Były ćwierćfinalista Wimbledonu i były narzeczony Martiny Hingis w najlepszym okresie swojej kariery był już nawet ósmy w rankingu ATP. Stepanek w pierwszej rundzie pokonał Francuza Edouarda Rogera-Vasselina 6:4, 6:1. W trzeciej rundzie turnieju spotka się ze zwycięzca meczu: Andrew Gołubiew (Rosja) - Jurgen Melzer (Austria).
Daniel Groszewski: Jak się czujesz po dzisiejszym zwycięstwie?
Radek Stepanek: Jestem szczęśliwy. Mój przeciwnik grał dzisiaj znakomicie. W pierwszym secie udało mi się przełamać Amerykanina i dzięki temu wygrał. W drugim już nie wyszło, więc o zwycięstwie zadecydował tie-break. Dopiero tam Reynolds popełnił błąd.
Wczoraj młody Jerzy Janowicz pokonał rozstawionego z numerem 2 Nicolasa Mahuta. Jak jest metoda na wygrywanie z takimi zawodnikami?
- W tej chwili tenis bardzo się wyrównał i każdy może wygrać z każdym. Dla takiego młodego zawodnika jak wasz Janowicz to świetne doświadczenie. To w końcu zwycięstwo z tenisistą z pierwszej pięćdziesiątki rankingu ATP. Teraz młodzi zawodnicy doskonale wiedzą co muszą poprawić w swojej grze, żeby pokonać tenisistów z czołówki.
Kto może ci zagrozić w wygraniu wrocławskiego challengera?
- Każdy może mi zagrozić. Chcę wygrywać, ale tenis jest bardzo wyrównany. Muszę się koncentrować na każdej grze od początku do końca. Tylko wtedy mogę liczyć na zwycięstwo.
Łatwiej skoncentrować się w challengerze czy w turniejach wielkoszlemowych?
- To nie ma znaczenia. Wszędzie musi być pełna koncentracja.
Co zdecydowało o Twoim przyjeździe do Wrocławia?
- Bardzo szybko odpadłem z Australian Open i to właściwie po meczu, którego nie można było przegrać. Niebawem gramy mecz daviscupowy z Belgią i grę we Wrocławiu traktuję jako trening.
To nie jest Twoja pierwsza wizyta we Wrocławiu. Byłeś już tutaj na pierwszym challengerze w 2000 roku. Jak wspominasz tamten występ?
- Bardzo dobrze go pamiętam. Wtedy jednak odpadłem bardzo szybko. Byłem jednak innym tenisistą. Byłem w innym miejscu mojej kariery. Pamiętam też, że w Hali Stulecia próbowaliśmy tak mocno uderzyć piłkę, żeby dotknęła sufitu. Niestety nie udało się [Hala Stulecia ma 42 metry wysokości - przyp. red.].