17 października Iga Świątek ogłosiła, że jej nowym trenerem został Wim Fissette. Belg po okresie adaptacyjnym może dokładniej opisać współpracę ze sztabem polskiej tenisistki i jasno wskazać cele do osiągnięcia. W rozmowie z WP Sportowe Fakty przekazał, jakie zmiany zaszły w zespole, ocenił współpracę z Darią Abramowicz, psycholożką Igi oraz zdradził, jak wygląda jego nauka języka polskiego.
Dawid Góra, WP SportoweFakty: Jakie zmiany zaszły w zespole Igi od twojego przyjścia?
Wim Fissette, trener Igi Świątek: W samym teamie praktycznie nic się nie zmieniło. Igę otaczały i otaczają właściwe osoby. Przez lata wykonały świetną pracę, dbały o jej zdrowie, kondycję, szybkość, stabilność psychiczną. Bez tego osiąganie sukcesów przez kilka lat z rzędu nie byłoby możliwe. Moim celem było zintegrowanie zespołu, jeszcze intensywniejsza praca grupy.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak spał pod… gałęziami. "Tam się wyciszam"
Co to dokładnie oznacza?
Dla mnie najważniejsze jest to, aby wszyscy działali bardzo blisko siebie. Idealna sytuacja dla zawodniczki jest wtedy, kiedy członkowie sztabu często i ściśle się komunikują. W ten sposób wspólnie osiąga się najlepsze rezultaty. Samemu nie jesteśmy w stanie przeprowadzić nawet najmniejszych zmian.
Każdy z członków zespołu pracuje nad realizacją swoich zadań. Daria i Maciej odpowiadają za inne elementy przygotowań, ale ich praca doskonale się zazębia - jeszcze lepiej, kiedy trzymamy się blisko siebie i przepływ informacji jest na wysokim poziomie.
Przede wszystkim koncentrujemy się na atutach Igi, na jej tożsamości tenisowej, na tym, jaką zawodniczką jest na korcie. W tym przypadku niezwykle istotne są aspekty psychologiczne.
Obserwowałem Igę przez kilka lat, zastanawiałem się, kiedy była najbardziej niebezpieczna dla rywalek. Mój wniosek jest taki, że w Australii widzieliśmy naprawdę dużo tej "prawdziwej" Igi. Nie próbowała grać jak Danielle Collins czy Jelena Ostapenko, tylko po prostu była sobą. Uderzała mocno rotowane piłki, świetnie broniła. Zawsze to miała, ale teraz znów udowodniła, że świetnie potrafi wykorzystać swoje atuty.
Czy twoim głównym zadaniem będzie poprawa gry Igi na nawierzchniach trawiastych, na których miewała kłopoty? Udało się już coś osiągnąć w tym zakresie?
Nie powiedziałbym, że to jest mój cel. W ciągu roku mamy cztery turnieje wielkoszlemowe. Najważniejsze, aby na każdym z nich czuła, że ma szansę zwyciężyć. Po Australian Open Iga zrozumiała, że będzie miała więcej okazji niż dotychczas, aby wygrywać na kortach twardych. To już jest pozytywna informacja. Nie zmieni to jednak faktu, że na mączce zawsze będzie jej się grać najlepiej. To pasuje do prezentowanego przez nią stylu.
Stopniowo pracujemy nad kolejną nawierzchnią i pewnego dnia może wygrać także Wimbledon. Problemem zawsze był fakt, że na mączce Iga grała wręcz zbyt dobrze, a okres przejściowy przed kortami trawiastymi jest bardzo krótki. Po rozegraniu kilkunastu meczów w ciągu kilku tygodni musisz odpocząć zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Inaczej organizm nie wytrzyma obciążenia. A przecież jeszcze potrzeba czasu na przyzwyczajenie się do trawy i zyskanie poczucia pewności w nowym schemacie taktycznym.
Nie chodzi o to, żeby stać się zupełnie inną zawodniczką, ale drobne korekty są konieczne. Aby nabrać pewności na trawie potrzeba treningów, ale też kilku meczów właśnie na tej nawierzchni. Dlatego, aby dobrze wypaść w Londynie, na pewno zagramy turniej na trawie jeszcze przed Wimbledonem.
W meczach na najwyższym poziomie gra Igi czasem przypomina sinusoidę. Szybko przechodzi od spektakularnych zagrań do prostych błędów. Jaka jest tego przyczyna?
