Co to za kort, jak nie da się biegać? - rozmowa z Agnieszką Radwańską, trzecią rakietą świata

Nowa trzecia rakieta świata, Agnieszka Radwańska dołącza do grona krytyków niebieskiej mączki, eksperymentalnej nawierzchni zastosowanej podczas turnieju w Madrycie. Krakowianka rozmawia z portalem SportoweFakty.pl po meczu II rundy, w której rozbiła 6:0, 6:1 Włoszkę Errani.

W tym artykule dowiesz się o:

Krzysztof Straszak: Jak się pani odnalazła na niebieskiej mączce? Rok temu pomysł z pomalowaniem ziemnej nawierzchni w Madrycie wydawał się być żartem.

Agnieszka Radwańska: Jeżeli chodzi o sam kolor, to nie ma aż tak dużego znaczenia. Hardkort też jest niebieski, w Australii, więc to nie problem. Problem to sama nawierzchnia, która jest tutaj - jak co roku - niezbyt rewelacyjna. Tak naprawdę to po prostu hardkort z posypką.

We wtorek Novak Djoković dał swoje zdecydowane NIE dla nowego kortu. Następnym razem ma wyjść na niego w butach piłkarskich.

- Zgodzę się z Djokoviciem, taka jest prawda. To nie są korty ziemne. Ta nawierzchnia jest bardzo szybka, o wiele szybsza niż ziemia. Jest na niej bardzo ślisko: nie da się biegać, nie da się wrócić, nie da się wystartować. Ile ja sprintów odpuściłam, bo nie byłam w stanie wystartować do piłki! Te korty pozostawiają wiele do życzenia.

Przed drugim meczem zdążyła się pani chyba już trochę przystosować?

- Na pewno, bo już wiedziałam, co mnie czeka. Zresztą tutaj tak jest, i tak jest co roku (nawet jak była czerwona mączka), że trzy główne korty, usytuowane prawie w hali, są o wiele szybsze niż korty, które są na zewnątrz. Tutaj są trzy rodzaje kortów: trzy duże, meczowe i treningowe. I wszystkie są inne. Ciężko jest się przystosować. W porównaniu z poprzednim rokiem nic się nie zmieniło, oprócz koloru. Te korty zawsze były tak naprawdę złe, bo nawierzchnia ziemi w ogóle nie przypomina. Są to korty o wiele szybsze, śliskie, różnią się zupełnie. Jeśli ktoś nigdy nie grał na centralnym stadionie i wychodzi tam prosto z kortu treningowego czy meczowego, to tak jakby grał w innym turnieju.

Eksperyment zatem oblany?

- Kolor dla mnie jest w porządku: nie ma wpływu na nic. To sama jakość kortu nie jest dobra.

Co mówią tenisistki w szatni?

- Raczej spotykałam się tylko z ich negatywnymi głosami.

"Oskubała" pani niemal do zera Errani, która wygrała 16 poprzednich meczów na kortach ziemnych w WTA Tour.

- Byłam nastawiona na to, że ona gra bardzo dobrze na ziemi, że wygrała na niej swoje trzy ostatnie turnieje, na niej gra najlepiej. Byłam nastawiona od samego początku na to, że muszę grać najlepiej, jak mogę. Tutaj chwila nieuwagi i wszystko się może odwrócić: na tej nawierzchni można spokojnie odwrócić losy meczu. Byłam skoncentrowana od samego początku. Starałam się grać agresywnie, żeby nie wdawać się w wymiany. Z Włoszką. Na ziemi.

No i ona też nie powinna tak z panią grać, co powiedział jej już po trzech gemach trener. Po drugim breaku w drugim secie nie było już co zbierać.

