Roland Garros: Schiavone, którą się kocha. 400 mln Chińczyków patrzy

Według Nicoli Pietrangelego, jedynego włoskiego tenisisty z dwoma tytułami wielkoszlemowymi, Francesca Schiavone przypomina reprezentację piłkarską Italii, która w 2006 roku zdobyła mistrzostwo świata, choć wcześniej mało kto się nią zachwycał.

W tym artykule dowiesz się o:

"La Gazzetta dello Sport", najpoczytniejszy dziennik sportowy w Europie, mimo skandalu z ułożonymi meczami piłkarskimi we włoskiej lidze, przeznacza w piątek Schiavone najwięcej miejsca na pierwszej stronie. "Francesca, którą się kocha" - pisze mediolańska gazeta. "Zbyt mocna. Schiavone ciągle zdumiewa Paryż: zdominowała Marion Bartoli dzięki przewadze techniczno-taktycznej. Jutro zobaczy się z Li Na, zdolną do zdemaskowania odrodzonej Marii Szarapowej". Tytuł w "Corriere dello Sport" to "Francesca, tak!". Triumfująca "Schiavo" trafia także na okładki największych włoskich dzienników niesportowych: "Corriere della Sera" i "la Repubblica".

Ostatnią zawodniczką co najmniej 30-letnią wygrywającą w Roland Garros była Chris Evert (1986). 23 czerwca Schiavone skończy 31 lat. Przed rokiem mediolanka została pierwszą mistrzynią wielkoszlemową w historii włoskiego tenisa, dla którego najważniejsze laury zdobywali wcześniej tylko panowie.

Najbardziej utytułowany z włoskich mistrzów, Pietrangeli, nie chce stawiać rodaczki w roli faworytki w sobotnim finale z Na Li. - Będzie musiała bardzo uważać na dobrze grającą Chinkę - mówi 78-letni mistrz Roland Garros z lat 1959-60 w rozmowie z "La Gazzetta dello Sport". - Francesca, jeśli nie jest pierwszą tenisistką świata na kortach ziemnych, to co najmniej drugą. Z Bartoli w półfinale nie mogła przegrać nawet gdyby spała. Schiavone zasługuje na więcej pośród dzisiejszych tenisistek: walczy, ma urozmaiconą grę, niezależnie od wyniku to ona decyduje o rozstrzygnięciu, tak jak wtedy gdy powróciła od 1:6, 1:4 przeciw Pawljuczenkowej. Najbardziej cenię u niej jednak to, że jest na korcie sześć razy inteligentniejsza od rywalek.

Dla chińskiego narybku

Mniejsze tradycje tenisowe mają Chiny. Ale żaden inny kraj nie przebije azjatyckiej republiki ludowej pod względem liczby ludności. Mecz półfinałowy Roland Garros między Na Li a Marią Szarapową miało oglądać w telewizji 400 mln osób. - Wierzę - powiedziała po awansie do finału Na - że ten wynik znaczy wiele nie tylko dla mojej kariery, ale i dla całego chińskiego tenisa. Sporo dzieci oglądało mnie w akcji i pomyślało pewnie o tym, żeby mnie naśladować, żeby być lepszymi ode mnie w przyszłości.

Tak samo jak Schiavone, Na zagra w sobotę w swoim drugim wielkoszlemowym finale, ale o pierwszy tytuł: w Melbourne w tym roku uległa Kim Clijsters. - Nie miałam na tyle doświadczenia, by wiedzieć czego wtedy oczekiwać - tłumaczy. - Teraz wiem, co muszę zrobić i choć nawierzchnia jest inna, miałam już sześć meczów, by się do niej przystosować.

Schiavone, lat 30. Na, lat 29. Doświadczenie górą. - Wiek nie ma znaczenia. Wciąż czuję się młoda - zapewnia Chinka. Bilans spotkań 2-2. Jedyny raz na korcie ziemnym spotkały się przed rokiem właśnie w Paryżu, gdy w III rundzie "Schiavo" triumfowała 6:4, 6:2.

Komentarze (0)