Ciężko nawet z pełnym przekonaniem stwierdzić, że w półfinale turnieju WTA 1000 w Doha obejrzeliśmy mecz tenisa. Tak, były rakiety, piłki, siatka, wymiarowy kort i sędzia. I nawet trybuny z kibicami.
Jednak agresywny styl gry Jeleny Ostapenko sprawił, że w trakcie dwóch setów najmniej zobaczyliśmy tzw. tenisa w tenisie. Ciekawych wymian było jak na lekarstwo, zwłaszcza w pierwszym secie. Serwis, return, atak, boisko. Bądź serwis, return, atak i aut. Albo się uda, albo nie uda.
Żadnych półśrodków.
Niestety dla nas, najczęściej się udawało. Bezkompromisowy i agresywny styl gry Ostapenko znów nie dał szans Polce, która tym samym przegrała piąty z rzędu (!) mecz z Łotyszką.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: FC Barcelona pokazała, jak trenuje Wojciech Szczęsny
Świątek chciała grać akcje polegające na wymianach, poganiać rywalką, wyprowadzić z równowagi, jednak okazało się to po prostu niemożliwe. Ostapenko kończyła swoje akcje niezwykle szybko, nie dając Polce szansy na przejęcie kontroli nad meczem.
A nawet jeśli akcja trwała dłużej niż kilka sekund, Łotyszka zazwyczaj trafiała potężnymi forhendami w samą linię. - To jest gra na granicy szaleństwa - skomentowała na antenie Canal Plus Sport Joanna Sakowicz-Kostecka.
W tym szaleństwie była jednak metoda. W pierwszym secie pewne 6:3, w drugiej partii wręcz pogrom, bo tak trzeba nazwać zwycięstwo 6:1. I awans do wielkiego finału.
Iga Świątek wyglądała na bezradną, po prostu. Po przegraniu trzeciego gema w drugim secie nie wytrzymała i schodząc bo boksu rzuciła rakietą o kort. Niestety, wyrzucenie z siebie negatywnych emocji nie pomogło. Z jej twarzy można było wyczytać jedynie bezsilność.
Ale jak inaczej, gdy rywalce wychodzi niemal wszystko, niekiedy wbrew prawom fizyki?
Trzeba jednak przyznać, że forehand Igi Świątek nie działa tak jak w meczach z Lindą Noskovą czy Jeleną Rybakiną. Błędów było zbyt dużo, a skuteczność Ostapenko była zbyt wysoka, żeby dało się to w jakikolwiek sposób obejść.
To była pełna dominacja i nokaut polskiej gwiazdy. Jej rywalka zaprezentowała wręcz kosmiczny tenis i Świątek nie miała po swojej stronie żadnych argumentów, by jej zagrozić. Smutne, ale prawdziwe.
Jednak tak jak w lutym 2022 roku porażka z Łotyszką zapoczątkowała jej serię 37 kolejnych zwycięstw, tak nie ma przeciwskazań, by Świątek za chwilę rozpoczęła kolejne pasmo sukcesów. No może poza jednym - że wkrótce znów nie spotka się z Ostapenko.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty