Iga Świątek, wiceliderka światowego rankingu tenisistek, po przegranej w ćwierćfinale turnieju WTA 1000 w Dubaju, wskazała na brak czasu na treningi jako główną przyczynę swojej porażki. Polka uległa młodszej o sześć lat Rosjance Mirrze Andriejewej 3:6, 3:6.
Polka rozpoczęła zmagania w Dubaju zaledwie cztery dni po zakończeniu półfinału w Dosze. - Czuję, że nie spisałam się najlepiej - przyznała Świątek, tłumacząc, że napięty kalendarz nie pozwolił jej na odpowiednie przygotowanie.
Po zakończeniu Australian Open, tenisistki miały dwutygodniową przerwę przed turniejami na Bliskim Wschodzie. Świątek zwróciła uwagę na trudności związane z częstymi zmianami kontynentów, nawierzchni i piłek.
ZOBACZ WIDEO: Nawet z lodówką. Nie uwierzysz, co zrobił polski zawodnik
- To na pewno kwestia kalendarza. Nie będziemy w stanie grać regularnie przez wiele lat tydzień po tygodniu. Szczerze mówiąc, zazwyczaj nie jestem taka bezpośrednia, ale winę za ten występ zrzuciłabym na brak wcześniejszych treningów, bo nie miałam na to czasu - dodała.
Problemy z napiętym harmonogramem dotknęły także inne czołowe zawodniczki. Aryna Sabalenka, liderka rankingu, odpadła w pierwszym meczu w Dosze, a w Dubaju przegrała w drugim spotkaniu. Coco Gauff, trzecia na liście WTA, nie wygrała żadnego meczu w obu turniejach.
Świątek, która w zeszłym roku triumfowała w Dosze i dotarła do półfinału w Dubaju, przyznała, że w tym roku miała mniej czasu na przygotowania z powodu sukcesu w Australian Open. - Miałam takie samo nastawienie jak co roku, ale przygotowania na pewno były inne - stwierdziła.
Porażka w Dubaju oznacza, że Świątek nie obroni wszystkich punktów za ubiegłoroczny półfinał. W najnowszym rankingu wciąż zajmuje drugie miejsce, ale jej strata do liderki Sabalenki wzrosła do 1091 punktów.
Przed Polką chwila przerwy, a kolejnym wyzwaniem będzie turniej WTA 1000 w Indian Wells, gdzie będzie bronić tytułu. Impreza rozpocznie się 5 marca.