Na Li tworzy historię chińskiego tenisa. W styczniu w Melbourne Park została pierwszą w historii Chin tenisistką, która zagrała w wielkoszlemowym finale. W Paryżu nikt nie dawał jej szans (przecież ona nie potrafi grać na mączce - tak mówiło wielu cenionych ekspertów), a ona nie zważając na te głosy robiła konsekwentnie swoje i sięgnęła po Puchar Suzanne Lenglen. Chinka sama powtarzała, że nigdy nie lubiła grać na tej dziwnej nawierzchni, ale teraz mączkę oczywiście kocha.
Li w drodze do finału odprawiła trzy niezwykle groźne tenisistki, których domeną jest tenis oparty na ostrym graniu z głębi kortu: Petrę Kvitovą, Wikę Azarenkę i wreszcie Marię Szarapową. Schiavone po wygraniu ciężkich trzysetówek z Jeleną Janković i Anastazją Pawljuczenkową (w meczu z Rosjanką wróciła ze stanu 1:6 i 1:4) w półfinale grając perfekcyjny pod względem taktycznym tenis w dwóch setach zwyciężyła reprezentantkę gospodarzy Marion Bartoli. W finale trafiła na niesłychanie zmotywowaną Li, która regularnością i agresywnością, konsekwentnym biciem lądujących tuż przy linii piłek zdobyła dla Azji historyczny tytuł.
Schiavone w przypadku zwycięstwa nad Li została by pierwszą od 1990 roku ponad 30-letnią tenisistką (Wimbledon, Martina Navratilova), która sięgnęłaby po wielkoszlemowy tytuł. Jednocześnie mogła zostać szóstą zawodniczką, która po raz drugi z rzędu wzniosła by Puchar Suzanne Lenglen. Tak się jednak nie stało, bo choć nie grała źle, to tak jak inne tenisistki nie była w stanie skruszyć chińskiego muru. Tak jak ona przed rokiem rozegrała swój życiowy turniej, tak tym razem sama musiała uznać wyższość grającej perfekcyjnie, nie mającej słabych punktów Li.
Li zdominowała uwielbiającą grać pełen zmian rytmu tenis Schiavone. Włoszka, która w ubiegłorocznym finale frontalną ofensywą zniszczyła marzenia o wielkoszlemowym tytule Samanthy Stosur, tym razem sama została przyparta do muru. Chinka błyskawicznymi forhendami i bekhendami spychała 30-latkę z Mediolanu do głębokiej defensywy. 29-latka z Wuhan nic nie robiła sobie z obronnych slajsów Włoszki, bo nie mogły one być skuteczne, gdy obrończyni tytułu była spóźniona o pół lub o cały krok. Li znakomicie serwowała, świetnie returnowała, trzymając piłkę głęboko w korcie, wyprowadzając szybkie kontry nie dawała Schiavone najmniejszych szans na granie swojego pełnego technicznych fajerwerków tenisa. Niesłychanie regularna i agresywna, przebiegła 29-latka z Wuhan odarła Włoszkę z marzeń o obronie tytułu. W trwającym jedną godzinę i 48 minut spotkaniu Li zanotowała 31 kończących uderzeń (Schiavone tylko 12) przy 24 niewymuszonych błędach. Chinka skończyła 10 z 12 piłek przy siatce, a przy własnym podaniu zgarnęła 48 z 69 piłek.
Już w gemie otwarcia Schiavone była w opałach, ale uratowała się po obronie break pointa. Li za to pewnie wygrywała swoje gemy serwisowe i zadała Włoszce najboleśniejszą ranę w piątym gemie. Wtedy to Chinka sprowadzona przez rywalkę z Mediolanu drop-szotem do siatki wykazała się umiejętnościami wolejowymi i uzyskała dwa break pointy. Wykorzystała drugiego z nich krosem forhendowym wymuszając błąd Schiavone. 29-latka z Wuhan do końca nie dała Włoszce najmniejszych szans na odrobienie straty. Seta zakończyła w 10. gemie popisując się dwoma znakomitymi akcjami: drajw-wolejem i krosem forhendowym.
W pierwszym gemie II seta Li przełamała Schiavone, która w drugim gemie uzyskała break pointa wspaniałym stop-wolejem. Przebłysk Włoszki był tylko chwilowy, trzy jej błędy dały Chince prowadzenie 2:0. 29-latka z Wuhan mogła zadać nokautujący cios w piątym i siódmym gemie, ale nie wykorzystał po jednym break poincie. Za to w ósmym gemie Schiavone korzystając z chwili słabości Li odrobiła stratę przełamania krosem forhendowym wymuszającym błąd i po utrzymaniu podania z 2:4 wyszła na 5:4. "Będzie jak w meczu z Anastazją Pawljuczenkową!" - tak pewnie pomyśleli sympatycy Włoszki. Jednak nie było. Li poszła na całość w tie breaku, w którym przypuściła frontalną ofensywę i serią ryzykownych piłek powaliła Schiavone na kolana i ta nie zdobyła nawet punktu. Włoszkę zupełnie przybiła pierwsza piłka tie breaka, gdy grając bardzo dobrze przegrała punkt. Sprowadzona drop-szotem do siatki Chinka zagrała loba z woleja i zwieńczyła piękną wymianę zwycięskim wolejem. Dwa błędy Schiavone, po czym agresywna akcja zakończona drajw-wolejem i Li prowadziła 4-0. Włoszka spuściła głowę i do końca tie breaka była statystką. Najstarszy od 13 lat wielkoszlemowy finał pań (Wimbledon 1998, Jana Novotná pokonała Nathalie Tauziat) zakończył się historycznym triumfem 29-latki z Wuhan.
Finalistki Rolanda Garrosa
Foto - PAP