- Widać było pod koniec, właśnie po tym drugim przełamaniu, że już jej ciężko będzie wrócić. Ale mecz trzeba dograć, bo wszystko się może odwrócić. Nieraz było już 5:0 albo 5:1 i mecz trwał dalej. Wiadomo jednak, że w tym wypadku ona już słabo wierzyła, że może cokolwiek wskórać. Wydaje mi się, że od samego początku grałam bardzo dobrze. Weszłam w mecz dość agresywnie i Errani już zbytnio nie wiedziała, co ma robić.

Jak wyglądało pani pierwsze spotkanie tutaj, przeciw Larze Arruabarrenie?

- Pierwszy mecz był bardzo podobny. To była Hiszpanka, która też grała w sumie jak Errani dzisiaj [w środę]. Podobny serwis, forhend, bekhend, bardzo podobnie grały. Teraz musiałam zagrać agresywniej. Dobrze, że z Hiszpankami czy Włoszkami - jeśli już gram z nimi na kortach ziemnych - to na szybkich nawierzchniach.

W walce o ćwierćfinał nie będzie inaczej: stanie pani naprzeciw Roberty Vinci.

- Slajs, topspin, czekam na taką mieszaną grę z jej strony. Jeśli zagram tak, jak dzisiaj, to myślę, że dam radę.

Mówi pani nie od dzisiaj, że kort ziemny nie jest pani ulubioną nawierzchnią. Ale może niebieski kolor przyniesie jakąś zmianę?

- Przez całe życie grałam na mączce, ale teraz lubię hardkort. W tamtym roku nie osiągnęłam wiele na mączce, choć byłam w półfinale w Stuttgarcie, tak jak w tym sezonie. Roland Garros: IV runda, tutaj była II runda, w Rzymie to samo. Dużo punktów do obrony zatem nie mam: chociaż taki z tego plus [śmiech]. Ale staram się do tej nawierzchni powoli wrócić, choć nie ukrywam, że wolę hardkort. Łatwiej jest mi się na nim poruszać, noga tak nie ucieka.

À propos: bark, kręgosłup, wszystko już w porządku?

- Problemy z kręgosłupem miałam w Stuttgarcie. Bark jest w sumie wyleczony już, nie mam z nim problemów - odpukać oczywiście. Niestety, co roku mam problemy z kręgosłupem i dalej je mam. Niestety, ale po dwóch latach już się kapnęłam dlaczego tak jest: robię bardzo dużo ślizgów, więc kiedy jestem w rozkroku, gram z samego kręgosłupa, nogi już wtedy nie pracują i wszystko idzie w kręgosłup. Więc wysiada po którymś tam meczu. Zawsze będę miała - podejrzewam - z tym problem, więc staram się codziennie coś z kręgosłupem robić. Mam masaże, jakieś fizjoterapie, środki przeciwbólowe. I wtedy można grać [śmiech].

Czy nie boi się pani tego, co może być, nie tylko z pani kręgosłupem, za kilka lat?

- Wylądowałam na stole operacyjnym mając 20 albo 21 lat. W życiu bym nie powiedziała, że w tym wieku będę miała operację, a po roku kolejną - stopy. Mam więc 23 lata i jestem po dwóch operacjach i różnych innych kontuzjach, też poważnych. I ręka w szynie była, i kule. Sport to zdrowie, ale nie sport wyczynowy. Gdy jest ważny turniej, to nikt się nad sobą nie użala i potrafi przekroczyć granice. Czasem się za to wszystko płaci wysoką cenę. Wiadomo, że zdrowie jest najważniejsze, ale jeśli człowiek robi coś przez całe życie, to choćby nie wiem co, to skończy mecz. Chce się walczyć mimo tego, że organizm odmawia posłuszeństwa. Wiadomo: jak się już nie da, to się nie da. Ale w tenisie dziewczyny są tak zażarte, że czasami się gra z kontuzją, a czasami z poważną kontuzją. To się chyba już nigdy nie zmieni. Bo trenujemy przez całe życie i wychodzimy na kort, żeby wygrać. Czasem organizm mówi nie, ale my chcemy dalej!

Źródło artykułu: