Zgodnie z oczekiwaniami 24-letni reprezentant gospodarzy ponownie stanie przed szansą wywalczenia swojego premierowego finału w najstarszym turnieju tenisowym świata. Murray w swojej dotychczasowej karierze trzykrotnie walczył już o wielkoszlemowe tytuły podczas Australian Open i US Open, lecz nigdy nie było mu dane wygrać w decydujących pojedynkach nawet seta. W środę Szkot poprawił na 5-0 bilans bezpośrednich gier ze starszym od siebie o pięć lat Lópezem, który w całej ich rywalizacji tylko raz był w stanie urwać Murrayowi seta.
Leworęczny Hiszpan przystąpił do pojedynku z reprezentantem gospodarzy po pięciosetowym boju stoczonym w IV rundzie z Łukaszem Kubotem i od samego początku meczu sprawiał wrażenie, jakby wciąż odczuwał skutki tamtej batalii. Murray wygrał w stosunku 13-7 pojedynek na asy serwisowe oraz zanotował większą liczbę kończących uderzeń (40-31). Akcje serwis i wolej Lópeza nie robiły na nim większego wrażenia, tym bardziej iż Hiszpan nie unikał przy nich błędów własnych (23-11). W całym spotkaniu 29-latek z Madrytu wypracował zaledwie dwie szanse na przełamanie podania Szkota.
Murray błyskawicznie przystąpił do działania, kończąc pierwszego gema bez straty punktu. Już w kolejnym mógł wywalczyć break pointa, ale kluczowy wolej przy siatce minimalnie posłał na aut. 24-latek z Dunblane był jednak nie ugięty: świetnie czytał serwis rywala i tylko kwestią czasu było wywalczenie przez niego pierwszego przełamania. Tak też się stało w szóstym gemie, w którym nieudany wolej Lópeza wyprowadził Szkota na 4:2. Murray serwował bardzo dobrze: w całej premierowej odsłonie oddał Hiszpanowi przy własnym podaniu zaledwie trzy piłki i przy drugim setbolu w dziewiątym gemie zakończył tę część meczu.
Początkowe dwa gemy drugiej partii bez straty punktu padły łupem podających. W trzecim świetnym minięciem okazję na breaka wypracował reprezentant gospodarzy, ale akcja serwis i wolej leworęcznego Lópeza zapobiegła na chwilę niebezpieczeństwu przełamania. W piątym gemie Murray zaskoczył Hiszpana wspaniałym returnem, a wpakowany moment później wolej w siatkę przez rywala, wyprowadził Szkota na 3:2. Odtąd wydarzenia w drugiej odsłonie potoczyły się tak samo jak w premierowej partii: Murray serwował bardzo pewnie (tym razem stracił przy własnym podaniu ledwie cztery piłki) i w 10. gemie przy drugim setbolu zakończył tę część pojedynku.
Promyk nadziei dla 29-letniego Lópeza pojawił się na początku trzeciego seta, kiedy to zawodnik gospodarzy poczuł po jednej z akcji ból w stopie. Murray zamiast konsultować ten uraz ze służbą medyczną, marzył tylko o tym, by jak najszybciej zakończyć to spotkanie. Pierwszą ku temu okazję wypracował w piątym gemie, popisując się wspaniałym minięciem po linii. Kolejną akcję zakończył wygrywającym forhendem po krosie i na zmianę stron schodził z prowadzeniem 3:2. Hiszpański tenisista rzucił się jeszcze do ataku w ósmym gemie, lecz nie wykorzystał obu wypracowanych wówczas break pointów. Chwilę później Murray trzema asami z rzędu zapewnił sobie udział w półfinale wimbledońskiej imprezy.