Anna Niemiec: Dawno nie widziano cię na polskich kortach. Wyjechałaś z kraju na stałe?
Sandra Zaniewska: - Nie. Wprawdzie dawno nie grałam w Polsce, ale wbrew pozorom w Katowicach bywam dosyć często. Obecnie trenuję zarówno u siebie w domu z trenerem Grzegorzem Gelmudą, jak i w Stambule w akademii tenisowej Enka. Obecnie proporcję są chyba pół na pół.
Jak trafiłaś do Turcji? Nieczęsto słyszy się o polskich zawodnikach trenujących w tureckich akademiach. Częstszy kierunek to choćby Hiszpania.
- Dwa lata temu pojechałam na serię turniejów do Turcji. Chyba całkiem nieźle się prezentowałam, bo wypatrzył mnie tam trener z Enki i zaproponował, żebym zaczęła trenować u niego. Stwierdziłam, że nic nie szkodzi mi spróbować. Spodobało mi się, więc kontynuujemy współpracę.
Warunki do trenowania muszą być chyba całkiem niezłe.
- W porównaniu do tych w Polsce są wspaniałe. Mamy do dyspozycji dziewięć kortów na zewnątrz i trzy w hali. Akademia wynajmuje nam naprawdę duże mieszkanie: pięć sypialni i cztery łazienki; wszystko super urządzone. Mieszkanie jest co prawda dosyć daleko od kortów, ale transport również mamy zapewniony. Jest bardzo dużo zawodników, z którymi można potrenować m.in. Jarmila Gajdošová [nr 32 rankingu WTA Tour].
Udaje ci się czasem z nią potrenować?
- Oczywiście. W sezonie nie tak dużo, bo bardzo często się mijamy. Wtedy gramy z młodszymi chłopakami, którzy akurat są na miejscu. W trakcie roztrenowania, gdy nie ma już turniejów, gramy ze sobą całkiem często.
Trening z zawodniczką, która jest teraz w okolicach 30. miejsca na świecie to chyba potężna motywacja.
- Nie codziennie masz taką okazję. To daje niesamowitego kopa do pracy. Szczególnie, że Jarka jest nie tylko bardzo dobrą zawodniczką, ale również bardzo sympatyczną osobą. A w dodatku widzimy, że ona trenując z nami w akademii również idzie do przodu, robi postępy. Staram się ją podpatrywać podczas treningów. W szczególności to, jak pracuje nad poruszaniem się na korcie oraz jak doskonali technikę uderzeń.
Masz stałych współlokatorów w mieszkaniu w Stambule?
- Raczej nie. Jest dosyć duża rotacja zawodników: ktoś przyjeżdża, ktoś wyjeżdża. Zresztą ja robię tak samo. Wracam do Polski jak zatęsknię za rodziną, przyjaciółmi i oczywiście na święta. Teraz kończę sezon, ale niedługo będę musiała przyjechać do Polski ponadrabiać sprawy na uczelni.
Dla twoich rówieśniczek m.in. Magdy Linette i Pauli Kani, ten rok był dosyć ciężki, bo oprócz grania miały na głowie również maturę. Jak to się stało, że ty już studiujesz?
- Maturę zdałam już dwa lata temu. Do szkoły poszłam, gdy miałam pięć lat. Bardzo chciałam iść do szkoły i ubłagałam rodziców, żeby posłali mnie do niej wcześniej. Nie miałam problemów z nauką, więc już tak zostało. Obecnie studiuję zarządzanie sportem na AWF-ie w Katowicach. Dziwnie się czuję, kiedy się nie muszę się uczyć, więc postanowiłam pójść na studia. Nie chcę tego odpuszczać, bo na razie udaję mi się z pogodzić tenisa i studia.
Rozumiem, że studiujesz zaocznie?
- Nie, dziennie. Ale oczywiście tylko dzięki IPSPN (indywidualny plan studiów i program nauczania).
Jak to wygląda w praktyce?
- Na zajęcia nie muszę chodzić wcale. Na początku roku dostaję od wszystkich wykładowców sylabusy z przedmiotów, które muszę zaliczyć. Uczę się na własną rękę i potem zaliczam te przedmioty. Na tej samej zasadzie miałam indywidualny tok nauki w liceum.
Rok 2011 zaczynałaś będąc w rankingu pod koniec szóstej setki. Teraz jesteś już w trzeciej, a rok przecież jeszcze się nie skończył. Można chyba powiedzieć, że system polsko-turecki sprawdza się całkiem nieźle?
- Sprawdza się i to nie nieźle, a bardzo dobrze. W żaden sposób nie mogę teraz narzekać na moje warunki trenowania. I do Turcji, i do domu zawsze mogę wrócić. W Polsce mam teraz na miejscu trenera Gelmudę, więc nie ma problemu z szukaniem kogoś do grania jak przyjadę na parę dni do domu. Z kolei w Turcji mam mnóstwo zawodników do grania i już teraz dużo bliskich przyjaciół. Mogę powiedzieć, że w Stambuł stał się moim drugim domem.
Polubiłaś Turków?
- Bardzo! Turcy to bardzo przyjazny i pomocny naród. Uwielbiam ich kulturę i kuchnię. Tutejsze mięsne potrawy są naprawdę doskonałe. Wiadomo, że są pewne różnice kulturowe i czasami jest tu trochę, jakby to powiedzieć, dziko, ale ja już się przyzwyczaiłam i dla mnie jest super. Nie przypominam sobie innego miejsca, z którym tak bym się oswoiła. A byłam przecież wcześniej w akademiach tenisowych w różnych miejscach na świecie. Jednak żadne nie przypadło mi to gustu tak jak Stambuł. Naprawdę przywiązałam się do tego miejsca.