Dobrze, coraz lepiej - rok w polskim tenisie kobiecym

Polskie tenisistki w sezonie 2009 łamały kolejne bariery: awansowały do zaplecza ekstraklasy Pucharu Federacji, w liczbie trzech wystąpiły w turnieju Wielkiego Szlema, a dwukrotnie dwie zagrały w ćwierćfinałach tego samego turnieju WTA.

Wydarzeniem historycznym, które zapisze rok do ksiąg polskiego sportu jest pierwszy w historii awans Polski do II Grupy Światowej Pucharu Federacji. To przedsionek elity kobiecego tenisa w wydaniu narodowym. Od hali w Tallinie do otwartych kortów w Gdyni - za postawę tam na słowa uznania zasłużyły podopieczne kapitana Tomasza Wiktorowskiego: Agnieszka Radwańska, Katarzyna Piter (co za wymarzony debiut!), Klaudia Jans i Alicja Rosolska.

Przed starciem z Belgijkami (w lutym w bydgoskiej hali Łuczniczka) czekamy na poprawę Urszuli Radwańskiej, naszej rakiety numer dwa. Starsza siostra Agnieszka jest pewniakiem, ale nie zapominajmy, że w estońskiej stolicy uległa Mervanie Jugić-Salkić. Kompromitacji przeciw Bośniaczkom uniknęliśmy dzięki Piter, która także zwycięstwem nad Szwedką Johanną Larsson odniosła największy sukces w karierze. Brawa dla deblistek, które wygrały wszystkie mecze. Jans (na "jej" kortach odbył się decydujący pojedynek z Japonią) doznała w Tallinie poważnej kontuzji nogi, co potem wyeliminowało ją z turniejów w Paryżu i Dubaju.

Isia znów w elicie

Twarzą naszego tenisa jest Agnieszka Radwańska. Przez większą część roku nie notowała wielkich wyników - przegrała dziewięć ćwierćfinałów z rzędu. Porażki z Kateryną Bondarenko czy z własną siostrą były nawet wobec kontuzji czy choroby meczami do zapomnienia. Pierwszą tegoroczną wygraną z zawodniczką Top10 (Aną Ivanović) zanotowała Isia w Rzymie. W French Open przegrała w IV rundzie z Swietłaną Kuzniecową, późniejszą triumfatorką. W ulubionym Wimbledonie kolejny ćwierćfinał i sromotna przegrana z Venus Williams - chociaż równie dobrze mogłoby się zakończyć na II rundzie, gdzie twardy opór postawiła Shuai Peng...

Druga połowa roku to dla Isi walka z psychiką i kontuzją. W Los Angeles przegrała z Soraną Cirsteą, choć tydzień wcześniej oddała jej tylko gema. W stolicy Kalifornii właśnie padły z ust kipiącej krakowianki słowa Bo ona gra lepszy return, co jest obrazem stresu w zawodowym sporcie. Gdy do problemów z opanowaniem dochodzi jeszcze kontuzja - słynny przywodziciel palca serdecznego prawej dłoni - sukcesów osiągać się nie da. W US Open Agnieszka odpadła w II rundzie, pozwalając wybuchnąć radością Marii Kirilenko.

Mimo uciążliwego urazu przełamała się Radwańska jesienią w Azji. W Tokio za dziesiątym podejściem pokonała barierę ćwierćfinału, a w Pekinie dotarła do finału, co pozostaje jej największym turniejowym sukcesem w karierze. Dzięki takiej końcówce Touru (a także kontuzjom rywalek) jako rezerwowa pojechała na Masters i tak jak rok wcześniej zagrała jeden wygrany mecz - ze sparaliżowaną bólem Wiką Azarenką. Najważniejsze, że udało jej się utrzymać pozycję w Top10. To był rok rok stabilizacji, a problemem był nie ojciec-trener (jak mówili niektórzy "eksperci"), ale presja wyniku.

