Haas aktualnie zajmuje 36. pozycję na liście rankingowej ATP, ale od lat należał, zwłaszcza przed kontuzją, do najlepszej dziesiątki rankingu. Jeśli spadał poniżej, to zwykle nie dalej niż na piętnaste miejsce. Od lat też był numerem jeden wśród zawodowych tenisistów Niemiec. Ma rodzinę w Bawarii, niedaleko Monachium, toteż chętnie przyjeżdża na Międzynarodowe Mistrzostwa Tenisowe Bawarii, chociaż nie będąc specjalistą od gry na cegle, nigdy nie osiągnął tu sukcesu.
Zapytany o stan zdrowia, stwierdził, że jego zoperowany jesienią bark ciągle jeszcze nie funkcjonuje jak należy. - Tenis profesjonalny wymaga stuprocentowego zaangażowania - przyznał - tylko wtedy można liczyć na sukces. Nie da się grać i zarazem oszczędzać kontuzjowany organizm, bo i z gry wtedy nic nie wychodzi i można sobie tylko zaszkodzić. Natomiast gra na ceglanej mączce wymaga większego wysiłku niż na twardej nawierzchni, jest większym obciążeniem dla organizmu tenisisty, bo dłuższe są wymiany piłek. Stąd prawdopodobieństwo i ryzyko odnowienia się urazu barku byłoby dość duże. Natomiast nie jest tajemnicą, że ja nie jestem specjalistą od gry na tej nawierzchni.
Po konsultacji ze specjalistami Haas postanowił zawiesić na razie tenis na kołku przez co najmniej kilka tygodni.
- Nie ma mowy o tym, żebym zagrał w najbliższym czasie w jakimś turnieju, na przykład w Rzymie, czy Hamburgu - stwierdził. - Muszę się oszczędzać, wtedy może będę mógł wziąć udział pod koniec maja w paryskim turnieju Wielkiego Szlema. Jeszcze parę dni zostanę w Monachium, a później wracam na Florydę, gdzie będę się ostrożnie przygotowywał do Roland Garros.
dziennikarz akredytowany na turniej w Monachium