Jeśli chodzi o utrzymanie wysokiego poziomu przez cały mecz, nie ma lepszej zawodniczki od Igi. Mówię zupełnie poważnie. Ale może masz przykład na to, że jest inaczej.
Choćby ostatnie spotkanie w Australian Open.
Z tym przykładem muszę się zgodzić. W drugim secie nie grała najlepiej, straciła intensywność. Ale w przypadku Igi to nie jest reguła. Trudno cały czas utrzymywać bardzo wysoki poziom, to wymaga olbrzymiej siły. W spotkaniu z Medison Keys wyraźnie chodziło o intensywność. To była kombinacja świetnej gry z tym, jak Iga wypadła w drugim secie. Jednak nie określiłbym tego słowem "problem".
W przeszłości też zdarzały się Idze słabsze sety, ale liczy się to, jak zawodniczka na nie reaguje, jak szybko jest w stanie się odbudować. W meczu z Keys kluczowy był początek trzeciej odsłony pojedynku. A wtedy Iga wróciła na swój najwyższy poziom. Słabsze momenty będą się zdarzać każdemu.
Wydaje się, że Iga przyjęła odpadnięcie w półfinale Australian Open z nieco większym spokojem, niż dzieje się to zwykle. Również podczas spotkania nie dawała się ponosić emocjom. To efekt waszej współpracy?
Nie wiem, jak wcześniej Iga zachowywała się po porażkach, ale wiem na sto procent, że w Australii nie mogła zdziałać niczego więcej. Wszystko, co robiła przed meczami, w trakcie meczów i w czasie wolnym, było w pełni profesjonalne. Była skupiona wyłącznie na osiągnięciu jak najwyższej formy. W półfinale turnieju Keys zagrała świetnie w kluczowych momentach. Oddała kilka niesamowitych uderzeń. Czasem trzeba zaakceptować, że rywalka zagrała lepiej.
Szczególnie, że Iga przyleciała do Australii z pewnymi znakami zapytania na temat swojej formy meczowej. W poprzednich turniejach w Australii nie wypadła najlepiej. Zdobyła pewność siebie, bo uświadomiła sobie, że może tam grać na naprawdę wysokim poziomie.
Polskie media bywają krytyczne wobec sportowców startujących na najwyższym poziomie. Oczekują wyłącznie sukcesów.
W Belgii było podobnie. Przez długi czas nie mieliśmy topowych zawodniczek i zawodników, aż pojawiły się Kim Clijsters i Justine Henin. Zajmowały miejsca numer jeden i dwa na świecie. Wszyscy nagle byli podekscytowani. Potem jednak Kim w jednym z turniejów dotarła "tylko" do półfinału i natychmiast ją skrytykowano.
Ludzie łatwo przyzwyczajają się do sukcesów.
Jak widać to nie tylko polska domena.
Jasne, w każdym kraju ludzie są bardziej krytyczni wobec sportowców reprezentujących ich na arenie międzynarodowej. Ważne, żeby dziennikarze potrafili przekazywać pozytywne informacje. Iga jest profesjonalistką, zostawia serce na korcie i zawsze dąży do tego, aby być najlepsza. Sama narracja zależy już od dziennikarzy. Iga nie może wygrać każdego meczu, bo nikt tego nigdy nie zrobił i nie zrobi. Można być jednak pewnym, że da z siebie wszystko.
Presji jednak nie da się uniknąć. W tym przypadku potrzeba psychologa sportowego. Jak oceniasz współpracę z Darią Abramowicz?
Świetnie, układa się wręcz idealnie. Daria rozumie, jak mentalnie przygotować zawodnika do meczu. To również lekcja dla mnie. Dużo się od niej uczę!
Języka polskiego również?
Tu sytuacja wygląda gorzej. Jestem rozczarowany brakiem swoich postępów. Na szczęście z Igą od samego początku ustaliliśmy, że wszyscy w teamie mówimy po angielsku.
Czyli wszyscy dostosowują się do ciebie...
Zgadzam się, to bardzo uprzejme ze strony Igi. Choć trochę ogranicza moją możliwość nauki polskiego. Jednak nie ma tego złego... Mam nadzieję, że zostanę tu wiele lat i krok po kroku nauczę się języka!