Jest Monfils, jest widowisko. Ulubieniec francuskiej publiczności przewrócił się za linią końcową, stracił gema serwisowego, chwilę potem mecz został przerwany, a na twarzy paryżanina wciąż widniał grymas bólu. Dla niego pewnie dobrze, że walka o najlepszą ósemkę będzie miała ciąg dalszy w poniedziałek. Gorzej być może dla Ferrera, który przetrwał trudny początek i wypracował serwis na prowadzenie 3:0. Ferrer w dwóch dotychczasowych pojedynkach musiał uznać wyższość Monfilsa, który ostatnio był lepszy w Pucharze Davisa (2010).
CZYTAJ: Gasquet też nie znalazł sposobu na Đokovicia
Pasjonujące starcie na Lenglen trwa już 2h39'. Niesiony aplauzem, Monfils zanotował do przerwy 48 kończących uderzeń (przy 37 błędach niewymuszonych). Ferrer był częściej przy siatce (20/31 wygranych w ten sposób akcji), często kierowany tam skrótami rywala. Hiszpan, jedyny obok Nadala pozostały na placu boju, jest piekielnie skuteczny w wykorzystywaniu break pointów: 6/6. Monfils miał już 19 szans na przełamanie serwisu Ferrera, co udało mu się dwukrotnie w wygranym pierwszym secie, a nie udało, gdy w drugim miał okazję na zmniejszenie strat (2:4, 0-40 przy podaniu "Ferru"). Do biegającego po korcie jak szalony Monfilsa należała ponownie partia trzecia, kiedy przy 5:5 wywalczył sobie serwis na jej wygranie.