Ula na dobrej drodze

Młodsza siostra Agnieszki, Urszula, sezon zakończyła na 70. miejscu rankingu. Celem był awans do czołowej pięćdziesiątki, ale trzeba przyznać, że rok był całkiem udany. Miała dużo wzlotów i upadków. Ważne jednak, że udało się w końcu wskoczyć do światowej setki. Najlepsze zdobycze to pokonanie Franceski Schiavone, Aleksandry Woźniak czy samej Agnieszki.

Do Top100 (jako siódma Polka w historii) weszła po turnieju w Indian Wells, gdzie zaskoczyła wszystkich pokonując Swietłanę Kuzniecową. Sezon gry na czerwonej mączce to jednak dla Uli całkowita klapa - wygrała tylko jeden mecz. Wspomnieliśmy Gdynię i Fed Cup, do czego należy dołożyć Roland Garros, gdzie w debiucie nie potrafiła dać sobie rady z będącą przeciw niej publicznością.

Dobry był dla Uli sezon gry na trawie - zaliczyła ćwierćfinał w Birmingham, po czym zakwalifikowała się również do Eastbourne. Na Wimbledonie przyszło jednak kolejne rozczarowanie, bo choć obroniła punktów za II rundę z zeszłego roku, musiała uznać wyższość Słowaczki Dominiki Cibulkovej, która kojarzy się raczej z wolną czerwoną mączką.

Dzięki ćwierćfinałowi w Los Angeles (rewanż na Cibulkovej) i tej samej fazie tam Agnieszki po raz drugi w historii (wcześniej Stambuł i duet Ula - Domachowska) mieliśmy dwie Polki w najlepszej ósemce turnieju WTA. Potem jednak zwycięstwa młodszej Radwańskiej możemy policzyć na palcach obu dłoni, przy czym większość została odniesiona przeciw rywalkom spoza czołowej setki. Na uwagę zasługuje trwający godzinę i 48 minut otwierający set (wygrany) meczu przeciwko Yvonne Meusburger w Linz.

Pod górkę i z górki

Polki wygrały w 2009 roku jeden turniej w Tourze. To zasługa deblistek Rosolskiej i Jans, triumfatorki z Marbelli, gdzie zdobyły pierwszy tytuł w cyklu WTA. Ten sezon był dla tej pary małym przełomem, bo osiągnęły także dwa finały: w Brisbane i Linzu, a także... na Uniwersjadzie. Wciąż jednak próżno doszukiwać się z ich strony wielkich rezultatów w Wielkim Szlemie. Zawód sprawiły sobie również w Warszawie, gdzie przegrały pierwszy mecz. Ala Rosolska natomiast próbowała w rodzinnym mieście szczęścia w singlu, przechodząc dwie rundy kwalifikacji.

Poza dwoma ćwierćfinałami WTA w Fes i Stambule Marta Domachowska - trzecia rakieta naszego kraju, pokazała absolutnie nic. Miłość, perturbacje z trenerami, brak zainteresowania tenisem? Tylko ona sama zna powodu gwałtownego spadku formy. Pozostaje mieć nadzieję, że jej nowy trener Mario Trnovsky pokieruje jej karierę, by wróciła na stałe do pierwszej setki rankingu.

Kasia Piter, lat 18. Zawodniczka WKS Grunwald Poznań to jeszcze inna liga niż wyżej wspomniane zawodniczki. Zdobyła tytuły seniorskiej w hali i młodzieżowej mistrzyni Polski. Pierwsza połowa sezonu, nieudana w cyklu zawodowym, rozpoczęła się jednak od pamiętnego występu w Fed Cup. Potem najlepsza polska juniorka pokonała Luksemburkę Anne Kremer (kiedyś Top20), przyjęła podwójne 0:6 od Aliony Bondarenko w Warszawie, by wkroczyć w dobry okres letni. Urwała seta Angelique Kerber, wygrała z Monique Adamczak (obie rywalki o polskich korzeniach), doszła po raz pierwszy do półfinału turnieju o puli 25 tys. dol.

Czego życzyć polskim tenisistkom w nadchodzącym sezonie? By był progresywny, tak jak ten miniony. By zawodniczki znad Wisły podróżowały szlakiem, który wytyczyły siostry z Krakowa. No i oczywiście zdrowia oraz szczęścia w losowaniach!

Komentarze (0)