Nową królową Sydney Azarenka, która poprawiła bilans spotkań z Na Li na 3-4. 22-letnia Białorusinka zdobyła swój dziewiąty tytuł (bilans finałów 9-8). Starsza o siedem lat Chinka, która triumfowała w tej imprezie przed rokiem, pozostaje z pięcioma tytułami na koncie (bilans finałów 5-6). Od poniedziałku ciąg dalszy batalii Na Li o ratowanie zdobytych w styczniu punktów bądź poniesienie jak najmniejszych strat (tym razem za finał Australian Open). Azarenka, która w półfinale wyeliminowała Agnieszkę Radwańską, to z kolei jedna z sześciu zawodniczek, która po pierwszej lewie Wielkiego Szlema może zostać nową liderką rankingu.
Finał jaki rozegrały Azarenka i Na Li był niesłychaną huśtawką nastrojów. Po fatalnej grze z obu stron w I secie w II Chinka grała jak natchniona i raziła Białorusinkę potężnymi ciosami. W decydującej partii po chwili dobrej gry z obu stron tenisistki w końcówce wróciły do poziomu z I seta pozostawiając po sobie jak najgorsze wrażenie. Lepiej tę wojnę nerwów zniosła Azarenka, która od 3:3 zdobyła trzy decydującej gemy. W trwającym jedną godzinę i 56 minut spotkaniu Białorusinka zanotowała 16 kończących uderzeń przy 25 niewymuszonych błędach, Chince zaś naliczono 23 piłki bezpośrednio wygrane i aż 44 błędy własne.
Na Li rozpoczęła mecz efektownie, bo od pięknego woleja, ale w dalszej fazie I set był zdominowany przez niewymuszone błędy z obu stron. Trzy pierwsze gemy kończyły się przełamaniem, w czwartym jako pierwsza podanie utrzymała Azarenka i prowadziła 3:1. W piątym gemie broniąca tytułu Chinka wróciła z 0-30 popisując się po drodze efektownym forhendem, ale w siódmym gemie Białorusinka już ją łatwo przełamała kończąc krosem forhendowym. Seta urodzona w Mińsku tenisistka zakończyła własnym podaniem wykorzystując drugą piłkę setową (przy pierwszej zrobiła podwójny błąd). W tej brzydkie partii obie tenisistki zanotowały po pięć kończących uderzeń, Na Li popełniła 16 niewymuszonych błędów, a Azarenka dziewięć. Po takim secie można było się zastanowić czy dziewczyny chcą przebić Marię Szarapową i Jelenę Janković, które w Cincinnati rozegrały najgorszy finał ubiegłego sezonu. W przekroju całego meczu chyba im się to ostatecznie nie udało, ale to chyba niewielkie pocieszenie dla kibiców patrzących na ten festiwal błędów.
Skromnym wynagrodzeniem za to ciężkostrawne danie mógł być II set, w którym wielką grę zaprezentowała Na Li. W czwartym gemie Azarenka prowadziła 30-0, lecz nabierająca rozpędu Chinka zaczęła ją kontrować groźnym bekhendem (do tego niesamowicie ostry kros forhendowy) i przełamała Białorusinkę. Po utrzymaniu podania Chinka prowadziła 4:1, a w szóstym gemie przełamała rywalkę po grze na przewagi kończąc miażdżącym returnem bekhendowym. Partię odrodzona mistrzyni Rolanda Garrosa zakończyła własnym podaniem wykorzystując drugą piłkę setową.
Idąca za ciosem Na Li decydującą partię rozpoczęła od przełamania podania Azarenki, ale ta odpowiedziała odebraniem serwisu Chince ostatni punkt zdobywając głębokim returnem bekhendowym wymuszającym błąd. W kolejnych gemach zawodniczki pewnie wygrywały swoje gemy i też poprawiły jakość gry, lecz trwało to bardzo krótko. W ósmym gemie obrończyni tytułu popełniła cztery banalne błędy oddając podanie niemal bez walki. Choć było nerwowo do końca to Azarenka lepiej wytrzymała ciśnienie i po obronie dwóch break pointów w dziewiątym gemie tytuł przypieczętowała wykorzystując drugą piłkę meczową.