W piątek Iga Świątek i Mirra Andriejewa grały o finał prestiżowego turnieju BNP Paribas Open 2025. Pełen emocji pojedynek zakończył się zwycięstwem Rosjanki 7:6(1), 1:6, 6:3. 17-latka poszła za ciosem i w niedzielnym spotkaniu o tytuł pokonała Białorusinkę Arynę Sabalenkę.
Po porażce Świątek najwięcej jednak mówiło się o jej reakcjach. W pewnym momencie sfrustrowana Polka uderzyła piłką o kort, co wystraszyło chłopca do podawania piłek. Mimo to nie otrzymała kary, w przeciwieństwie do Andriejewej, która została upomniana za wystrzelenie piłki w trybuny.
ZOBACZ WIDEO: Aida Bella zrobiła karierę poza sportem. "Prawdziwe zderzenie z biznesem"
Gabriela Załoga wyjaśniła w rozmowie z portalem sport.pl, że różnica w ocenie wynikała z potencjalnego zagrożenia dla publiczności. - Iga uderzyła o kort, a piłka się odbiła i ledwie poleciała w trybuny. Trzeba oceniać czyn i efekt. To nie wyglądało ładnie, ale nie było dla nikogo groźne - tłumaczyła polska arbiter międzynarodowa.
Świątek w oświadczeniu przyznała, że jej celem nie było trafienie kogokolwiek, a jedynie wyładowanie frustracji. Nasza tenisistka spotkała się z falą krytyki, mimo że jej zachowanie nie było groźne. Polka podkreśliła, że przeprosiła chłopca i nie miała złych intencji.
Załoga stwierdziła, że należy inaczej oceniać zachowanie Andriejewej i Świątek. - To ogromna różnica. Mirra strzela w trybuny, na których są ludzie, a Iga uderza w kort i dopiero po odbiciu leci piłka w trybuny, i to raczej blisko.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami za wystrzelenie piłki poza kort sędzia karze zawodnika ostrzeżeniem (chyba że już wcześniej została przyznana inna kara). Takie zachowanie wiąże się również odpowiednią grzywną, a pieniądze są odpisywane graczowi od zarobionej nagrody pieniężnej.