potem, mimo efektownego startu, dał się zdominować grze czwartej rakiety świata. Na konto Murraya zapisano 59 winnerów, osiem asów, 78% piłek wygranych po pierwszym podaniu, które funkcjonowało u niego coraz lepiej: w dwóch ostatnich partiach nie dał rywalowi ani jednej szansy na przełamanie.
Jeszcze na początku drugiego seta Gasquet potrafił popisać się dwoma świetnymi rozwiązaniami przy serwisie Murraya, jeszcze potrafił odrobić przełamanie (Murray skarcony lobem przy równowadze), ale w decydującym momencie - przy 5:4 i podaniu Gasqueta, na korcie im. Chatriera rządy przejął człowiek, który w pięciu ostatnich turniejach Wielkiego Szlema za każdym razem dochodził co najmniej do półfinału.
Gasquet został przełamany na dzień dobry w trzeciej partii, w której Brytyjczyk wyszedł już na 5:0. W czwartym secie Murray uzyskał stuprocentową skuteczność po pierwszym serwisie.
Program i wyniki turnieju mężczyzn